Perpetuum morbile [Sebastian Fitzek - Kolekcjoner oczu]

1.08.2015

Sebastian Fitzek, Kolekcjoner oczu [Der Augensammler], tłum. Barbara Tarnas, G+J, 2011, 438 stron.
Kolekcjoner oczu, tom 1.

Koniec okazuje się początkiem, ale nie zawsze takim, jakiego byśmy oczekiwali. Gdy Alexander Zorbach w ramach swojej pracy negocjatora zabija kobietę, by ratować dziecko, wie, że przekroczył granicę, za którą wszystko się zmieni. Mija kilka lat, a on ciągle ma w pamięci tamte wydarzenia, stanowiące zresztą nie jedyną rysę na jego życiu. Nadal ma kontakt z przestępcami, ale pracuje już nie w szeregach policji, lecz w charakterze dziennikarza. Sypie mu się życie osobiste, ale jeszcze jakoś trzyma się w ryzach. Do czasu.

W mieście (Fitzek nie skupia się na mocnym osadzeniu historii w konkretnej miejscowości, mimo że jej nazwa pada. Odnosi się więc wrażenie jakby mogło się to wydarzyć niemal wszędzie) swoją szaleńczą grę prowadzi kolekcjoner oczu. Atakuje już po raz kolejny, a jego sposób działania to starannie zaplanowana rozgrywka, w której teoretycznie druga strona ma szansę zwyciężyć. Schemat działania jest zawsze taki sam - seryjny morderca najpierw skręca kark matce, a następnie porywa dziecko. Jedyny ślad jaki po sobie zostawia, poza unoszącym się w powietrzu zapachem śmierci, to stoper nieubłaganie odliczający czas. 45 godzin – tyle dzieli ojca od utraty syna lub/i córki – po tym czasie kolekcjoner dopełnia zbrodni, dodatkowo pozbawiając ofiarę lewego oka. Zorbach, wykonując jedynie swoją pracę, staje się nagle głównym podejrzanym. Ktoś ewidentnie chciał uczynić go jednym z pionków w grze, stawiając jednocześnie na jego drodze Alinę – niewidomą fizjoterapeutkę, która twierdzi, że ma pewien dar i jest pewna, że w jej gabinecie był kolekcjoner oczu.

Sebastian Fitzek niezwykle sprytnie potęguje w czytelniku wrażenie, że cała ta historia nieuchronnie zmierza do końca, pozwalając mu śledzić upływ czasu do godziny zero. Ciekawym zabiegiem jest też odwrócona numeracja stron – tak jakbyśmy rzeczywiście zaczynali od końca i zmierzali do miejsca, w którym wszystko się zaczęło – w umyśle kolekcjonera oczu. Autor zdecydowanie potrafi budować napięcie, chociaż im bardziej rozwija się akcja, tym mocniej rozciąga się czas, jaki pozostał do końca (a może po prostu zaczyna dziać się tyle, że ostatnie godziny pozornie się wydłużają, dając nadzieję/złudzenie, że coś jeszcze da się zrobić). Obawiałam się, że w typowy sposób (bardzo filmowy) wszystko rozstrzygnie się w ostatniej sekundzie, ale Fitzek na szczęście pokazał, że potrafi unikać schematów.

Tytuł automatycznie skojarzył mi się z powieścią Jeffery’ego Deavera „Kolekcjoner kości”, ale poza umykającym mordercą, który pozbawia ofiary jakiejś części ciała i dwójką bohaterów na pierwszym planie, trudno dopatrywać się wielu naprawdę silnych podobieństw. Może poza tym, że w obu przypadkach mamy do czynienia ze świetnym thrillerem, w który zdecydowanie łatwo można wsiąknąć. Aż do ostatniej strony.

Wśród wielu elementów, które w „Kolekcjonerze oczu” przypadły mi do gustu, jest jeden, wobec którego miałam większe oczekiwania. Drobiazgowy portret psychologiczny mordercy w przypadku takich powieści, to coś, czego szukam i co zdecydowanie doceniam. Sebastian Fitzek nie pozbawił mnie wprawdzie możliwości poznania motywów kolekcjonera oczu, a nawet pośredniego spotkania z nim, ale wydaje mi się, że w takiej postaci tkwił większy potencjał, który nie w pełni został wykorzystany. Niemiecki pisarz skupił się za to zdecydowanie na Zorbachu (jemu jako jedynemu bezpośrednio udziela głosu, pozwalając lepiej zrozumieć targające nim emocje), który okazał się bohaterem całkiem ciekawym, ale jednak nie intrygował tak bardzo jak zabójca.

Główny bohater mógł w toku całej historii wybrać prostszą drogę – oddać się w ręce policji i liczyć na triumf prawdy i sprawiedliwości. Oczywiście mogłoby się okazać, że kłamstwo ma lepsze argumenty i dysponuje faktami (wprawdzie odpowiednio dopasowanymi do wersji wydarzeń, ale kto by je tam kwestionował), a nie jedynie słowem podejrzanego i niewidomej fizjoterapeutki. Zaczyna się więc walka o udowodnienie swojej niewinności, chociaż na pierwszy plan tak naprawdę wysuwa się wyścig z czasem i próba przeszkodzenia mordercy w odebraniu życia (i oka) kolejnemu dziecku.

Sebastian Fitzek to autor od dłuższego czasu znajdujący się na celowniku moich czytelniczych planów i co do którego, to przyznaję otwarcie, miałam spore oczekiwania. I mimo że jego powieść nie wbiła mnie totalnie w fotel to i tak mam poczucie, że miałam do czynienia z kawałkiem ciekawie skonstruowanej, pełnej napięcia i zajmującej historii. Udało mi się domyślić kto jest kolekcjonerem oczu, ale zakończenie zaskoczyło mnie pod innymi względami, więc nie czułam się rozczarowana. Przekonałam się również, że motywy dokonywania zabójstw to ciągle otwarty i nie do końca zbadany element ludzkiej psychiki. Autor wyszedł tu poza pewne, znane mi do tej pory, ramy, a przy tym stworzył we mnie poczucie, że rzeczywiście ktoś taki jak kolekcjoner oczu mógłby właśnie gdzieś zaczynać swoje odliczanie.

Garść cytatów:

Zdarzają się historie, które są jak spirale śmierci i wbijają się zardzewiałym końcem coraz głębiej i głębiej w świadomość tego, kto musi ich wysłuchać. Nazywam je perpetuum morbile. Historie, które nigdy się nie zaczęły i nigdy się nie kończą, ponieważ traktują o wiecznym umieraniu”. (s. 437) 

    


Zobacz również

28 komentarze

  1. Nie słyszałam wcześniej o tej książce i gdy przeczytałam tytuł pomyślałam własnie o 'Kolecjonerze kości'. Szoda że ta książka nie wbija w fotel, może kiedyś się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W fotel mnie nie wbiła, ale u mnie o to w ogóle jest bardzo ciężko :) Poleca jednak, bo to naprawdę bardzo dobra książka :)

      Usuń
  2. Przyznam, że zaciekawiła mnie ta książka. I jeśli Cię summa summarum nie rozczarowała, to jestem skłonna ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam kilka książek Fitzka i pierwsza zrobiła na mnie największe wrażenie, później zauważyłam, że autor w swoich książkach posługuje się pewnymi schematami i zaczęło mi to przeszkadzać. Chętnie jednak wróciłabym jednak do jego twórczości, więc "Kolekcjonerowi oczu" nie mówię jeszcze nie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była moja pierwsza, więc porównania nie mam, ale ciekawa kolejnych jestem bardzo :)

      Usuń
  4. Bardzo lubię powieści Fitzka, chociaż tej nie miałam jeszcze okazji czytać. Dla mnie jego książki są tak pokręcone, że często nie wiem, co jest prawdą, a co fikcją i któremu bohaterowi zawierzyć, więc zawsze z wypiekami na twarzy śledzę kolejne wydarzenia :) Polecam też "Odłamek" i "Terapię".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytam na pewno! :) Lubię jak autor potrafi mną tak zakręcić!

      Usuń
    2. Oj Fitzek potrafi zakręcić czytelnikiem jak mało który pisarz :)

      Usuń
    3. Zamówiłam "Odłamek" i "Pasjonata oczu", bo akurat były w fajnej promocji i już się cieszę na lekturę :)

      Usuń
  5. Pierwsze słyszę o książce i o autorze - ale już chcę to zmienić! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też nie słyszałam ani o tym autorze ani o książce. To fajnie, że odkrywasz przed nami niezbadane rejony literatury :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto na tego autora zwrócić uwagę :) Sama również przeczytałam o nim na którymś z blogów :)

      Usuń
  7. Książka wydaje się prawdziwie wciągająca ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I rzeczywiście taka jest :) Warto dać jej szansę :)

      Usuń
  8. znowu z Twojego bloga dowiaduję się o istnieniu autora,o którym wcześniej nie wiedziałam!myślę,że ta książka może być ciekawa,chociaż nie powaliła Cię na kolana,ale Twoja opinia nie jest negatywna.wędruje więc na moją listę do przeczytania! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę zaznaczyć, że mnie na kolana dosyć ciężko powalić :) Przeczytaj, może Ci się spodobać :)

      Usuń
  9. Mrożący krew w żyłach tytuł. Ciekawa jestem tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dla mnie ten autor to zupełna nowość, bo o nim nie słyszałem, ale mimo Twojej przychylnej opinii, na razie chyba na moją listę nie wpadnie, bo jest zapełniona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem ;) Gdy trochę się tam na liście zrobi luźniej, to może się skusisz :)

      Usuń
  11. Nie słyszałam o autorze, ale fabuła przedstawia się całkiem zachęcająco. Okładka - koszmar :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, a mi okładka przypadła do gustu :) Ale fajnie, że nie wszystkim podoba się to samo :)

      Usuń
  12. Sama chętnie sięgnęłabym kiedyś po tą książkę. Na pewno będę się za nią rozglądać :D
    addictedtobooks.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam w planach tę książkę, bo chciałabym się kiedyś przekonać do kryminałów. Jednakże myślałam, że bardziej skupia się ona na mordercy i jego psychice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod tym względem możesz się trochę rozczarować, ale i tak to tytuł na który warto zwrócić uwagę. Z innych mogę polecić Ci wspomnianego w poście "Kolekcjonera kości" :)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy