Małgorzata Musierowicz - Małomówny i rodzina

9.06.2015

Małgorzata Musierowicz, Małomówny i rodzina, Kantor Wydawniczy SAWW, 1991, 188 stron.

Moja znajomość z książkami Małgorzaty Musierowicz miała raczej epizodyczny charakter – pamiętam, że kilkanaście lat temu coś jej autorstwa czytałam, ale dziś, chociaż bardzo się staram, nie mam pewności jaki był to tytuł (a może tytuły?) i poza ogólnym wrażeniem przyjemnie spędzonego czasu, z lektury zostało niewiele. Pomyślałam, że to dobry moment na powrót i poznawanie się od nowa. Na celownik wzięłam serię, która z Małgorzatą Musierowicz kojarzy mi się od razu i pewnie nie zdziwi Was, że o Jeżycjadzie tu mowa.

Małomówny i rodzina” w istocie początkowo do cyklu nie należał, ale dziś jest do niego zaliczany, więc to po ten tytuł sięgnęłam w pierwszej kolejności. Teoretycznie jest to też debiut autorki, ale w praktyce ja czytałam wydanie poprawione, w którym Małgorzata Musierowicz sama stwierdza, że po latach, mając taką możliwość, chciała dokonać poprawek, a w rezultacie książkę napisała na nowo. Tak czy inaczej swoją przygodę zaczęłam i już teraz cieszę się na kolejne spotkania z piórem polskiej autorki.

Rodzina Ptaszkowskich przeprowadza się do Śmietankowa, gdzie Maria, od kilku lat wdowa, ma podjąć pracę bibliotekarki. Trójka jej dzieci - nastoletni chłopcy Munio i Tunio oraz sześcioletnia Monika alias Rzodkiewka szybko odnajdą się w nowym otoczeniu, ale czeka ich znacznie większe wyzwanie niż pomoc w malowaniu ścian. Z ich nowym domem związana jest bowiem tajemnicza historia skarbu, który miał znaleźć poprzedni właściciel. Okazuje się, że są ludzie nadal zainteresowani jego zdobyciem i zrobią wszystko, by osiągnąć swój cel.

Fabuła w „Małomównym i rodzinie” nie jest specjalnie odkrywcza i większych zaskoczeń w trakcie czytania nie ma, ale są takie książki, gdzie nie przeszkadza mi to jakoś szczególnie. Czasami bardziej liczy się spędzanie czasu w towarzystwie nietuzinkowych bohaterów, humor i przyjemny klimat powieści, a te elementy zdecydowanie u Małgorzaty Musierowicz się znalazły. Było też kilka zgrzytów, ale z rodzaju tych, na które pewnie nie zwróciłabym specjalnej uwagi kilkanaście lat temu (czy dzieci rzeczywiście w taki, a nie inny sposób mówią, czyli kwestia naturalności niektórych dialogów albo czy to możliwe, żeby kurczak miał aż tyle cierpliwości), a dziś nie odebrały mi przyjemności czytania, więc przymknę na nie trochę oko (jak widać tylko jedno, bo jednak o nich wspominam).

Postaci w całej historii przewija się sporo, ale na pierwszy plan wysuwają się te dziecięce, mocno zajmując uwagę i wywołując niejednokrotnie salwy śmiechu. Z trójki rodzeństwa najmniej wyrazisty wydawał mi się Tunio, ale to też dlatego, że obok brata cytującego Mickiewicza i Szekspira oraz młodszej siostry biegającej z kurczakiem nazwanym Franio (vel Małomówny) trudno się wyróżnić. Rzodkiewka to dziewczynka, której poczynania z powodzeniem poprawiają humor – rezolutna, ciągle głodna (kulinarne porównania to jej specjalność) i szalenie uparta. Polubiłam ją od razu i wciąż uśmiecham się na myśl o niej.

Jest w „Małomównym i rodzinie” taki klimat, który pozwala oderwać się od tego, co dzieje się dookoła i spędzić przyjemnie trochę czasu, a to przypomina mi uczucia, które towarzyszą mi w czasie czytania książek Lucy Maud Montgomery. Nie zawsze jest idealnie, czasami coś nie do końca pasuje, gdzieś z powątpiewaniem kiwnie się głową, ale koniec końców chce się do tak napisanych książek wracać.

Garść cytatów:
Bardzo lubił tak wchodzić znienacka do pustej jeszcze biblioteki; miał uczucie, że wskutek jego nagłego wejścia właśnie cichną setki i tysiące głosów, szeptów i śmiechów, płynących z książek, które żyją sobie na półkach. (…) Pomyślał też, że biblioteka jest może najpiękniejszym wynalazkiem ludzkości. Po książce, rzecz jasna”. (s. 171)


Jeżycjada

Małomówny i rodzina | Szósta klepka | Kłamczucha | Kwiat kalafiora | Ida sierpniowa | Opium w rosole | Brulion Bebe B. | Noelka | Pulpecja | Dziecko piątku | Nutria i Nerwus | Córka Robrojka | Imieniny | Tygrys i Róża | Kalamburka | Język Trolli | Żaba | Czarna polewka | Sprężyna | McDusia | Wnuczka do orzechów

--------

Zobacz również

23 komentarze

  1. Musierowicz czytałam chyba z 15 lat temu jakąś książkę :) Wiele osób zachwala Jeżycjadę, więc jak będę mieć czasowe możliwości to na pewno kiedyś sięgnę po tę serię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam te czasowe ograniczenia, chociaż jak tak o tym myślę, to może po prostu słabo u mnie z organizacją dnia :)

      Usuń
  2. niewiele przeczytalam ksiazek tej autorki -ale te co sie nawinely pamietam jako narpawde dobre i przyjemne :) pewnie i z ta spedzilabym kilka dobrych godzinek :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem fanką pani Musierowicz, przeczytałam parę książek z serii Jeżycjada i stwierdziłam, że to jednak nie dla mnie :)
    Pozdrawiam, Mz.Hyde

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh, matko. Miałam tę książkę jako lekturę! Nie za bardzo przypadła mi do gustu, ale kurczak bohaterem? To było dziwne xd

    Zapraszam do siebie
    http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę, u mnie nie była lekturą, ale pewnie gdyby była to nie miałabym nic przeciwko ;) Kurczak Franio mnie jakoś mocno nie zajął, dużo bardziej moją uwagę pochłonęła Rzodkiewka :)

      Usuń
  5. Ja od dawna mam w planach powtórzenie sobie całej tej serii. Tylko czasu brak...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy tylu ciekawych książkach, które jeszcze czekają... ;) Dobrze to rozumiem, ale fajnie czasami wrócić do znanych historii :)

      Usuń
  6. Ale biblioteczny piękny cytat:-). Mam całą jezycjade na półce, ale tej jeszcze nie czytałam. Koniecznie muszę nadrobić. Uwielbiam styl Musierowicz. Taki troszkę trącający myszką, ale niesamowicie unikalny i urokliwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym chętnie zobaczyła Jeżycjadę w swojej biblioteczce, ale na razie wypożyczam i też jest dobrze ;)

      Usuń
    2. A cytat i mi szczególnie się spodobał :))

      Usuń
  7. Chyba mnie ominęła ta fascynacja tym cyklem i Musierewiczową. Owszem w szkole czytałam kilka tomów z Jeżycjady jako lektury na lekcje czy konkursy, ale nigdy nie chciałam przeczytać całej. I tak też mi pozostało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie na razie jest ciekawość jakie będą kolejne tomy, zobaczymy czy mnie zauroczą :)

      Usuń
  8. Pamiętam, że kiedyś miałam "Opium w rosole" tej autorki jako lekturę. Bardzo miło wspominam tą książkę i chciałabym kiedyś przeczytać wszystkie książki tej serii :D
    addictedtobooks.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę Ci, żeby Ci się udało :)

      Usuń
  9. Nominowałam cię do LBA! ;)
    Więcej informacji -> http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/liebster-blog-awards-3-i-4/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, na pytania na pewno odpowiem albo w formie wpisu, albo u Ciebie w komentarzu ;)

      Usuń
  10. Wieki nie czytałam Musierowicz, jak miło do niej wrócić:) Sentyment jest i będzie zawsze:)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy