Haruki Murakami – Wszystkie boże dzieci tańczą

14.04.2016


Haruki Murakami, Wszystkie boże dzieci tańczą [Kami no kodomo-tachi wa mina odoru], tłum. Anna Zielińska Elliott, MUZA, 2014, 181 stron.

Haruki Murakami nie rozbija mnie swoimi słowami na milion kawałeczków, nie sprawia, że brak mi tchu i muszę walczyć z książkowym kacem. A jednak za każdym razem, gdy się z nim literacko spotykam, wywołuje we mnie wiele refleksji i zabiera w niby zwyczajny, a jednak nietuzinkowy świat. Nie kradnie mi serca, a mimo to zawsze znajdzie miejsce, w które je zadrapie i zmusi do zastanowienia się nie tyle nad stworzonymi bohaterami, co nad sobą samą. Nie jestem pewna czego dokładnie zabrakło we „Wszystkie boże dzieci tańczą”, ale spośród dotychczasowych tytułów, ten najkrócej zajmował moje myśli po lekturze.

Ludzie giną w wyniku strasznego trzęsienia ziemi, ale świat tak naprawdę wali się każdego  dnia – codziennie ktoś ma wrażenie, że coś go przygniata tak mocno, że trudno mu oddychać. Każdy z bohaterów zbioru sześciu opowiadań japońskiego pisarza z czymś się zmaga, czegoś szuka i gubi się, by czasem się odnaleźć, a czasem wręcz przeciwnie. Ich przeciętność stanowi w tym przypadku atut, bo wydają się wtedy bliżsi, nieoderwani od rzeczywistości, bardziej prawdziwi.

Przyzwyczaiłam się, że fabuła u Murakamiego to często połączenie prostej historii z niesamowitym klimatem, który trudno podrobić. Nie przeszkadzało mi do tej pory, że jakiś czas po przeczytaniu danego tytułu bardziej niż wydarzenia, w głowie pozostawały mi wrażenia (trochę inaczej było tylko po „Kafce nad morzem” – oba elementy ciągle we mnie siedzą). Tym razem jednak czuję niedosyt, bo już wiem, że „Wszystkie boże dzieci tańczą” pozostawi mniejszy ślad niż pozostałe książki. Pomyślę o ogniu z opowiadania „Krajobraz z żelazkiem” i zastanowię się nad rzeczywistą lub wyimaginowaną pustką tkwiącą w człowieku i jego poszukiwaniu czegoś więcej  (chociaż zupełnie inaczej niż to robił Hajime w „Na południe od granicy, na zachód od słońca”), ale to mała część tego zbioru opowiadań. Oczywiście, gdy spojrzę na poszczególne tytuły i dłużej się zastanowię, pewnie przypomnę sobie kilka obrazów i zobaczę kawałeczki danej historii – problem w tym, że to jednak trochę mało.

Haruki Murakami zadrasnął mnie odrobinę w czasie czytania, ale gdy zamknęłam ten zbiór opowiadań, inne myśli, bardziej drażniące, takie, które ściskają żołądek i wywołują wrażenie jakby coś ciężkiego rozsiadło się wygodnie na klatce, odniosły zwycięstwo. Po części myślę, że nie ma może w tym aż takiej dużej winy japońskiego pisarza – trafił po prostu na taki moment. Z drugiej, podskórnie czuję jednak, że gdyby te opowiadania miały większy ładunek emocjonalny i silniej wyczuwany niesamowity klimat, jaki autor potrafi stworzyć, wówczas łatwiej byłoby o dłuższą refleksję. Znalazłam we „Wszystkie boże dzieci tańczą” kilka punkcików, które zachowam na dłużej, a po resztę może wrócę innym razem.

Garść cytatów:

Nigdy się nie zastanawiałam, jak umrę. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Przecież na razie nie mam nawet pojęcia, jak będę żyła”. (s. 56)

Nasze serca nie są z kamienia. Kamienie mogą kiedyś rozsypać się w proch. Mogą stracić kształt. Ale serca się nie rozsypują”. (s. 87)


Zobacz również

22 komentarze

  1. Dla mnie to zdecydowanie najsłabsza książka Murakamiego. Taka krótka, a ledwie przebrnęłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, więc nie tylko ja nie byłam zachwycona :)

      Usuń
    2. Ja w ogóle lubię go w dłuższych formach, ale zwykle w zbiorach opowiadań coś dla siebie znajdę, atu nie podobało mi się nic. :(

      Usuń
    3. Na szczęście w swoim dorobku ma całkiem dużo książek, więc wrażeń można szukać gdzieś indziej ;-)

      Usuń
  2. Murakami przede mną. Głośno o tym autorze w pozytywny sposób, więc i ja muszę się przekonać :) http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy się w jego książkach odnajdzie, ale na pewno warto spróbować :) Polecam zacząć jednak od innego tytułu niż "Wszystkie boże dzieci tańczą". Mi do tej pory najbardziej przypadła do gustu "Kafka nad morzem", ale to specyficzna historia :)

      Usuń
  3. Widać, że Murakami potrafi skłonić do nutki refleksji, co bardzo mi odpowiada. Jego proza cały czas przede mną, masz pomysł, od czego zacząć? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi do tej pory najbardziej przypadła do gustu "Kafka nad morzem" i to było też moje pierwsze spotkanie z Murakamim, które zachęciło mnie do sięgania po kolejne książki :) Nie jest to prosta i zwyczajna historia, ale mnie urzekła :)

      Usuń
    2. Super, już sobie zapisałam tytuł i może zacznę od tego samego :)

      Usuń
    3. Ja też zaczynałam od "Kafki...". :D

      Usuń
    4. Czyli to może być całkiem niezły wybór na pierwsze spotkanie :))

      Usuń
  4. Dawno nie czytałam książek pisarza, ale pamiętam, że mi się podobała jego twórczość. Oryginalna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A któraś książka szczególnie przypadła Ci do gustu? ;)

      Usuń
  5. A ja dalej nie znam nic Murakamiego... wstyd!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marto, żaden wstyd :) Na pewno w tym czasie poznałaś wielu innych autorów :) A Murakami nigdzie nie ucieknie, poczeka aż będziesz miała chęć się z nim spotkać.

      Usuń
  6. czytalam i srednio.... wole moje ulubione TANCZ TANCZ TANCZ dansu dansu dansu ;) i fajne trampki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Tytułu o którym wspominasz jeszcze nie czytałam, ale wszystko przede mną :)

      Usuń
  7. Muszę w końcu zapoznać się z książkami Murakamiego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znam twórczości Murakamiego, ale jakoś nie potrafię się przemóc, żeby sięgnąć po jakąś jego książkę. Ale może kiedyś zaryzykuje. Czas pokaże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopóki nie poczujesz chęci na lekturę, to nie ma co się zmuszać :) Może kiedyś zachęcę Cię innym tytułem :)

      Usuń
  9. Szkoda, że tym razem Murakami Cię nie ujął swoim stylem. Może to dlatego, że były to opowiadania, a nie powieść? Faktycznie po przeczytaniu jego książek bardziej pamięta się wrażenia niż treść, bo autor stwarza bardzo oryginalny i specyficzny klimat. Mam wciąż w planie powrót do "Norwegian Wood", ale ciągle brakuje mi na to czasu i weny... PS. Jak zwykle zachwycasz zdjęciami. Dopiero po bliższym przyjrzeniu się zauważyłam, że Twoje buty są prawie identyczne jak te z okładki. :-) Super pomysł na ujęcie. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może Murakami rzeczywiście w krótszej formie mnie tak nie ujmuje :) Na półce czekają na mnie jeszcze dwie jego książki.
      Cieszę się, że zdjęcia Ci się Asiu podobają ;)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy