Aleksander Dumas - Dama Kameliowa

29.04.2013


Aleksander Dumas (syn), Dama Kameliowa, tłum. Stanisław Brucz, Hachette, 2005, 214 stron.

Ostatnio w XIX-wiecznym Paryżu byłam za sprawą Ksawerego de Montepina (tu) – tym razem uroki i cienie tego niezwykłego miasta mogłam odkrywać dzięki powieści Aleksandra Dumasa „Dama Kameliowa”. Początek wędrówki jest jednocześnie jej końcem, a granicę wyznacza śmierć. W jednym z paryskich apartamentów przy ulicy d’Antin nr 9 odbywa się licytacja rzeczy zmarłej trzy tygodnie wcześniej kurtyzany – Małgorzaty Gautier. Dumas z racji swojego upodobania do przedmiotów rzadkich i niepowtarzalnych postanawia wziąć w niej udział, a chociaż nabywa jedynie niewiele wartą książkę z pewną dedykacją – okazuje się ona przepustką do poznania historii nad wyraz niezwykłej. 

Kilka dni po owym zakupie u progu jego mieszkania zjawia się pewien mężczyzna dla którego ta zwykła z pozoru książka ma znaczenie o wiele większe niż można by przypuszczać. Armand Duval, bo o nim mowa, staje się w pewnej chwili faktycznym narratorem, dzieląc się opowieścią o miłości i zazdrości, szczęściu i cierpieniu , których przyczyną była Małgorzata Gautier – znana w Paryżu pani lekkich obyczajów. Jest to dla niego jakaś forma spowiedzi, próba pogodzenia się z własnymi wyborami i wydarzeniami, które doprowadziły do tragicznego zakończenia.

Klasyka – nie przepadam za tym określeniem (a jednocześnie trudno o lepsze), bo zawsze mam wrażenie, że wymusza ono na czytelniku patrzenie na dzieło w nieco inny, uprzywilejowany sposób. Budzi przeświadczenie, że skoro dana pozycja zyskała takie miano, to musi być w niej coś ponadczasowego i wyjątkowego, a jeśli ktoś tego nie zauważa niechybnie jest w jakimś stopniu ignorantem, nie potrafiącym docenić wartości „prawdziwej” literatury. „Damę Kameliową” od samego początku traktowałam jak każdą inną książkę bez doszukiwania się na siłę owej nadzwyczajności, czego efektem są odczucia którymi dzisiaj chcę się z Wami podzielić – te które faktycznie mi towarzyszyły, nie te które powinny.



Zacznę jednak od rzeczy nieco bardziej przyziemnej niż emocje – literówki. Nic nie poradzę, że jestem na nie uczulona i o ile gdy trafi się jedna lub dwie na daną pozycję to przymykam oko, ale większa ilość to kwestia drażniąca. Tym bardziej, że kłóci się to z eleganckim wydaniem za jakie miała chyba uchodzić posiadana przeze mnie wersja (swoją drogą mi nie przypadła do gustu, ale być może zwyczajnie marudzę). I tak na przykład na tej samej stronie ta sama Małgorzata ma najpierw na nazwisko Gauthier, a dosłownie kilka linijek później Gautier. Wypadałoby się zdecydować na jeden wariant.

Bohaterowie na samym początku nie wzbudzili we mnie jakiejś specjalnej sympatii – Armand mimo swojego wykształcenia wydawał mi się strasznie naiwny, a choć jego zachowanie można by tłumaczyć zaślepieniem miłością, to własne myśli i uczucia o których opowiadał zmieniały się jak w kalejdoskopie. Małgorzata z kolei jawiła mi się jako kobieta cyniczna, która już dawno uodporniła się na porywy serca, zamieniając je na wystawne życie. Domyślałam się jednak, że cała jej postawa, którą prezentuje światu skrywa coś więcej, dlatego też nie skreśliłam jej od razu. Zresztą trzeba przyznać, że w dalszej części książki i czytanie jest przyjemniejsze (początkowo szło mi dosyć opornie) i bohaterowie nabierają więcej kolorytu i niejednoznaczności. 

XIX-wieczny Paryż mimo całej swojej atrakcyjnej oprawy jest tak naprawdę miastem pełnym skandali, rozpasania, a przede wszystkim panującej dookoła hipokryzji. Kurtyzany, choć oficjalnie potępiane, tak naprawdę w mężczyznach budzą żądzę do tego stopnia, że gotowi są wydawać na nie niebagatelne sumy nawet ryzykując utratę majątku, a w kobietach wywołują zazdrość i ciekawość. Czy w takich okolicznościach jest miejsce na prawdziwą miłość między Armandem i Małgorzatą? Czy kurtyzana będzie zdolna opuścić scenę teatru dotychczasowego życia i wyrzec się roli, która zapewnia jej dostatek i wygodę? 

Chociaż od początku znamy zakończenie, zupełnie nie przeszkadza to z ciekawością śledzić losy tej niezwykłej pary. Całości dopełnia fakt, że historia nie jest jedynie autorskim wymysłem, ale zawiera w sobie dużą dawkę autentyczności (pierwowzorem Małgorzaty była Maria Duplessis). Mogłabym napisać, że pozycję tę po prostu wypada znać – w końcu określana jest jako arcydzieło zawierające historię wzruszającej i tragicznej jednocześnie miłości. Kłóciłoby się to jednak z tym co napisałam o klasyce literatury, a jeśli mam oceniać „Damę Kameliową” po prostu w kategorii romansu  to dla mnie za dużo było w nim patosu - szczególnie w relacji Armanda i Małgorzaty. Nie żebym była zupełnie nieczuła na to całe poświęcenie i emocje zawarte w historii, ale nie do końca przemawia do mnie forma przedstawienia całości. Być może zwyczajnie taka stylistyka  to niekoniecznie mój świat, ale nie wykluczam, że komuś o odmiennych upodobaniach ta powieść może podobać się znacznie bardziej. Tak czy inaczej podejrzewam, że do XIX-wiecznego Paryża w towarzystwie Dumasa raczej już nie wrócę, mimo że nie była to podróż zupełnie nieudana.


  Garść cytatów:

(…) łzy stają się tak rzadkie, że nie można ich darować pierwszej lepszej. Co najwyżej opłakiwani są krewni, którzy za to płacą, i to zależnie od ceny, jaką płacą”. (s. 11)

Jednakże należę do tych, którzy sądzą, że wielkie mieści się w małym. Dziecko jest małe, a przecież nosi w sobie człowieka. Mózg jest niewielki, a zawiera w sobie myśl. Oko jest tylko punktem, a ogarnia milę”. (s. 23)

My, panie, musimy kochać zmarłych, bo jesteśmy tak zajęci, że nie mamy nawet czasu kochać nic innego”. (s. 37)

Boją się ciebie jak dzikiej bestii, gardzą tobą jak pariasem, otaczają cię jedynie ludzie, którzy zawsze biorą więcej niż dają, i wreszcie pewnego pięknego ranka zdychasz jak pies, zgubiwszy przedtem wielu innych i siebie samą”. (s. 88)

Zobacz również

13 komentarze

  1. Dumasa czytałem kilkukrotnie, ale z bardzo różnym skutkiem. Potrafił mnie zachwycić (Trzej muszkieterowie), ale i zirytować. Po prostu nie wszystkie jego ksiażki, są pozycjami dla mnie. I Dama Kameliowa chyba takze nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co kojarzę "Trzej muszkieterowie" to dzieło Aleksandra Dumasa, ale ojca ;) A co do "Damy Kameliowej" to wydaje mi się, że rzeczywiście nie przypadłaby Ci do gustu ;)

      Usuń
    2. Serio? :) No to ładnie, moja niewiedza w tym względnie jest ogromna, bo okazuje się, że być może czytałem różne książki różnych autorów, a brałem ich za jednego. Stąd też może ta rozbieżność w jakości i wrażeniu jakie na mnie robiły te pozycje.

      Usuń
  2. Mam dwie ksiazki Dumasa w bibloteczce, ale nie wiem czy je przeczytam. Troche obawiam sie, bo twoja opinia nie jest za dobra.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zachwycałam się Trzema muszkieterami i byłam przekonana, że pozostałe książki Dumasa są równie dobre i miałam je w planach. A tu takie rozczarowanie! Wygląda na to, że będę musiała się poważnie zastanowić zanim przeczytam Damę Kameliową :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o! właśnie przeczytałam Twoją odpowiedź do komentarza Simona, że autor Trzech Muszkieterów to Aleksander, ale ojciec, więc nie ma co się sugerować :)

      Usuń
  4. Dla mnie sympatia w stosunku do bohaterów odgrywa większą rolę. Postać nie musi być idealną Mary Sue, ażebym uważała, że jej kreacja jest dobra. A uważam, że Małgorzata jest świetnie wykreowana, jako początkowa kobieta cyniczna. Armand to typowy bohater werteryczny, a "Cierpienie młodego..." jest geniuszem w czystej formie, dlatego jego portret psychologiczny także przypadł mi do gustu.
    Bardzo lubię patetyczną stylistykę romansów dawnych lat, dlatego powieść bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam żadnej książki tego autora, a skoro nie polecasz za bardzo ,,Damy Kameliowej" to nie będę jej raczej wypatrywać:)

    A odnośnie literówek, to ja poprawiam je w książce:) Nie zdzierżę błędów.:)

    OdpowiedzUsuń
  6. O proszę, klasyka u Ciebie na blogu. Ja niestety nie czytałam niż Dumasa, ale wiem, że muszę nadrobić tę zaległość.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety przyznam się bez bicia, że nie czytałam ani jednej pozycji autora :(

    OdpowiedzUsuń
  8. czytałam dawno temu i z tego co pamiętam, to książka zrobiła mnie lepsze wrażenie niż na Tobie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. tez czytalam i recenzowalam ostatnio "dame kameliowa" podobnie ja nawet ocenilam... nie przypadla mi do gustu niestety od poczatku w sumie, gdy autor przedstawil tego "placzliwego" Armanda...

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy