Sięgając po trzeci tom Sagi rodu Cazaletów czułam się trochę tak, jakbym odwiedzała niewidzianą przez jakiś czas rodzinę. Rodzinę, która - jakkolwiek to zabrzmi - w ostatnim czasie nie jest może najbliższa i na wizyty nie czeka się z ogromnym utęsknieniem, ale jak już jesteśmy razem, to dobrze wiedzieć, co u poszczególnych osób się działo. Słucha się opowieści o codziennostkach z zainteresowaniem i momentami nawet z pewnym przejęciem, a później wraca się do domu z poczuciem miło spędzonych godzin, ale bez rozpamiętywania tego, o czym w czasie spotkania była mowa. Tak właśnie mam z kolejną powieścią Elizabeth Jane Howard.
- 17.09.2025
- 3 Komentarze