Megan Bradbury, Wszyscy patrzą [Everyone is watching], tłum. Magdalena Słysz, Czarna Owca, 2017, 310 stron.
Najpierw – jeszcze przed lekturą - spojrzałam na „Wszyscy patrzą”, dotknęłam i oceniłam powierzchownie, skupiając się na tym, jak
została wydana. Byłam zachwycona – zdjęcie miasta ukryte pod pomysłową obwolutą,
twarda oprawa, delikatne tłoczenia, oszczędność kolorów. To jedna z tych książek,
które tak po prostu przyjemnie się trzyma w dłoni i ogląda, zastanawiając się
co też w sobie kryje. Miałam nadzieję, że przeniosę się dzięki niej do Nowego
Jorku i sprawdzę, czy znajdę w nim coś, co mnie zafascynuje.
Robert Mapplethorpe, Walt Whitman, Robert Moses, Edmunt
White – łączył ich Nowy Jork, a także posiadanie śmiałej wizji, chociaż
realizowanej w różnych dziedzinach – w fotografii, literaturze, architekturze.
Megan Bradbury postanowiła uczynić ich bohaterami swojej książki, tworząc
fabularyzowany zapis fragmentów ich życia i sprawiając, że zaczęłam się
zastanawiać, na ile to miasto ukształtowało ich losy, a na ile to oni zmienili miasto.
- 28.05.2017
- 18 Komentarze