Wprawdzie z poprzedniego stosu zostały mi jeszcze dwie książki do przeczytania, ale ostatnio dotarło do mnie sporo ciekawych tytułów, za które zamierzam się w najbliższym czasie zabrać.
Eva García Sáenz de Urturi, Władcy czasu [Los seniores del tiempo], tłum. Katarzyna Okrasko, Muza, 2020, 512 stron.
Trylogia białego miasta, tom 3.
„Władcy czasu” to udane zakończenie Trylogii białego miasta –
do ostatniej strony dociera się z poczuciem, że to dobry moment na zamknięcie
pewnego etapu dla bohaterów i postawienie ostatniej kropki dla czytelnika. Pierwszy
tom „Cisza białego miasta” nieco ostudził mój zapał wobec tej serii, drugi – „Rytuały wody” – zdecydowanie bardziej mi się podobał, a trzeci pokazał mi to,
co czułam już wcześniej – że czytam książki hiszpańskiej autorki z zainteresowaniem
i doceniam w nich sporo elementów, ale mimo to brakuje mi iskry, która by mnie
w nich rozkochała.
Melanie Benjamin, Żona lotnika. Kobieta, która podbiła niebo [The Aviator's Wife], tłum. Jolanta Sawicka, Muza, 2013, 400 stron.
„Żona lotnika” to jedna z tych książek, które niepozornie
stoją sobie na półce, niespecjalnie mocno domagają się uwagi i czekają
cierpliwie na swoją kolej. Kupiłam ją pod wpływem impulsu, przygniotłam stosem
innych tytułów i zapomniałam właściwie co konkretnie mnie w niej zaintrygowało.
Później spoglądałam czasem na grzbiet, wysuwałam spomiędzy innych książek, ale akurat
okładka, chociaż stosunkowo ładna, kojarzyła mi się raczej z jakąś prostą i lekką
powieścią. A później nadszedł moment, kiedy postanowiłam dać jej szansę i
poznać lepiej Anne Lindbergh – kobietę, która podbiła niebo i o której nie
wiedziałam właściwie nic. Aż do teraz.
Hanna Jameson, Ostatni [The Last], tłum. Pulina Broma, Czarna Owca, 2020, 422 strony.
Można stwierdzić po prostu, że Jon Keller przyleciał do
Szwajcarii na konferencję naukową, ale w to była w pewnym sensie ucieczka od rodzinnych
problemów. I może dałoby się jeszcze wszystko naprawić, gdyby nie fakt, że w
czasie jego pobytu w położonym na odludziu hotelu nastąpił atak nuklearny na Waszyngton
i inne miasta w różnych częściach świata. Nie wiadomo jak wielkie są
zniszczenia i czy w ogóle ktoś poza pozostałymi w L’Hotele Sixieme żyje. Jak
odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości? Brak łączności, kurczące się zapasy,
ludzie, którzy nie wytrzymują napiętej sytuacji... A do tego wszystkiego martwa
dziewczynka, którą ktoś z gości zamordował.
Harlan Coben, O krok za daleko [Run away], tłum. Magdalena Słysz, Albatros, 2020, 448 stron.
Dwie rzeczy nasuwają mi się od razu, kiedy myślę o powieści Harlana
Cobena „O krok za daleko”. Po pierwsze, że bardzo szybko się w niej zaczytałam
i – jak to często z książkami tego pisarza bywa – strony przewracały się
właściwie same. Po drugie, że czuję po lekturze niedosyt, jakby w całej tej
historii czegoś jednak brakowało – jakiegoś mocniejszego uderzenia, dającego
poczucie, że to coś więcej niż tylko poprawny thriller.
Arthur Conan Doyle, Powrót Sherlocka Holmesa [Return of Sherlock Holmes], tłum. Ewa Łozińska-Małkiewicz, Algo, 2017, 432 strony.
Watson, poza tym, że towarzyszy Sherlockowi Holmesowi w
niektórych sprawach, to jeszcze opisuje te najciekawsze, by pokazać geniusz
detektywistyczny swojego przyjaciela. Ten traktuje owe zapiski z pewną
pobłażliwością, bo widzi w nich raczej zbyt sensacyjne przedstawienie tego, co
się działo, zamiast skupienia się tylko i wyłącznie na faktach, dowodach i
wydedukowanych wnioskach. Lubię obserwować relację tych dwojga – są
zdecydowanie wobec siebie lojalni i oddani, chociaż czasami na pewne rzeczy
mają nieco inne spojrzenie. Tym razem miałam okazję się z nimi spotkać przy
okazji zbioru opowiadań „Powrót Sherlocka Holmesa”, w którym znajdziemy
trzynaście różnych spraw.