Elizabeth Jane Howard - Lata goryczy
17.09.2025Sięgając po trzeci tom Sagi rodu Cazaletów czułam się trochę tak, jakbym odwiedzała niewidzianą przez jakiś czas rodzinę. Rodzinę, która - jakkolwiek to zabrzmi - w ostatnim czasie nie jest może najbliższa i na wizyty nie czeka się z ogromnym utęsknieniem, ale jak już jesteśmy razem, to dobrze wiedzieć, co u poszczególnych osób się działo. Słucha się opowieści o codziennostkach z zainteresowaniem i momentami nawet z pewnym przejęciem, a później wraca się do domu z poczuciem miło spędzonych godzin, ale bez rozpamiętywania tego, o czym w czasie spotkania była mowa. Tak właśnie mam z kolejną powieścią Elizabeth Jane Howard.
To młodsze pokolenie, o którym pisałam poprzednim razem („Lata oczekiwania”) zaczyna wkraczać w dorosłość; dorośli też nie tkwią w miejscu i niejednokrotnie w ich życiu dokonują się zmiany, które przewartościowują to, jak wcześniej ich postrzegałam. W tle toczy się wojna i wszyscy wyczekują jej końca, ale w posiadłości rodziny Cazaletów i londyńskich domach konflikt tylko czasem smaga ich boleśnie, na co dzień stanowiąc bardziej stan uciążliwy niż prawdziwie niebezpieczny. Zagrożenie oczywiście istnieje, bywa że zagląda przez okna, puka do drzwi i sięga brudnymi łapami po tego czy innego członka rodziny, ale przez większość czasu stanowi raczej temat do dyskusji i coś, czego epicentrum jest gdzieś indziej.
Ostatnio brakowało mi trochę tej lekkości wejścia w historię rodziny Cazaletów, która czułam w pierwszym tomie („Lata beztroski”), ale na szczęście przy trzecim spotkaniu zaczytanie znowu okazało się przyjemnie łatwe. Elizabeth Jane Howard potrafi w taki sposób pisać o kolejnych wydarzeniach, że to (nie)zwyczajne życie staje się zajmujące. Wprawdzie nie w jakiś szalenie emocjonalny sposób, ale bardziej jako oderwanie o swojej codzienności i obserwowanie cudzej. A fakt, że już trochę się z bohaterami znam, sprawił, że ciekawiło mnie to, co w kolejnych latach się u nich działo, jakie decyzje podejmowali i w jakim kierunku zmierzali.
Nie ma w tym wszystkim jakiegoś patosu, nie ma na siłę wrzucanych zwrotów akcji. I za to tę sagę cenię. To opowieść o rodzinie, w której na przestrzeni kilku lat z jednej strony dzieje się sporo, bo zmiany dokonują się w życiu wielu jej członków, ale często też jest po prostu zwyczajnie. Co przygotować na obiad, co włożyć na spotkanie, gdzie ulokować gości, czy jechać pociągiem do domu czy zostać na noc w Londynie - takich błahostek jest tu sporo i ich natężenie może dla niektórych okazać się zbyt duże. Natomiast trzeba sobie powiedzieć, że w tym wszystkim są też tematy poważniejsze - czy wiara w to, że zaginiony na wojnie ojciec wróci jest już tylko mrzonką? Czy tkwienie w małżeństwie, które nie daje szczęścia ma sens? Jaki będzie świat po wojnie?
Dobrze mi z tym, że trochę zrewidowałam swoje oczekiwania wobec tej sagi i teraz traktuję ją bardziej jak okazję do obserwowania codzienności zupełnie innej niż moja, a nie do doświadczenia wielkich porywów serca. Polubiłam członków rodziny Cazaletów, więc spędzanie z nimi czasu to przyjemna rozrywka, w trakcie której z ciekawością odkrywam powoli kolejne warstwy poszczególnych postaci.
Garść cytatów:
„(...) strata powoli przestaje być jedyną lub główną rzeczą w głowie, ale kiedy sobie o niej przypominamy, zawsze czujemy to samo”. (s. 89)

0 komentarze
Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)