Jim Butcher, Śmiertelne maski [Death Masks], tłum. Piotr W. Cholewa, MAG, 2015, 459 stron.
Akta Harry'ego Dresdena, tom 5.
Gdy wróciłam do swoich wrażeń, które towarzyszyły mi po
przeczytaniu „Rycerza Lata” – czwartego tomu serii Jima Butchera o chicagowskim
magu Harrym Dresdenie zrobiło mi się mimowolnie przykro. Wtedy bawiłam się naprawdę
świetnie i podkreślałam, że każde kolejne spotkanie z autorem podoba mi się
bardziej. Teraz czuję się winna, bo wiem, że wobec piątej części mogę być
trochę niesprawiedliwa - „Śmiertelne maski” miały odciągnąć moją uwagę od
rzeczywistości i chyba wymagałam od nich zbyt dużo, a fakt, że nie potrafiłam
się w pełni zaangażować w tę historię muszę uczciwie zrzucić – przynajmniej częściowo
– na usilnie błądzące gdzieś indziej myśli. A myśli z rodzaju tych, które raczej
trudno byłoby okiełznać jakiejkolwiek książce.
Trudno mi wyobrazić sobie dzień, w którym Harry Dresden nie
ma żadnego zmartwienia, a przede wszystkim nie pojawia się ktoś, kto czai się
gdzieś w zaułkach (albo wręcz przeciwnie – w ogóle się nie kryje) i chce go
zabić. Jego śmierć byłaby na rękę naprawdę pokaźnej liczbie osób, a fakt, że
mag w ogóle jeszcze żyje, związany jest najczęściej nie z jego umiejętnościami,
ale zwyczajnym fartem i tym, że jest paru ludzi, którym jednak na nim zależy.
Teraz na przykład znajduje się między innymi na celowniku mafii oraz wampirów i
czeka go z jednej strony unikanie śmierci, a z drugiej bliskie z nią spotkanie
w morderczym pojedynku. Dodać do tego jeszcze zlecenie, w ramach którego ma
odnaleźć skradziony Całun Turyński i już mamy kociołek pełen tajemnic i
niebezpieczeństw.
Życie Harry’ego mogłoby być dużo prostsze, gdyby po pierwsze
powściągnął czasem swój niewyparzony język, po drugie zrzucił z siebie niewidoczną
zbroję rycerza, a po trzecie przestał ratować wszystkich dookoła poza sobą. Taka
postawa pewnie zaoszczędziłaby mu mnóstwo cierpienia, ale jednocześnie nie
pozwoliłaby mu normalnie funkcjonować z myślą, że mógł czemuś zapobiec, a tego
nie zrobił. Dresden to bardzo honorowy gość i prędzej sam podłoży głowę pod
topór niż pozwoli by zrobił to ktoś inny. Trudno mi go za to nie doceniać i pewnie dlatego zawsze mu kibicuję, ale trudno
nie przyznać, że w większość kłopotów pakuje się na własne życzenie.
Nie zmieniło się wiele jeżeli chodzi o głównego bohatera,
ale pojawiły się sygnały, że Harry może mieć w sobie więcej mocy niż mu się
wydaje. Nie stał się nagle wszechmocnym superbohaterem (bardzo mu do tego
daleko) i jako czytelnik nigdy nie mam pewności czy tym razem sobie poradzi, ale
Jim Butcher lubi otwierać sobie furtki do różnych rozwiązań, które w kolejnych
tomach może wykorzystać. To byłaby ciekawa odmiana, gdyby raz na jakiś czas
stłumić nieco nieporadność głównego bohatera i dać mi się naprawdę wykazać.
Myślę o „Śmiertelnych maskach” i nie mam oporów, by napisać, że
to dobra powieść – akcja gna do przodu i właściwie na każdej stronie można
spodziewać się ataku, a Harry jak zwykle próbuje przykryć swój strach i
niepewność mniej lub bardziej udanymi żartami. Myślę, że gdybym nie czytała tej
książki tak bardzo z doskoku i potrafiła skupić się na niej bardziej, to zostawiłaby we mnie więcej wrażeń i emocji. Jim Butcher niestety
trafił jednak na taki moment, że chociaż doceniam jego starania, to tym razem
spotkanie z Harrym cieszyło mnie trochę mniej.
Garść cytatów:
„(…) w każdej beczce miodu wcześniej czy później pojawi się
łyżka dziegciu”. (s. 214)
„Życie stałoby się nieznośnie nudne, gdybyśmy znali
odpowiedzi na wszystkie pytania”. (s. 234)
Akta Dresdena
Czytałam tylko pierwszy tom, bo w mojej obecnej bibliotece nie ma tego cyklu, a szkoda.
OdpowiedzUsuńPierwszy jeszcze niezupełnie mnie przekonał, ale kolejne były już lepsze. Mi 2 i 3 tom udało się wyszukać za grosze w koszach z tanimi książkami :)
UsuńButcher to kawał dobrego rzemieślniury. Żadna z jego książek mnie nie zachwyciła, ale czyta się to lekko, szybko i z dużą frajdą. Akurat dobra rozrywka na deszczową niedzielę :)
OdpowiedzUsuńDobrze prawisz! :) Myślę, że w kolejnym tomie znowu tej frajdy odnajdę więcej :)
UsuńA mnie jakoś nie zainteresowała ta książka. ;/ Chyba jednak to nie moje klimaty. No i trochę dużo tych tomów, a raczej wolę krótsze serie.
OdpowiedzUsuńRozumiem :) Akta Dresdena to już kilkanaście książek (chociaż nie wszystkie jeszcze wydane u nas), więc cykl do krótkich rzeczywiście nie należy :)
UsuńCiekawy cykl wpisujący się w tematykę, którą lubię :)
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam Małgosiu do sięgnięcia po pierwszy tom. A później drugi, trzeci... :)
UsuńTak sądzę, że mimo wszystko to może nie być cykl dla mnie. ;)
OdpowiedzUsuń