Nicole R. Dickson - Irlandzki sweter

25.02.2013


Nicole R. Dickson, Irlandzki sweter [Casting off], tłum. Joanna Bogunia, Dawid Juraszek, Nasza Księgarnia, 2011, 416 stron.

Nie zawsze mamy czas czy możliwości na podróże (te małe i te duże), ale niejednokrotnie wzdychamy na widok zapierających dech krajobrazów zamkniętych w fotografii lub ograniczamy się do tzw. wędrowania „palcem po mapie”. W wymarzone miejsca możemy się przenieść jednak w bardzo prosty sposób – wystarczy sięgnąć po odpowiednią książkę i zatracić się w opisywanej w niej rzeczywistości. I choć przyznaję, że nie mam duszy podróżnika, to mimo wszystko z przyjemnością wybrałam się w wędrówkę dzięki kartom powieści  Nicole R. DicksonIrlandzki sweter.

Wyspa u zachodnich wybrzeży Irlandii staje się jednym z etapów życiowej podróży Rebeki Moray, która wraz z córką Rowan szuka swojego miejsca na ziemi. Bardziej niż malownicze krajobrazy przyciąga ją jednak, jako archeologa tkanin, możliwość zbadania tworzonych tam gansejów, czyli swetrów, których sploty składają się na niezwykłe historie życia. Jej podróż to także próba zapomnienia o wydarzeniach sprawiających, że panicznie obawia się o bezpieczeństwo córki, a zaufanie komukolwiek staje się dla niej wyczynem. Nie jest zresztą jedyną osobą w miasteczku, która ucieka przed koszmarami przeszłości – Sean, stary rybak od wielu lat zamyka się nie tylko na ludzi, ale i na wszelkie przejawy ich życzliwości i dobroci. Oboje zmagają się ze wspomnieniami, które nie pozwalają im spokojnie spoglądać w przyszłość.

Tak naprawdę nie spodziewałam się niczego szczególnego po tej pozycji, a nawet obawiałam się trochę, że poza urokliwą skądinąd okładką nie otrzymam nic więcej poza „czytadłem” do poduszki. Czy teraz, po przeczytaniu mogę stwierdzić, że czuję się zaskoczona, wstrząśnięta, a książka jest z serii tych niezapomnianych? Tego napisać nie mogę. Niemniej czuję się oczarowana historią, którą stworzyła autorka, szczególnie jej motywem przewodnim, czyli splotami wykorzystywanymi w gansejach, a będącymi odbiciem trudów, ale i szczęśliwych momentów życia. I chociaż nie po raz pierwszy spotykam się z wpleceniem szydełkowania w karty książki, to w tym przypadku wywarło to na mnie ogromne wrażenie.

Irlandzki sweter to powieść wzruszająca, ale nie w powierzchowny, tandetny sposób, a dodatkowo mająca w sobie tyle ciepła ile mieszkańcy wyspy o których opowiada. Faktem jest, że styl pisania autorki nie należy do specjalnie wyszukanych, a sama treść jest odrobinę przewidywalna – mimo to nadal uważam, że ta podróż była zdecydowanie fascynująca i na swój sposób magiczna. Zapraszam Was więc do odwiedzenia wyspy u wybrzeży Irlandii – w burzowy czas można tam usłyszeć niesamowity śpiew paszkota, a w barze u Toma napić się pysznego cydru.


  Garść cytatów:

Wiatr wiał Rebecce w plecy, gdy słuchała ryku fal. Celem jej życia było zgłębianie, badanie. Skupiona i milcząca pozwalała umysłowi wydobywać opowieści i znaczenia z przeszłości, zaplecionej w wełnie i bawełnie”. (s. 67)

Wspomnienie żyło jednak w nim, chociaż przyćmione upływem czasu i cierpieniem, a szczegóły melodii rozpłynęły się w przeszłości”. (s. 148)

Zastanawiam się, czy będziesz potrafiła rozpoznać oczy pełne miłości, gdy na ciebie spojrzą, czy też prochy twojej przeszłości wszystko ci przesłonią”. (s. 219)

Zobacz również

2 komentarze

  1. Ja również nie mogę powiedzieć o sobie, że mam duszę podróżnika, ale w podróż po Irlandii wybrałabym się z przyjemnością. Nawet jeśli mogłabym to uczynić za sprawą książki, bez wychodzenia z domu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Och jaka piękna okładka! I recenzja bardzo dobra :) koniecznie muszę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy