Autor: Niall Williams
Tytuł: Dotknięci miłością
Tytuł
oryginału: Four Letters of Love
Tłumaczenie: Małgorzata Grabowska
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 1999
Liczba stron: 240
Po „Dotkniętych miłością” Nialla Williamsa sięgnęłam przypadkiem podczas
wizyty w bibliotece. Nie wiem czy skusiła mnie okładka czy opis, ale przyznam,
że po powrocie do domu i przeczytaniu kilku opinii na temat tego tytułu mój
entuzjazm nieco osłabł. I chociaż zwykle staram się przesadnie nie sugerować
tym, jak inni widzą daną książkę (wiadomo, że każdemu podoba się coś innego), to
jednak w głowie zakiełkowało mi ziarenko zniechęcenia i mimo woli przygotowałam
się na mocno średnią lekturę. I po raz kolejny przekonałam się, że gusta bywają
różne, a to w czym jedni widzą banalny romans, dla kogoś innego może być źródłem
zaskoczenia, a nawet zachwytu.
Tym razem nie zacznę od
tego o czym są „Dotknięci miłością”.
Po pierwszym kilkunastu stronach zrozumiałam bowiem, że w tym przypadku, to nie
sama fabuła odgrywa pierwszoplanową rolę. Tutaj to sposób pisania i
oddawania uczuć stanowi podstawową wartość... Niall Williams w tej
dziedzinie osiągnął coś, czego już dawno w żadnej książce nie spotkałam – każde
zdanie to muzyka, czysta słodycz dla duszy spragnionej pięknej oprawy słów. Nie
oznacza to wcale, że język postawiony został na takim piedestale, na który
zwyczajnemu czytelnikowi ciężko sięgnąć. To nadal są metafory i opisy, które
każdy z nas może swobodnie odczytywać i przeżywać. A jednocześnie takie, które
wymagają odpowiedniego nastroju, wyciszenia i zarezerwowania chwili bez
pośpiechu. O tak - Williams piszę absolutnie pięknie. W pełen emocji sposób, w
którym każdy fragment można odkrywać raz po raz na nowo.
- 29.09.2013
- 9 Komentarze