Jeffrey Archer - Za grzechy ojca

11.03.2013

Jeffrey Archer, Za grzechy ojca, tłum.  Danuta Sękalska, Wiesław Mleczko, Rebis, 2012, 376 stron.

 Proste rozwiązania są najlepsze” – czy aby na pewno? W rzeczywistości to, co wydaje się w danej sytuacji najbardziej korzystne, zwykle pociąga za sobą szereg nieoczekiwanych konsekwencji. W życiu nie ma bowiem prostych rozwiązań, a niezwykle dotkliwie przekonał się o tym bohater książki Jeffrey’a Archera „Za grzechy ojca”. Harry Clifton, bo o nim mowa, korzysta z okazji, która pozornie rozwiązuje wszystkie jego problemy – zamienia się tożsamością z Tomem Bradshawem, towarzyszem ze statku Devonian. Wszystko układa się po jego myśli do chwili, w której ledwo uchodzi z życiem z morskiej katastrofy, a na lądzie zostaje aresztowany i oskarżony o zabójstwo, którego nie popełnił. Dlaczego wówczas nie wyjawia swojej prawdziwej tożsamości, oczyszczając się w ten sposób z zarzutów?

Pojawia się bowiem adwokat Sefton Jelks, który składa mu pozornie korzystną propozycję –  Harry będzie nadal utrzymywał, że jest Tomem Bradshawem , oskarżenie o morderstwo ze względu na poszlakowy charakter zostanie oddalone, ale przyzna się do dezercji za co otrzyma wyrok 6 miesięcy. Dodatkowo jego matka Maisie otrzyma sporą sumę pieniędzy, a jako Harry Clifton będzie uznawany za zmarłego, co z kolei pozwoli mu chronić kobietę, którą kocha. Pierwsze rysa na tym idealnym planie pojawia się gdy w trakcie kilkuminutowej rozprawy sędzia nieoczekiwanie skazuje Harrego alias Toma aż na 6 lat więzienia.

List, który Harry napisał do matki mający być dla niej znakiem, że jej syn nie umarł, stoi nieodpieczętowany na gzymsie jej kominka. Emma, którą miał poślubić nie zamierza uwierzyć, że ojciec jej dziecka nie żyje i postanawia wyruszyć na poszukiwania. Jak mają jej w tym pomóc referencje z pracy jako kelnerki w Grand Hotelu? Na te i inne pytania odpowiedzi szukajcie w książce.

Marketing nie jest mi zupełnie obcy, a i każdy, kto zaczytuje się w książkach prędzej czy później dostrzega chwyty stosowane przed wydawców. Typową zagrywką jest na przykład umieszczanie kilku, oczywiście skwapliwie wybranych, opinii krytyków, które wynoszą daną pozycję niemal na literackie szczyty. Nie widzę w tym nic dziwnego - jest to pewien element promocji, mający zachęcić nas do kupna. Zawsze jednak z pewną rezerwą podchodzę do tego typu wstawek. Tyle tylko, że tym razem dosyć słabo oparłam się stwierdzeniu  umieszczonemu z tyłu okładki, które brzmiało: „Gdyby przyznawano Nagrodę Nobla za sztukę opowiadania, Archer by ją zdobył” [„Daily Telegraph”]. Przez to spodziewałam się czegoś, cóż – co najmniej niezwykłego, ba! może nawet wybitnego. Podświadomie przez całą książkę czekałam na jakiś wstrząs, uderzenie, ten błysk „noblowskiego geniuszu”, a zamiast tego otrzymałam najwyżej mocniejsze szturchnięcie i pozycję, którą dobrze się czyta. Z pewnością dlatego czuję się w pewnym stopniu rozczarowana – wygórowane oczekiwania spowodowały niedosyt i nie pozwoliły się cieszyć lekturą w takim stopniu na jaki ona zasługuje.

Za grzechy ojca  to pozycja, które z pewnością nie należy do przeciętnych – Archer rzeczywiście potrafi opowiadać i robi to naprawdę dobrze. Na szczególne uznanie zasługuje chociażby łączenie w spójną całość zupełnie różnych światów – więziennych realiów, w których znalazł się Harry, starć na wojennym froncie Gilesa, poszukiwań Emmy czy codzienności, w której żyje Maisie. I chociaż czasem miałam wrażenie, że te części jednej rzeczywistości autor traktuje chwilami nieco pobieżnie i brakowało mi w nich głębi, to ogólne wrażenie pozostało to samo – to książka, którą czyta się jednym tchem.

Odrobinę żałuję, że nie miałam okazji wcześniej zapoznać się z pierwszą częścią cyklu „Kronik Cliftonów” – być może czytanie byłoby wówczas w jakimś sensie pełniejsze. Mam jednak nadzieję to nadrobić, bo przyznaje, że mimo wszystko Archer jawi mi się jako pisarz, po którego warto sięgać. Dorobek pisarski ma całkiem pokaźny, więc kto wie - może osobistego Nobla przyznam mu przy innej okazji. 

Zobacz również

7 komentarze

  1. Też właśnie jestem po lekturze książki, której okładkowy opis nie pokrył się z prawdą, z tym, że u mnie było znacznie bardziej drastycznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Gdyby przyznawano Nagrodę Nobla za sztukę opowiadania, Archer by ją zdobył" - całe szczęście o Bogu dzięki, że jej nie dostał jednak .. :] :) Bynajmniej pozycja powyżej warta tegoż nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jednak wolałabym sięgnąć najpierw po pierwszy tom :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś czytałam opowiadania Archera i nawet były ciekawe, chociaż miałam wrażenie, że nie do końca mój klimat. Podobała mi się jego opowieśc, do której dodał 4 różne zakończenia i czytelnik mógł zdecydowac, z którym najbardziej się utożsamia i wybrac je jako swoje.

    A odnośnie książki, o której piszesz to już od dawna planuję się z nią zapoznac. Nie ukrywam, że kusi sam tytuł:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z takim zabiegiem pisarskim jeszcze nie spotkałam ja kilka różnych zakończeń - zaintrygowałaś mnie :)

      Usuń
    2. Jak przypomnę sobie tytuł tych opowiadań, to dam Ci znać i w tej książce będzie też to z czterema zakończeniami.

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy