Trzymajcie się mocno, bo „Morderstwo na plebanii” to totalna jazda bez trzymanki i jeśli raz wypadniecie z torów, to później może być ciężko na nie wrócić. To także pierwsza powieść w dorobku Agathy Christie, w której pojawia się panna Marple i chociaż ja miałam okazję poznać ją już przy okazji innej powieści, to byłam ciekawa czy ponowne spotkanie wywoła we mnie podobne przemyślenia co poprzednio.
Pułkownik Protheroe nie jest postacią lubianą i to fakt powszechnie znany. I nie byłoby to może wielkim problemem, gdyby nie to, że pewnego dnia zostaje zamordowany. I to na miejscowej plebanii, gdzie czekał na spotkanie z pastorem. Nie ma mowy o wypadku, bo mężczyzna został pozbawiony życia strzałem w głowę. Nie trzeba zresztą czekać długo, by ktoś przyznał się do winy. Czy sprawa rzeczywiście tak szybko zostanie zakończona? Cóż, to tak naprawdę dopiero początek, a ilość zwrotów akcji, które po drodze się pojawią, zakręci nawet najbardziej lotnym detektywem amatorem. Pewna starsza panna jednak tak łatwo w pole wyprowadzić się nie da.
Pamiętam jak przy okazji powieści „Morderstwo odbędzie się” czułam niedosyt ze spotkania z Jane Marple, bo chociaż byłam pod wrażeniem jej umiejętności łączenia faktów, to jednak same działania były raczej zakulisowe, a z nią samą nie spędziłam tak naprawdę za wiele czasu. W „Morderstwie na plebanii” jest w gruncie rzeczy podobnie i zastanawiam się czy autorka zwyczajnie miała taki zamysł, by ta postać pozostawała z boku jako wnikliwy obserwator i tylko co jakiś czas podsuwała pewne pomysły i tropy, a na końcu przedstawiała rozwiązanie. Przekonam się o tym pewnie, gdy będę miała okazję spotkać się z nią jeszcze kilka razy. Tak czy inaczej czuję do tej bohaterki lekką sympatię, a na większą zażyłość może przyjdzie jeszcze czas.
Ach, cóż to była za zagadka kryminalna! Znamy się już trochę z Agathą Christie i jestem przyzwyczajona, że podejrzewać należy wszystkich. I faktycznie wydawało się, że w „Morderstwie na plebanii” właściwie każdy mógłby być sprawcą. Tym bardziej, że po drodze odkryte zostają różne intrygujące i niewygodne fakty i okaże się, że praktycznie wszyscy mają coś do ukrycia. Przyznaję, że to jedna z bardziej pokręconych spraw Królowej Kryminału i trzeba się naprawdę mocno starać, żeby się w tym wszystkim nie pogubić i przy okazji dostrzegać różne niuanse. Tu rzucona niby mimochodem uwaga, tam jakiś drobny element – wszystko ma znaczenie. I chociaż bardzo się starałam, to i tak dałam się zaskoczyć. I bardzo dobrze! Udało mi się jedynie po drodze ułożyć kilka mniejszych kawałków układanki, ale pełen obraz sytuacji mnie zaskoczył i nie odgadłam, kto faktycznie zabił.
Cieszę się, że jeszcze całkiem sporo powieści Agathy Christie przede mną, bo to oznacza, że jest spora szansa na trafienie na tak dobrą łamigłówkę jak w „Morderstwie na plebanii”. Nikt za ofiarą nie przepadał, wielu miało motyw, by dokonać zbrodni i czytelnik na przestrzeni całej historii rzucany jest od jednej hipotezy do drugiej, tworząc sobie w głowie kolejne. Panna Marple obserwuje wszystko nieco z boku, by na końcu odkryć karty i wprawić wszystkich w osłupienie. Świetnie się przy tej książce bawiłam i po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że Agatha Christie ma zdecydowanie ugruntowaną pozycję wśród moich ulubionych autorek.
Garść cytatów:
„Intuicja jest jak odczytywanie wyrazu bez konieczności dzielenia go na litery”. (s. 92)
„Mówi się, że każdy człowiek szuka szczęścia – a jeśli zastąpić w tym porzekadle «szczęście» «sensacją», to mamy jeszcze bardziej niepodważalną prawdę”. (s. 179)
„Uogólnienia bywają prawdziwe rzadko albo wcale, zwykle są nieprecyzyjne”. (s. 198)

Wstyd się przyznać, ale nie poznałam jeszcze twórczości tej autorki. Chcę to zmienić.
OdpowiedzUsuńKurczę uwielbiam jej książki, za taką zagadkowość i bardzo fajną atmosferę! Tej konkretnej jeszcze nie czytałam, ale jak mówisz, że to jazda bez trzymanki to muszę to koniecznie nadrobić!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Od lat mam gdzieś z tyłu głowy książki tej autorki, ale póki co nie do końca mi z nimi po drodze.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Pannę Marple i z tego, co kojarzę to jej działania właśnie wyglądają tak jak opisałaś. Obserwuje, podgląda, łączy fakty, ale w sumie pozostaje lekko w cieniu innych bohaterów. Przynajmniej tak to zapamiętałam, ale muszę przyznać, że choć uwielbiam książki Christie to mało które zakończenie pamiętam. Czas na powtórkę z lektury :)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńChodź o autorce sporo słyszałam, to sama nie miałam okazji poznać bliżej jej twórczości. Szkoda. Zdaje mi się, że to może być mój gust :) Wspaniała recenzja, mam wielką ochotę przeczytać ten tytuł! :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Znam pióro autorki, a ta książka jeszcze jest przede mną.
OdpowiedzUsuń