Lisa Genova - Kochając syna

5.03.2015


Lisa Genova Kochając syna [Love Anthony], tłum.Joanna Dziubińska, Filia, 2014, 437 stron.

Beth i Jimmy są małżeństwem od czternastu lat, mają trzy wspaniałe córki i dom, gdzie wyobrażenia o wspólnym życiu z chwili, w której stali na ślubnym kobiercu mierzą się z nie zawsze idealną codziennością. Prawda o mężowskiej zdradzie, który pojawiła się razem z niepozorną urodzinową kartką, boli tak mocno, że trudno będzie się po niej pozbierać. Historia Olivii pracującej kiedyś w dziale poradników w wydawnictwie, chociaż pod pewnymi względami podobna (właśnie jest w separacji z Davidem) to podłoże ma zupełnie inne – śmierć synka - Anthony’ego - odarła ją z nadziei na jakąkolwiek namiastkę normalności. Obie kobiety zmagają się ze swoimi dramatami – obie mieszkają na wyspie Nantucket. Są sąsiadkami, ale zanim ich drogi na dobre się przetną, wydarzy się jeszcze naprawdę wiele.

Po niebanalnej „Lewej stronie życia” i niezwykle poruszającym „Motylu” spodziewałam się, że kolejna powieść Lisy Genovy dostarczy mi wiele emocji i zmusi do refleksji. Początkowo Kochając syna zupełnie tego nie zapowiadał, a ja czułam jedynie doskwierające mi coraz bardziej rozczarowanie. Zastanawiałam się w trakcie czytania gdzie się podziała autorka, którą poznałam jako pisarkę wychodzącą poza schematy, dającą szerokie pole do rozmyślań i tworzącą historie, które przeżywa się jeszcze długo po zamknięciu książki. Niewiele z tego dostrzegałam zagłębiając się w jej najnowszą powieść, a poza drobnymi elementami, które potrafiły mnie na krótki moment zachwycić, wydawało mi się, że tym razem mam do czynienia z przeciętną historią. Zdradzona kobieta z tabunem pocieszających ją przyjaciółek, niemogąca pogodzić się ze zdradą męża nie była tym, czego szukałam. Olivia wydawała mi się bardziej intrygująca, ale również nie potrafiła zawładnąć całą moją uwagą, tym bardziej, że dwie główne bohaterki jakoś mi się ze sobą zlewały. Myśl, że tym razem Lisa Genova zupełnie nie spełniła moich oczekiwań rozsiadła się wygodnie w mojej głowie, a ja czytałam dalej. I teraz nawet trochę mi głupio, że tak mocno zwątpiłam w autorkę, bo od pewnego momentu „Kochając syna” tyle razy mną potrząsnęło, że nie liczyło się już nic poza tą historią i targającymi mną emocjami.

Pojawił się Anthony. Chłopiec z autyzmem/autystyczny chłopiec (oba określenia mają znaczenie). Nie dosłownie, a jednak jego obecność jest mocno wyczuwalna, a głos tym bardziej donośny, że trafiający prosto w serce. Poznajemy go już za pośrednictwem pamiętnika Olivii, którego lektura ma jej przynieść ulgę i pozwolić spojrzeć na wszystko inaczej, ale tak naprawdę dopiero gdy on sam, chociaż nie bezpośrednio, mówi – zaczynamy znacznie lepiej rozumieć.

Każda zmiana, odejście chociażby na krok od ustalonych wcześniej zasad to dla niego dramat – tragedia tak wielka, że wyzwalająca poczucie, jakby cały świat się walił. A w życiu niewiele jest zupełnie niezmiennych rzeczy, których można być zawsze pewnym. Codzienność jest jeszcze trudniejsza, gdy nie można normalnie powiedzieć innym o swoich potrzebach i uczuciach, a machanie rękami i piski to jedna z niewielu form kontaktu z otoczeniem. Prawdziwą, nieskrępowaną radość mogą przynosić pozornie mało znaczące rzeczy – znaleziony kamień pasujący do kolekcji czy wpatrywanie się w bezchmurne niebo.

Olivia i David codziennie próbowali zrozumieć syna lepiej, ale chwilami wydawało im się, że nie potrafią dostać się do jego świata, a on nie garnie się by uczestniczyć w ich. Nie było słów, które dałyby im pewność, że Anthony ich kocha, że rozumie, że jest z nimi nie tylko ciałem. A teraz nie zostało już nic – jedynie ogromny ból związany ze stratą, żal, rozpadające się małżeństwo i całe mnóstwo pytań. Na nie Olivia próbuje znaleźć odpowiedź.

Beth nie stała się dla mnie nagle bohaterką pod każdym względem fascynującą, ale im bliżej ją poznawałam, tym bardziej jej postać nabierała wyrazu, którego na początku bardzo mi brakowało. Jest matką i żoną, ale przez lata zagubiła w codzienności samą siebie. Porzuciła swoje pasje, przestała oczekiwać od życia więcej, a w małżeństwie nie potrafiła mówić o tym, czego oczekuje. Po zdradzie męża czuje się samotna przede wszystkim dlatego, że to uporządkowane, chociaż niezupełnie szczęśliwe, życie było jakimś punktem odniesienia. Gdy jego elementy zaczynają się walić, okazuje się, że Beth nie ma pojęcia kim jest i co ma ze sobą zrobić. Nigdy nie jest jednak za późno na poszukiwanie sensu i  próbę znalezienia odpowiedzi na pytanie: czego tak naprawdę chcę i co sprawi, że będę szczęśliwa.

Lisa Genova uśpiła moją czujność i początkowo w głowie wygodnie ułożyła mi się myśl, że „Kochając syna” to powieść średnia, niewyróżniająca się ani fabularnie, ani niezachwycająca kreacją bohaterów. W miarę czytania mogłam bez żalu te stwierdzenia wyrzucić do kosza, na rzecz wspomnienia o wielokrotnym ścisku w gardle, który później czułam i poczucia, że autorka po raz kolejny pokazała rzetelne i pełne wyczucia podeście do poruszanej tematyki. Bez popadania w przesadę i przerysowania, na które tak łatwo w powieści się pokusić. Po kolejną książkę sięgnę już na pewno z większym zapasem ufności w umiejętności pisarki, licząc na poruszającą historię, która pozwoli mi inaczej, wierzę, że lepiej, spojrzeć na kilka spraw.


  Garść cytatów:

Mówimy wszystkie te słowa, ale o niczym nie rozmawiamy. To wszystko bez znaczenia. Ple, ple, ple. (s. 156)

Mamy pastylki na ból głowy, antydepresanty na smutek, Boga na problemy wierzących.
Na autyzm nie mamy nic. (s. 204)

Inne książki Lisy Genovy na K-czyta

             




Zobacz również

26 komentarze

  1. Czasami fakt, że nie potrafimy odłożyć książki w połowie powoduje, że wygrywamy na tym emocjonalnymi przeżyciami i "ściśnięciem w gardle", o którym sama piszesz :) Choć początek mnie również mógłby się wydać dosyć przeciętny to dla dalszej części warto się jednak trochę pomęczyć... Poza tym z twórczością Lisy Genovy nie mam żadnych doświadczeń i chciałabym to zmienić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że ogólnie nie mam w zwyczaju porzucać rozpoczętej lektury, chociaż czasami z taką chęcią walczę :). Nie potrafiłabym później takiej książki ocenić - w końcu skąd miałabym wiedzieć czy geniusz autora.autorki nie objawił się po prostu później? :)
      Tutaj nawet na początku nie było aż tak źle, bym mi myśl o odłożeniu książki towarzyszyła, ale rozczarowująco było, to fakt.

      Prozę Lisy Genovy mocno polecam jeżeli lubisz poruszające i niejednoznaczne historie.

      Usuń
  2. Miałam podobnie - obawiałam się, że książka będzie słabsza od pozostałych i początkowo rzeczywiście taka się wydawała. Ale ten motyw z działaniem umysłu chłopca - coś niesamowitego, niepojętego. Właśnie dzięki temu ta książka tak porusza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, to zadziwiające jak autorka potrafiła to uchwycić.
      Czekam niecierpliwie na kolejną powieść autorki.

      Usuń
  3. Jakiś czas temu autorka wpadła na moją listę do koniecznego przeczytania, więc na pewno i tej pozycji się przyjrzę :). Dobrze, że z biegiem akcji książka bardziej Ci się podobała, nie ma chyba dla czytelnika nic gorszego, niż zawieść się na lubianym autorze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczególnie gdy liczy się na kawałek świetnej lektury :) Oczywiście zawsze będą tytuły mniej i bardziej zadowalające, ale nie da się ukryć, że gdy ktoś taki jak Lisa Genova daje posmakować swojej poruszającej prozy, to chciałoby się doświadczać podobnych emocji przy każdej książce :)

      Usuń
  4. Jeszcze nic nie czytałam tej autorki, ale skoro takie piękne książki pisze to na pewno zapoznam się z tą jej twórczością, najpierw chcę zacząć od ,,Motyla"!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio przeglądałam tą książkę w bibliotece. Zastanawiałam się, czy nie wziąć jej dla mamy. Nie wypożyczyłam i widzę, że mam czego żałować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic straconego, zawsze może trafić w Twoje łapki przy kolejne wizycie w bibliotece :)

      Usuń
  6. Czytałam tylko "Motyla", ale mam nadzieję, że po dwie pozostałe książki też uda mi się sięgnąć. Mam wrażenie, że ta autorka świetnie oddaje emocje towarzyszące trudnym sytuacjom życiowym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To aż zadziwiające, że tak świetnie to robi, szczególnie gdy narratorem czyni tak jak w "Motylu" kobietę chorą na Alzheimera, czy jak w "Kochając syna" chłopca z autyzmem. Tak wczuć się w ich emocje - to fantastyczna umiejętność.

      Usuń
  7. Unikałam powieści Genovy, obawiając się, że są niesamowicie smutne i depresyjne. Teraz jednak chciałabym przeczytać "Kochając syna", chociaż nadal obawiam się, że ta historia zbytnio mnie przytłoczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno są poruszające, ale też w każdej znajdzie się promyczek nadziei.

      Usuń
  8. Wiele czytałam o tej autorce, ale niestety z jej książkami jestem na bakier. A widzę, że warto przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba w końcu przekonam się do Genovy i przeczytam przynajmniej jedną z jej powieści. Podobno wszystkie trzymają odpowiednio wysoki poziom, więc nie będę wybierać i sięgnę po to, co najszybciej uda mi się zdobyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak się nad tym zastanawiam to chyba najbardziej polecałabym "Motyla", ale myślę, że każda z trzech dotychczas wydanych jest poruszająca :)

      Usuń
  10. Uwielbiam, gdy początkowo książka wydaje się dość przeciętna, a gdy zagłębiamy się w jej lekturę, wiele zyskuje. Zapisałam sobie ten tytuł do planowanych, gdyż książka mnie zaintrygowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się z tych planów, bo jestem ciekawa Twoich wrażeń :)

      Usuń
  11. Podobają mi się te rozbudowane wątki psychologiczne, szczególnie jeśli chodzi o kobiety, gdyż mocno interesuję się żeńską stroną literatury. Jednak myślę, że fabuła by do mnie nie przemówiła, gdyż dzieci mnie drażnią, nawet na kartkach powieści.

    OdpowiedzUsuń
  12. Chociaż zachwalasz ta powieść, ja jednak nie sądzę, abym po nią sięgnęła. Niestety, nie jest to moja tematyka, raczej unikam powieści poruszających takie trudne sprawy, bo po prostu nie przemawiają one do mnie. Czasami, owszem, zdarzy się, że przeczytam, ale częściej jest to kwestia przypadku. ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Niestety nie poznałam jeszcze do tej pory twórczości Genovy, ale widzę, że czas najwyższy to zmienić... jak myślisz od czego zacząć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zaczęłam od "Lewej strony życia", ale gdybym miała Ci doradzić to na Twoim miejscu sięgnęłabym najpierw po "Motyla" :)

      Usuń
  14. Kasiu, przeczytałam właśnie jednym tchem wszystkie Twoje recenzje, odnoszące się do powieści Lisy Genovy i z głową pełną szalejących myśli jestem pewna tylko jednego - to książki, po które niezwykle pragnę sięgnąć... Nie mam wątpliwości, że niejednokrotnie będę je zamykać, by zaczerpnąć powietrza, którego zabraknie mi przez wsytrzymywanie oddechu z napięcia, niezgody, strachu - nie tylko o bohaterów, ale o samą siebie i swoich Najbliższych. Staram się odpędzać jak najdalej myśli o potencjalnych chorobach, upiorach krążących nad nami wszystkimi, bo przecież autorka pokazuje, że nawet idylla może zostać nagle roztrzaskana przez niespodziewaną tragedię. Tego rodzaju powieści ja sama zawsze odchorowuję, lecz w ten ubogacający sposób, polegający na konieczności poukładania sobie wszystkich refleksji, ujarzmienia strachów, zrozumienia, że choć my nie możemy pomóc bohaterom - oni pomagają nam.

    Dziękuję Ci najserdeczniej za przybliżenie każdej z powieści w sposób tak wymowny i tak dokładny, oddziałujący tak na wrazliwość, jak i na wyobraźnię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! Lisa Genova rzeczywiście pisze w taki sposób, że gromadzi się w człowieku mnóstwo refleksji. Chwilami tworzone przez nią historie przytłaczają, ale koniec końców zawsze pojawia się jakieś światełko, które to wszystko rozjaśnia.

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy