Edgar Allan Poe – Opowiadania prawie wszystkie


Edgar Allan Poe, Opowiadania prawie wszystkie, wybór i tłum. Sławomir Studniarz, Marginesy, 2021, 592 strony.

Takiego niezdecydowania i wewnętrznego rozdarcia, które wywołał we mnie Edgar Allan Poe swoimi opowiadaniami, nie czułam już dawno. Tak naprawdę miałam nikłą wiedzę o tym, czego mogę się spodziewać po jego piórze, a mimo to jeszcze długo przed lekturą zadomowiło mi się w głowie przekonanie, że to będą zdecydowanie moje klimaty. I cóż, okazało się, że trochę tak, ale też trochę zdecydowanie nie.

Czytaj dalej

Emily Henry – Beach Read

 Emily Henry, Beach Read, tłum. Aleksandra Weksej, Wydawnictwo Kobiece, 2021, 438 stron.

Często zdarza mi się zapominać, jak świetnie potrafię się bawić przy takich lekkich, niewymagających powieściach (idealnym przykładem są na przykład „Współlokatorzy” Beth O’Leary). Sięgam po nie mocno z doskoku i zazwyczaj nie mam specjalnych oczekiwań, a niejednokrotnie okazuje się, że to było bardzo przyjemnie spędzone kilka godzin. Nie miałam jakiegoś głębokiego przekonania, że „Beach Read” na pewno mi się spodoba, a i początek nie od razu mnie wkręcił w życie bohaterów, ale ostatecznie dostałam właściwie wszystko to, co w takich historiach lubię. 

Czytaj dalej

Peter Mohlin, Peter Nyström – Ostatnie życie



Peter Mohlin, Peter Nyström, Ostatnie życie
[Det sista livet], tłum. Maciej Muszalski, Czarna Owca, 2020, 526 stron.
Zbrodnia z Karlstad, tom 1

Próbuję jakoś poskładać w całość swoje odczucia po lekturze „Ostatniego życia” i nie do końca potrafię tę książkę jednoznacznie ocenić. Z jednej strony to udany debiut - solidny kryminał z ciekawymi bohaterami i w przemyślany sposób poprowadzoną intrygą. Z drugiej nie wciągnął mnie na tyle, żebym nie mogła się od niego oderwać, nie czułam jakiegoś szczególnego napięcia, a rozwiązanie odgadłam dosyć szybko.

Czytaj dalej

Alaitz Leceaga – Córy Ziemi


 Alaitz Leceaga, Córy Ziemi [Las Hijas de la Tierra], tłum. Jerzy Żebrowski, Albatros, 2021, 544 strony.

Klaruje mi się w głowie myśl, że są takie książki, które nie zachwycają od pierwszej do ostatniej strony, a mimo to jest w nich coś, jakiś niezaprzeczalny urok, sprawiający, że nie da się wobec nich pozostać obojętnym. Dokładnie tak mam z „Córami Ziemi” – powieścią, która momentami mnie drażniła, jakbym nie była wstanie uchwycić kierunku tej historii, a jednocześnie była na tyle klimatyczna, że wciąż mam w głowie obrazy, które wywołała.

Czytaj dalej

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy