Dziewczyna z tatuażem, reż. David Fincher, 2011
Kiedy o tym myślę, to zdaję sobie sprawę, że podeszłam do
„Dziewczyny z tatuażem” w reżyserii Davida Finchera (znanego mi między innymi z
filmu „Azyl” i „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”) bez wielkich oczekiwań.
Nie wiem z czego to wynikało, ale potraktowałam seans trochę jak ciekawostkę i
nie miałam zamiaru przeżywać, że coś się nie zgadza z książkową wersją tej
historii, którą w „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” przedstawił Stieg
Larsson. Może nie chciałam się po prostu rozczarować, stąd ten początkowy
dystans, który – jak się okazało – był zupełnie niepotrzebny. Film, mimo pewnych
zastrzeżeń (muszę trochę po marudzić, po prostu muszę), przypadł mi do gustu.
Właśnie zakończył się proces o zniesławienie, w którym
dziennikarska reputacja Mikaela mocno ucierpiała. Postanawia usunąć się w cień,
a przyjęcie zlecenia od wiekowego i bogatego przedsiębiorcy staje się dobrym
rozwiązaniem. Tym bardziej, że sprawa jest dosyć intrygująca – wiele lat temu
wnuczka Henrika Vagnera zniknęła bez śladu – starszy pan jest przekonany, że
zabił ją ktoś z rodziny i osoba ta co roku mu o tym przypomina, wysyłając w
ramce zasuszone rośliny. Prawie wszyscy podejrzani mieszkają blisko siebie, a
Mikael ma pod pozorem pisania biografii przejrzeć zgromadzone materiały,
pobudzić wspomnienia i spróbować znaleźć to, co kryją wydarzenia z przeszłości,
a co z jakiegoś powodu wciąż pozostaje w cieniu.
- 25.04.2017
- 16 Komentarze