Ilona Maria Hilliges - Biała czarownica

27.05.2013


Autorka: Ilona Maria Hilliges
Tytuł: Biała czarownica
Tytuł oryginału: Die weisse Hexe
Wydawnictwo: Świat Książki
Tłumaczenie: Ryszard Wojnakowski
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 288

Paleta uczuć, które  zwykle towarzyszą nam w trakcie czytania jest niezwykle szeroka – od totalnego zachwytu po głębokie rozczarowanie. Bywa jednak, że zatrzymujemy się gdzieś po środku drogi między jednym, a drugim i tkwimy w niepewności, która ze ścieżek przyciągnie nas bardziej. Podobnie czułam się w trakcie lektury „Białej czarownicy” – było to bowiem pomieszanie intrygującego i niezwykłego obrazu afrykańskiej kultury, z zawodem, że historia mająca tak duży potencjał niezupełnie do mnie trafiła.

Ilona Maria Hilligens napisała powieść zrodzoną z własnej fascynacji krajami Trzeciego Świata (czego dowodem są zresztą ukończone studia w tym zakresie) połączonej z osobistymi przeżyciami i doświadczeniami, które przyniosła jej Afryka. List od dawnego przyjaciela z Nigerii powoduje, że Ilona wraca na Czarny Ląd nie tylko ciałem, ale odbywa również retrospektywną podróż, spisując swoje wspomnienia w postaci „Białej czarownicy”.

Jako młoda dziewczyna poznała Johna – egzotyczny Nigeryjczyk zawrócił jej w głowie do tego stopnia, że w tajemnicy wyszła za niego za mąż. Niezrażona początkowymi niepowodzeniami partnera w szukaniu pracy, czuła się dumna, że może zadbać finansowo o nich oboje. Z czasem zaczęła jednak zdawać sobie sprawę, że John wychowywał się w zupełnie innej kulturze, a jego system wartości różni się od typowo europejskiego pojmowania pewnych spraw.  Różne wydarzenia sprawiają, że Ilona wraca z dwójką dzieci  do Niemiec i postanawia wnieść pozew o rozwód. Niespodziewanie w drzwiach jej rodzinnego domu pojawia się mąż, a ojciec, który był do niego negatywnie nastawiony nagle planuje wspólne interesy z zięciem. Realizacja tych planów, a raczej problemy, które w związku z nimi powstają zmuszają Ilonę do wyjazdu do Nigerii. Zaczyna się przygoda jej życia we wszystkich możliwych odcieniach – od rozczarowań i gniewu, przez szczęście i miłość aż po cierpienie i ból.

Kluczowe punkty całej historii nie są zaskoczeniem – łatwo domyślić się poszczególnych etapów, chociażby z tytułów trzech części książki. Nie stanowi to jednak zarzutu, bowiem w takich historiach nie chodzi raczej o nieoczekiwane zwroty akcji, ale o autentyczne i „żywe” przedstawienie własnych przeżyć. I to właśnie  w „Białej czarownicy” najbardziej mnie rozczarowało. Być może wynika to z faktu spisywania własnych wspomnień po wielu latach i zatarciu wyrazu niektórych wydarzeń, ale cały czas odnosiłam wrażenie, że brakuje w tym wszystkim emocji. Oczywiście autorka opisywała swoje przeżycia i za tymi słowami z pewnością kryło się wiele uczuć, tyle, że już w jakimś stopniu stłumionych i pozbawionych świeżości i natężenia. Przez to jakoś zupełnie nie potrafiłam wczuć się w położenie Ilony i zatracić się w przejmującej przecież historii. Inna sprawa, że niektóre  jej zachowania i wybory ciężko było mi zrozumieć, a ją samą polubić, ale to akurat aż tak mi nie przeszkadzało – niezgadzanie się z jej decyzjami nie było bowiem głównym wyznacznikiem tego, jak odebrałam tę książkę. 

Całość w znacznym stopniu uratowała sama Afryka – dopiero w opisach krajobrazów, kultury, mieszkańców odnalazłam coś rzeczywiście wartego uwagi. Tutaj od razu dało się wyczuć szczerą fascynację autorki Czarnym Lądem i tym jak bardzo różni się on w wielu aspektach od standardów typowo europejskich. Nigeria okazała się bardzo niejednoznaczna – z jednej strony biedna i zacofana, z drugiej barwna i pełna życia. Tych kontrastów jest tu zdecydowanie więcej – jak chociażby dzielnice, w których domy wyglądają bardziej na prowizoryczne lepianki czy baraki z blachy i wystawne wille wpływowych mieszkańców takich miast jak Lagos. Korupcja i łapówki stoją naprzeciw ludzkiej życzliwości i bezinteresowności, pragmatyzm zderza się z licznymi rytuałami i obrzędami. Tą różnorodność autorka pokazała naprawdę świetnie, tym bardziej, że miała okazję zasmakować Afryki z różnych perspektyw. Żałuję jednak, że swoich osobistych przeżyć i historii miłości, która  stanowi jeden z kluczowych aspektów książki nie przedstawiła z taką samą pasją jak zaprezentowała klimat i kulturę kontynentu, na którym rozgrywały się opisywane wydarzenia. 


  Garść cytatów:

(…) jako obcy w tym kraju i przedstawiciel białej rasy wcześniej czy później stwierdzisz w duchu, że cokolwiek zrobisz, zrobisz źle – po prostu dlatego, że twoje miejsce nie jest tutaj”.  (s. 39)

(…) nie chciałam kapitulować. Upór? Arogancja  białych, którym się wydaje, że mogą traktować obcą kulturę według własnego widzimisię? (s. 50)

Nigeria jest wprawdzie czterokrotnie większa od Niemiec, ale tutaj jest tak samo jak tam: Dla niektórych ludzi świat nie może być wystarczająco duży, żeby schodzić sobie z drogi”. (s. 179)

Zobacz również

7 komentarze

  1. Interesujacy tytul, ale na tym koniec.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że lektura nie zaskakuje, lubię odkrywać coś nowego, świeżego...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zachęca mnie ta historia...a może raczej sposób realizacji. W każdym razie wątpię, żebym sięgnęła po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślałam, ze będzie nieco lepsza powieść, gdyż pomysł na fabułę uważam za całkiem ciekawy, ale widzę, że jego realizacja raczej legła w gruzach. No cóż, trudno. Nie będę zatem szukać tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomysł na fabułę ciekawy, bo napisany przez samo życie. Ale takie wspomnienia mają to do siebie, że zacierają się i blakną. Dlatego też raczej nie przeczytam, bo wydaje się odrobinę osnute przykryte kurzem.

    OdpowiedzUsuń
  6. eeee jakoś nie jestem przekonana :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy