Igor Brudny wziął sobie chyba do serca popularny tekst o ucieczce w Bieszczady, bo rzeczywiście rzucił wszystko i wyjechał do małej drewnianej chaty w środku lasu. Po ostatnich wydarzeniach („Bagno”) czuł, że potrzebuje czasu, przestrzeni i ograniczonego kontaktu z ludźmi. W okolicy częściej spotykał zwierzęta, a jedyny sąsiad, mający kawałek dalej swój barak smolarz zajmujący się wypałem drewna, nie był z tych, którzy chcieliby zacieśniać więzi. Nic jednak nie trwa wiecznie i ten względny spokój bieszczadzkiej natury zaburzyło brutalne morderstwo dwóch turystek. I może Brudny, niebędący przecież na służbie, by się w całą sprawę nie angażował, gdyby nie fakt, że dziewczyny były u niego w chacie przed zniknięciem, a działania miejscowej policji pozostawiały wiele do życzenia.
- 29.04.2024
- 8 Komentarze