Małgorzata Warda - Nikt nie widział, nikt nie słyszał...

31.08.2015

Małgorzata Warda, Nikt nie widział, nikt nie słyszał..., Świat Książki, 2015, 397 stron.

Po raz drugi spotkałam się z prozą Małgorzaty Wardy, a z racji tego, że pierwsza czytana książka - "Dziewczynka, która widziała zbyt wiele" – zrobiła na mnie naprawdę dobre wrażenie, spodziewałam się podobnych emocji przy „Nikt nie widział, nikt nie słyszał…”. Niestety, tym razem trudno było mi się wgryźć w historię na tyle, żebym nie mogła się od niej oderwać. Tematyka, którą poruszyła autorka zdecydowanie daje jednak do myślenia, a całość jest napisana w stosunkowo przemyślany sposób i to sprawia, że nie jestem w jej ocenie aż tak surowa.

Tytuł i okładka pozwalają na różne domysły co do opowieści zawartej w „Nikt nie widział, nikt nie słyszał...”, ale pewność pojawia się dopiero, gdy pisarka wspomina o Nataschy Kampusch. I zastanawiam się czy fakt, że czytałam „3096” nie sprawił czasem, że w zderzeniu z autentyczną historią Austriaczki porwanej i przetrzymywanej przez osiem lat, ta stworzona przez Małgorzatę Wardę poruszyła mnie jednak znacznie mniej. Z drugiej strony polska pisarka skupia się bardziej na tym, co przeżywa rodzina zaginionego dziecka i pod tym względem na pewno doceniam jej starania.

Sara ma siedem lat, gdy znika bez śladu. O ile na początku łatwiej jest chwycić się nadziei na odnalezienie dziewczynki, o tyle, gdy mija dwadzieścia lat trudno ufać, że ukochana córka i siostra jeszcze się odnajdzie. Głośna niegdyś sprawa, którą żyła Gdynia zostaje przykryta raz za razem innymi, bardziej aktualnymi tragediami i tylko pustki w sercach bliski Sary czas wypełnić nie jest w stanie.

Największy problem miałam z bohaterkami, które na kartach książki się pojawiają. Pierwsze skrzypce odgrywają Lena i Agnieszka, a chociaż żyją w innych krajach, zajmują się zupełnie innymi rzeczami, to jakoś nieustannie ich losy mi się mieszały. Mam poczucie, że ogóle kreacja bohaterów (również Moniki, która po latach uciekła z miejsca swojego przetrzymywania czy ojca Leny i Sary) mogłaby być bardziej dopracowana, a same postaci bardziej wyraziste. Nie przywiązałam się właściwie do nikogo i pewnie dlatego nie śledziłam losów poszczególnych osób z zapartym tchem. Pod koniec trochę się to zmieniło in plus, ale w ogólnym rozrachunku w „Dziewczynce, która widziała zbyt wiele” było pod tym względem znacznie lepiej.

Przyznaję, że mam z tą powieścią problem. Może oczekiwałam zbyt wiele lub nie była to odpowiednia chwila, żeby naprawdę porządnie zaangażować się w opisywane wydarzenia. Jednocześnie uważam, że tematyka, którą poruszyła autorka zasługuje zdecydowanie na uwagę i „Nikt nie widział, nikt nie słyszał…” nie jest wyborem złym, by się z nią bliżej zapoznać. To sprawnie napisana powieść, w której do ostatnich stron nie ma pewności jak zakończy się cała historia, a chociaż ja liczyłam na znacznie więcej, to i tak myślę, że jeszcze nie raz się z książkowo z Małgorzatą Wardą spotkam.

Garść cytatów:

Monika nie zwariowała, nie poddała się i na koniec opuściła piwnicę. 
Nie opuściłaś jej – szepce drąży głosik. – Tak ci się tylko wydaje”. (s. 325/326)



--------

Zobacz również

21 komentarze

  1. Szkoda, że powieść nie wywarła na tobie większego wrażenia, ponieważ sama mam ten tytuł w planach. Jest w mojej biblioteczce od dawna, ale na razie nie mam chęci na taką historię, więc trochę jeszcze poczeka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Tobie spodoba się bardziej - oczywiście tego Ci życzę :) Ja spodziewałam się więcej i mam wrażenie, że potencjał tej historii nie został do końca wykorzystany.

      Usuń
  2. Ja przeczytałam ale niestety nie porwała mnie. Wręcz odwrotnie w niektórych momentach zastanawiałam się czy nie przerwać czytania tej książki. Jednak skończyłam i przynajmniej mnie nie męczy, że może się rozkręciła. Ja osobiście nie polecam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama raczej nie porzucam książek, bo zawsze liczę właśnie, że jakoś mnie pozytywnie zaskoczy. Nie zawsze tak się dzieje, ale przynajmniej wtedy bez przeszkód mogę stwierdzić czy mi się podobała czy wręcz przeciwnie. :)

      Usuń
  3. Świetne zdjęcie, w dodatku korespondujące z okładką książki (i treścią w sumie też)! ;) Ale lektura nie dla mnie: nie przepadam za taką tematyką, a ty jeszcze piszesz, że się do nikogo nie przywiązałaś. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ;) Taki był zamysł, cieszę się, że to widać :)

      Bohaterowie rozczarowali mnie niestety chyba najbardziej.

      Usuń
  4. O autorce i książce nie słyszałem, ale po wstępie spodziewałem się że to będzie intrygująca historia, szczególnei że temat niebanalny i trudny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat zdecydowanie warto poznania, polecam tu jednak raczej "3096".

      Usuń
    2. Sądząc po opiniach, prędzej mnie przekona. Dzięki :)

      Usuń
  5. Czytałam, książka dosyć mi się podobała, ale może dlatego, że było to moje pierwsze spotkanie z autorką i nie spodziewałam się na zapas zbyt wiele :) Nie mniej jednak wybitne dzieło to nie było, ale dobrze się czytało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że byłaś zadowolona z lektury ;) Być może ja miałam zbyt wygórowane oczekiwania :)

      Usuń
  6. Okładka jest naprawdę piękna i przejmująca. Myślę, że idealnie oddaje niepokojącą atmosferę zaginięcia 7-letniej dziewczynki. Gdybym jednak miała czytać coś o porwaniach, to chyba chętniej sięgnęłabym po przytoczoną przez Ciebie książkę opartą na faktach "3096". To dopiero musi być niesamowicie przejmująca historia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że o "3096" trudno mi było w ogóle po lekturze pisać, ale zdecydowanie polecam!

      Usuń
  7. Takie książki nie są na moje nerwy, nie mogłabym po nich spać spokojnie. Kilka razy próbowałam się zabrać za "3096", ale odczuwałam tak silne emocje, że kapitulowałam za każdym razem.

    Books by Geek Girl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co się zmuszać do czytania, rozumiem, że takie historie mogą zbudzać wiele emocji.

      Usuń
  8. Ciekawe zdjęcie :). Nad książką się jeszcze zastanowię.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tym razem chyba odpuszczę sobie tą książkę. Jednak być może dam jej kiedyś szansę :D
    addictedtobooks.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyś miała kiedyś ochotę to pewnie - spróbuj :)

      Usuń
  10. Też czytałam książkę Kampush i nie mam ochoty już na powtórkę z rozrywki.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy