Emily Henry – Beach Read

20.06.2021

 Emily Henry, Beach Read, tłum. Aleksandra Weksej, Wydawnictwo Kobiece, 2021, 438 stron.

Często zdarza mi się zapominać, jak świetnie potrafię się bawić przy takich lekkich, niewymagających powieściach (idealnym przykładem są na przykład „Współlokatorzy” Beth O’Leary). Sięgam po nie mocno z doskoku i zazwyczaj nie mam specjalnych oczekiwań, a niejednokrotnie okazuje się, że to było bardzo przyjemnie spędzone kilka godzin. Nie miałam jakiegoś głębokiego przekonania, że „Beach Read” na pewno mi się spodoba, a i początek nie od razu mnie wkręcił w życie bohaterów, ale ostatecznie dostałam właściwie wszystko to, co w takich historiach lubię. 

January jest autorką romansów i do tej pory nie miała problemu z tworzeniem kolejnych powieści, w których miłość zwycięża wszystko. Problem w tym, że przestała wierzyć w szczęśliwe zakończenia i właściwie nie bardzo wie, jak ma się otrząsnąć po śmierci ukochanego ojca, którego tajemnicę łamiącą jej serce poznała dopiero na pogrzebie. Do tego zakończenie kilkuletniego związku, trudne relacje z mamą i mamy mieszankę trudną do przełknięcia. Gus też jest pisarzem, ale w jego książkach próżno szukać jasnej strony codzienności – on zdecydowanie próbuje zrozumieć i ujarzmić te ciemne. Nie bez powodu. Znają się ze studiów, po latach przypadkiem zostają sąsiadami w znajdujących się obok siebie domkach nad jeziorem i oboje walczą z twórczą niemocą. Ze słownych przepychanek rodzi się zakład, zgodnie z którym zamienią się gatunkami, w których tworzą, a osoba która pierwsza swoją powieść sprzeda wygrywa. Proste? Cóż, nie do końca. 

Nie od pierwszych stron poczułam wobec tej historii zaangażowanie i już myślałam nawet, że to będzie tylko znośne czytadełko, które nie zostawi po sobie zbyt wiele emocji. A jednak okazało się, że Emily Henry sporo ich w pozornie luźnej, wakacyjnej historii zaserwowała. Szczególnie trafiło do mnie to, co przeżywała January – rozbicie się obrazu idealnego ojca o prawdę o tym, że wcale taki kryształowy nie był i boląca świadomość, że przez jego nagłe odejście nawet nie może na niego nakrzyczeć, nie może o nic zapytać, niczego przegadać i jakoś sobie z tym wszystkim poradzić. Gus natomiast to idealny przykład tego, jak przeszłość i zakorzenione głęboko przekonania rzutują na późniejsze życie. Oboje zmagają się ze swoimi demonami i Emily Henry zdecydowanie potrafiła to pokazać. Na tyle przekonująco, że naprawdę wczuwałam się w ich sytuację i przeżywałam z nimi ich wewnętrzne bitwy. Nie spodziewałam, że po tej książce tylu trudnych emocji, ale to zdecydowanie stanowi jej wartość dodaną. 



Rozwój relacji January i Gusa nie jest jakoś szczególnie zaskakujący, ale też nie kryje się za tym stwierdzeniem zarzut. Może być stosunkowo przewidywalnie i jednocześnie wcale nie nudno, o ile historia jest napisana w taki sposób, że przez kolejne strony się po prostu z przyjemnością płynie. Podobały mi się słowne starcia głównych bohaterów i to, w jaki sposób z czasem się przed sobą odsłaniali i nie liczyłam właściwie w tym kontekście na jakieś niespodziewane przetasowania. A może polubiłam ich jeszcze bardziej dlatego, że historia poznania się na studiach, ponownego spotkania po latach i rodzącego się uczucia coś mi przypomina? Tak czy inaczej dobrze się w towarzystwie stworzonych przez autorkę postaci czułam. 

Właściwie się na to nie nastawiałam, ale „Beach Read” to coś więcej niż tylko wakacyjny romans. Zmagania wewnętrzne głównych bohaterów, trudne doświadczenia i przeszłość mocno wpływają na ich postępowanie i mają w tej powieści duże znaczenie. Wzbudzają też garść emocji, których w gruncie rzeczy się nie spodziewałam, ale dzięki nim mocniej się w tę historię zaangażowałam. Relacja January i Gusa nie jest wprawdzie zaskakująca, ale obserwowanie tej dwójki sprawiało mi przyjemność i dzięki temu to była odprężająca, ale i dająca do myślenia powieść. A takie zdecydowanie lubię. 


  Garść cytatów: 

Właśnie w tamtej chwili to sobie uświadomiłam: kiedy świat wydaje się mroczny i straszny, miłość jest zdolna porwać do tańca, śmiech potrafi odjąć trochę bólu, a piękno może powybijać dziury w lęku”. (s. 9)

Świat też jest skomplikowany, nie jest mgliście pięknym francuskim filmem, tylko przerażająco katastrofalnym bałaganem, usianym tu i ówdzie blaskiem, miłością i sensem”. (s. 378)

Jedyne, co mamy obiecane w życiu, to chwila, którą właśnie przeżywamy”. (s. 410)

~~*~~
Za książkę Emily Henry „Beach Read” dziękuję księgarni TaniaKsiążka.
Popularne tytuły z księgarni Tania Książka między innymi w dziale bestsellery.

Zobacz również

12 komentarze

  1. Fajnie, że odnalazłaś w tej książce coś więcej, niż się spodziewałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, takie zaskoczenia są szczególnie miłe :)

      Usuń
  2. Świetnie, że ta książka to nie tylko romans.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, dobrze jest odkryć nieco więcej w takiej historii :)

      Usuń
  3. Nie przepadam za tego typu książkami, więc nie mam w planach jej przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że znalazłaś w niej to "coś" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również się cieszę, tym bardziej, że nie spodziewałam się po tym tytule wiele :) Ot, miał być to lekki przerywnik :)

      Usuń
  5. Latem lubię sięgnąć po takie lżejsze książki. czasem potrzebuję odskoczni od thrillerów czy kryminałów :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam serdecznie ♡
    Przyznam, że ta książka bardzo mnie interesuje. Tytułu nie znam, więc chętnie poznam :) Jestem otwarta na nowości :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy