„Zapomnij
patrząc na słońce” kojarzyła mi się przez rozpoczęciem lektury z dwoma
rzeczami – świetną, zapadającą w pamięć okładką i krążącymi mi gdzieś po głowie
pozytywnymi recenzjami tego tytułu. Wiadomo jednak, że ile osób, tyle opinii i
chociaż nastawienie miałam raczej pozytywne, to brałam pod uwagę, że pomysł
autorki na poprowadzenie fabuły może szybko rozbić się o mur moich oczekiwań. Z
lekkim dystansem, aby uczucie ewentualnego rozczarowania mnie później nie
przygniotło, zaczęłam czytać. Wraz z przelatującymi stronami miałam wrażenie,
że ta książka jest inna niż się spodziewałam. Jednocześnie jest to pozycja,
która zaskoczyła mnie tym, jak niezwykła
i świetna się okazała.
Hanka ma dopiero kilka lat, ale codzienność
do której musiała się przyzwyczaić daleka jest od wyobrażenia o szczęśliwym i beztroskim dzieciństwie, które powinno stać się jej udziałem. Zapracowany ojciec, księgowy w kopalni, mimo
że nie poświęca jej tyle czasu, ile powinien to jednak jest dla niej swego rodzaju
ostoją. Bieda wciska się wszelkimi możliwymi szczelinami do tej śląskiej
rodziny, a Janusz jako jej głowa zwyczajnie stara się łatać dziury jak tylko
potrafi najlepiej. Problem stanowi jednak matka Hanki – Sabina. Wiecznie
rozwrzeszczana i niezadowolona, zupełnie nie wpisuje się w obraz troskliwej
rodzicielki – dużo lepiej wychodzi jej nieustanne narzekanie, topienie smutków
w alkoholu i próby podrywania co drugiego mężczyzny na osiedlu. Dla córki i
męża w tym planie dnia po prostu brakuje miejsca. Czasami jednak Sabina
poświęca uwagę Hance – w chwilach gdy często bez powodu na nią krzyczy lub, co
gorsze, podnosi na nią rękę.
- 29.12.2013
- 15 Komentarze