Jo Nesbø, Czerwone Gardło [Rødstrupe], tłum. Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2006, 424 strony.
Towarzyszyłam Harry’emu w Sydney („Człowiek nietoperz”) i w Bangkoku
(„Karaluchy”), a teraz (nareszcie!) nadszedł czas przyjrzenia się jego
poczynaniom w Norwegii. Wizyta amerykańskiego prezydenta postawiła na nogi
chyba wszystkie możliwe służby, a Hole (trochę ku swojemu zdziwieniu) otrzymał
zadanie nadzorowania jednego z odcinków przejazdu głowy państwa. Wszystko
dopięte na ostatni guzik, bez szans na jakiekolwiek odstępstwo od planu - przynajmniej w
teorii. W praktyce Harry Hole strzela do agenta Secret Service, burząc cały tak
skwapliwie budowany porządek wydarzeń. I mógłby się spodziewać wszystkiego, ale
nie tego, że przyniesie mu to awans na komisarza i przeniesienie do Policyjnych
Służb Bezpieczeństwa.
Stary człowiek umiera – zostało mu kilka miesięcy życia. Nie
rozpacza, nie przeklina losu, niczego obiecuje byle tylko dostać więcej czasu.
Wiele przeżył, ale nie wszystko jeszcze zrobił. Kupuje karabin snajperski z
czasów drugiej wojny światowej o takiej sile rażenia, że spokojnie można by z
jego użyciem polować na słonie. On jednak planuje coś innego i nie ma to nic wspólnego
z amerykańskim prezydentem, którego wizyta staje się już tylko wspomnieniem. W
Oslo atmosfera gęstnieje z każdym dniem i coraz głośniej słychać o neonazistowskich nastrojach.
Demony wojny nigdy nie zniknęły, chociaż przez lata pozostawały uśpione.
- 25.02.2016
- 30 Komentarze