Jo Nesbø - Czerwone Gardło

Jo Nesbø, Czerwone Gardło [Rødstrupe], tłum. Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2006, 424 strony.


Towarzyszyłam Harry’emu w Sydney („Człowiek nietoperz”) i w Bangkoku („Karaluchy”), a teraz (nareszcie!) nadszedł czas przyjrzenia się jego poczynaniom w Norwegii. Wizyta amerykańskiego prezydenta postawiła na nogi chyba wszystkie możliwe służby, a Hole (trochę ku swojemu zdziwieniu) otrzymał zadanie nadzorowania jednego z odcinków przejazdu głowy państwa. Wszystko dopięte na ostatni guzik, bez szans na jakiekolwiek odstępstwo od planu - przynajmniej w teorii. W praktyce Harry Hole strzela do agenta Secret Service, burząc cały tak skwapliwie budowany porządek wydarzeń. I mógłby się spodziewać wszystkiego, ale nie tego, że przyniesie mu to awans na komisarza i przeniesienie do Policyjnych Służb Bezpieczeństwa.

Stary człowiek umiera – zostało mu kilka miesięcy życia. Nie rozpacza, nie przeklina losu, niczego obiecuje byle tylko dostać więcej czasu. Wiele przeżył, ale nie wszystko jeszcze zrobił. Kupuje karabin snajperski z czasów drugiej wojny światowej o takiej sile rażenia, że spokojnie można by z jego użyciem polować na słonie. On jednak planuje coś innego i nie ma to nic wspólnego z amerykańskim prezydentem, którego wizyta staje się już tylko wspomnieniem. W Oslo atmosfera gęstnieje z każdym dniem  i coraz głośniej słychać o neonazistowskich nastrojach. Demony wojny nigdy nie zniknęły, chociaż przez lata pozostawały uśpione.

Czytaj dalej

Steena Holmes - Szukając Emmy


Steena Holmes, Szukając Emmy [Finding Emma], tłum. Tomasz Illg, Znak, 2013, 351 stron.

Trzyletnia Emma nie zniknęła w zatłoczonym centrum handlowym, nikt obcy nie zabrał jej po cichu z placu zabaw pełnego dzieci, ani nie wciągnął nagle do samochodu z przyciemnionymi szybami – dziewczynka w jednej chwili była w domu, a w drugiej zniknęła bez śladu. Wystarczyła chwila nieuwagi, niezamknięte drzwi i ból straty oraz niepewności na dobre rozgościł się w czterech ścianach i sercach pewnej rodziny. Po dwóch latach Megan nadal nie może się pogodzić ze zniknięciem córki i wierzy, że jeszcze kiedyś będzie miała szansę powiedzieć jej jak bardzo ją kocha.

Steena Holmes sięgnęła po temat, które niejednokrotnie pojawia się w literaturze – zaginięcie dziecka. Liczyłam na to, że uda się jej w stworzoną historię tchnąć pewną świeżość spojrzenia lub zaskoczyć mnie rozwiązaniami fabularnymi – ani jedno, ani drugie nie miało miejsca, ale nie oznacza to, że  żałuję czasu spędzonego przy „Szukając Emmy”. Dosyć daleko mi do zachwytu, ale pewne elementy tej powieści na pewno doceniam.

Czytaj dalej

Marta Kisiel - Nomen Omen


Marta Kisiel, Nomen Omen, Uroboros, 2014, 336 stron.

Nomen Omen” to jedna z tych książek, z którymi łatwo polubić się już od pierwszej strony. Wystarczyła chwila, żebym zapomniała o mocno przeciętnej powieści, którą skończyłam niedawno czytać i zatopiła się w codzienności stworzonej przez Martę Kisiel. Codzienności często zabawnej, chwilami pozytywnie absurdalnej, a gdzieś w tym wszystkim też przekornej, magicznej (fantastyczne elementy mają tu swój udział) i momentami poważnej. Ta książka to taki kociołek, w którym składników pojawia się sporo, ale wszystkie są sprytnie połączone i dobrze doprawione, a przez co każdy kolejny kęs (strona) to duża przyjemność i apetyt na więcej.

Salka, a właściwie Salomea (imię bardzo oryginalne, ale jego posiadaczka raczej nie jest z tego względu specjalnie szczęśliwa) postanawia wyprowadzić się z domu, gdzie życie utrudniają jej nieco pokręceni rodzice i nieodpowiedzialny, często oderwany od rzeczywistości (w oczach bliskich jednak genialny, z widokami na doktorat) brat Niedaś. Wyjeżdża do Wrocławia, by tam podjąć pracę w uniwersyteckiej księgarni i wreszcie oddychać pełną piersią. Wizję wolności wprawdzie zakłóca dziwna aura wokół domu, w którym ma wynajmować pokój, ale przecież poza odrobinę niepokojącą staruszką i papugą wcinającą wafle nie ma tam nic, czego można by się bać. Może ewentualnie dziwnych trzasków i głosów w elektronicznych urządzeniach, ale to pewnie tylko niewiele znaczące techniczne problemy. Z pewnością.

Czytaj dalej

Robin Cook - Gorączka

Robin Cook, Gorączka [Fever], tłum. Marek Mastalerz, Rebis, 1999, 336 stron.

Sporo czasu minęło od mojego ostatniego spotkania z Robinem Cookiem, a chociaż czytany wtedy „Marker” miał kilka słabszych punktów, to był jednak na tyle sprawnie i ciekawie napisaną powieścią, że do kolejnego tytułu amerykańskiego autora podeszłam z entuzjazmem. Niestety, „Gorączka” okazała się sporym rozczarowaniem i podejrzewam, że gdyby nie poznała wcześniej możliwości Cooka, teraz poważnie bym się zastanowiła nad sięganiem po kolejne jego książki.

Charles Martel znalazł się w momencie swojego życia, w którym znowu potrafi czuć się szczęśliwy. Od zachorowania żony na białaczkę i jej śmierci minął już pewien czas i mężczyzna zdołał krok po kroku poukładać sobie codzienność. Spotkał na swojej drodze bratnią duszę, ma troje dzieci, które go potrzebują oraz pracę, dającą mu poczucie, że robi coś ważnego – walczy z rakiem, próbując wynaleźć lekarstwo, mogące uchronić od śmierci wiele osób. Los wybitnie sobie z niego jednak zakpi, dotykając białaczką również jego córkę. A gdy okaże się, że jej choroba może nie być przypadkiem, cały poukładany na nowo świat zacznie się walić.

Czytaj dalej

Matthew Quick - Wybacz mi, Leonardzie


Matthew Quick, Wybacz mi, Leonardzie [Forgive Me, Leonard Peacock], tłum. Jacek Konieczny, Wydawnictwo Otwarte, 2014, 406 stron.

Leonard planuje zabić swojego kolegę ze szkoły, a następnie popełnić samobójstwo. Wszystko jest już przygotowane – pistolet w plecaku, a tuż obok zapakowane w różowy papier prezenty, które zamierza wręczyć konkretnym osobom przed ostatecznym rozrachunkiem z życiem. Dzień wybrany nie bez powodu – osiemnaste urodziny, o których nikt zdaje się nie pamiętać, chociaż to tylko jedna z rys na codzienności Leonarda.

W pierwszej chwili powieść Matthew Quicka skojarzyła mi się z książką Jodi Picoult „Dziewiętnaście minut”, w której siedemnastoletni Peter dokonał masakry w swoim liceum. U amerykańskiego pisarza klimat historii jest jednak zupełnie inny, a czytelnik towarzyszy głównemu bohaterowi przede wszystkim przed wydarzeniami, które ten ma w planach. Trzeba przyznać autorowi, że naprawdę sprawnie wszedł w rolę nastolatka, tworząc historię, która chociaż mi osobiście w pierwszej chwili wydawała się szalenie smutna, to w założeniu ma podnosić na duchu.

Czytaj dalej

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy