Peadar O’Guilin – The Call. Wezwanie

8.05.2017


Peadar O’Guilin, The Call. Wezwanie [The Call], tłum. Katarzyna Bażyńska-Chojnacka, Piotr Chojnacki, Czwarta Strona, 2017, 349 stron.

Niedosyt – to czuję po lekturze „The Call. Wezwanie”. Ciekawie zapowiadająca się historia i lekkie pióro sprawiające, że kolejne strony przewracały się same, było tym, co obudziło moje nadzieje na dawkę porządnie skonstruowanego świata i pełnych napięcia wydarzeń. Niestety, szczególnie w tym drugim przypadku, poczułam się nieco zawiedziona, chociaż w ogólnym rozrachunku książkę czyta się stosunkowo przyjemnie.

Nessa przebywa w szkole przetrwania, która ma za zadanie przygotować ją oraz innych nastolatków na Wezwanie. Nikt nie wie kiedy dokładnie każde z nich tego doświadczy, ale pewne jest, że te trzy minuty i cztery sekundy na które znikną i przeniosą się do Szaroziemi będzie dla nich walką o życie. W tamtym świecie, gdzie czas płynie inaczej, będą musieli tak naprawdę przetrwać cały dzień, uciekając i broniąc przed żądnymi zemsty Sidhe. Często też okaże się, że szybka śmierć byłaby wybawieniem, bo oprawcy lubią się brutalnie bawić się swoimi ofiarami.

Główna bohaterka ma w gruncie rzeczy niewielkie szanse na przeżycie. Tam, gdzie liczy się szybkość, ona musi walczyć o każdy krok, a sprawniej porusza się na naprędce tworzonych kulach niż na własnych nogach. Postanowiła jednak przetrwać i zamierza tego dokonać za wszelką cenę. Nessa z jednej strony stara się wszystkim udowodnić, że jest silna, ale z drugiej miękną jej kolana na myśl o jednym z chłopaków, chociaż stara się to ukryć nawet przed sobą. Autor na szczęście nie zrobił z niej głupiutkiej, zaślepionej młodzieńczymi porywami serca bezwolnej istoty, ale muszę przyznać, że - mimo swojej pozy - miała takie momenty, gdy do głosu dochodziły uczucia i lekkomyślność nimi wywołana. To, co było między nią, a Anto nie wzbudziło we mnie wielkich emocji, ale może po prostu już mnie takie nastoletnie zauroczenia jakoś niespecjalnie ruszają.



Peadar O’Guilin starał się stworzyć wyrazistych bohaterów i myślę, że mogę napisać, że są jacyś – trochę jednowymiarowi, ale jacyś. Mamy pewną siebie i momentami bezczelną Megan, która jednak murem stanie za przyjaciółką; jest Conor, który posiada cechy przywódcze i grupkę oddanych sobie ludzi, ale za nic ma słabeuszy i potrafi być brutalny; Anto nie robi zbyt wiele, żeby przygotować się na Wezwanie, bo trzyma się z daleka od przemocy; Nessa walczy ze swoimi ograniczeniami i ma zamiar przeżyć. Nie zapamiętam ich na długo, ale w miarę dobrze sprawdzili się w całej tej historii.

Tym, czego brakowało mi w „The Call” było napięcie. Chciałam czuć niepokój, mając świadomość, że w każdej chwili ktoś może zostać wezwany, ale prawdę mówiąc to ciągłe poczucie zagrożenia nie przenikało mnie zbyt głęboko. Czasami może leciutko drapnęło skórę, ale niewiele więcej. Mam wrażenie, że wynikało to trochę ze sposobu w jakim prezentowane były kolejne wydarzenia. Autor niby prowadzi całą akcję w konkretnym kierunku, jest kilka momentów, które mają przyspieszać bicie serca, ale ciągle mi czegoś w tym wszystkim brakowało. Jakby Peadar O’Guilin wypełniał pewien plan, odhaczał punkty i zabrakło iskry, która by mocniej to wszystko spajała.

Na pewno doceniam stosowane przez autora odwołania do mitologii i dosyć brutalną, ale ciekawą wizję Szaroziemi. Gdyby tylko bardziej to wszystko rozbudować, pokusić się o mocniejsze zarysowanie przeszłości i na dłużej zatrzymać się w tej nietuzinkowej przestrzeni, to mogłoby być naprawdę fascynująco. Irlandzki autor sięga po dosyć przerażające motywy i widać, że ma bogatą wyobraźnię, dlatego żałuję, że tego potencjału nie wykorzystał w pełni.



Jestem wobec „The Call. Wezwanie” trochę krytyczna, ale mimo wszystko jest to książka, którą szybko i całkiem dobrze się czyta. Spędziłam przy niej kilka miłych chwil, a to, czego mi w niej zabrakło, nie wywołało we mnie irytacji czy zniechęcania. Było mi raczej chwilami po prostu trochę szkoda, bo czułam, że z tej historii dałoby się wyciągnąć więcej.


 Garść cytatów:

(…) akceptuj dyskomfort, ale bądź świadomy szkód”. (s. 72)

~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.

Zobacz również

30 komentarze

  1. Jak Ty to robisz, że te zdjęcia są takie piękne?! O.o
    To niesamowity talent! Tak pięknie to wszystko dobierasz
    prostota zawsze w modzie :3

    A co do książki... na razie podziękuję. Ale rozumiem Twoje podejście, że czegoś brakowało, ale mimo wszystko książka jest w porządku ;) Też tak miałam ostatnio - niewykorzystane potencjały bolą :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martuś, dziękuję pięknie za uznanie dla moich zdjęć :) Lubię je robić, ale jestem zazwyczaj wobec nich dosyć krytyczna, więc cieszę się, że budzą w Tobie takie pozytywne odczucia. :)

      A książkę czytało się całkiem dobrze, chociaż to jednak za mało żebym mogła ją bez żadnego "ale" polecić :) Wiem, że to, co mi nie przypadło do gustu komuś innemu może tak nie przeszkadzać, ale ja czułam, że mogła powstać z tego ciekawego pomysłu znacznie lepsza powieść.

      Usuń
  2. Zwróciłam na tę powieść uwagę, ale mam tyle książek do przeczytania, że nie wiem czy na listę wcisnę jeszcze tę. Brak wielkiego napięcia i poczucie niewykorzystanego potencjału sprawiają, że na razie nie będę szukać tego tytułu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tyle, na ile znam Twój czytelniczy gust, to myślę, że ta powieść by Cię nie usatysfakcjonowała :) Znalazłam w niej kilka atutów, a autor ma potencjał, ale jest jednak dużo lepszych książek.

      Usuń
  3. Podejrzewam, że ta historia wywarłaby na mnie lepsze wrażenie, gdybym była dobrych kilka lat młodsza. Aktualnie nie kusi mnie ta powieść, więc odpuszczę ją sobie, bo i tak mam co czytać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, coś w tym jest - i może nie tyle zależy to od wieku, ile od zwiększających się wraz z czytaniem oczekiwań. Dziś szukam czegoś więcej niż kilka lat temu i pewnie dlatego "The Call" nie w pełni mnie usatysfakcjonowało.

      Usuń
  4. Jest na mojej liście pozycji do przeczytania, jak tylko ogarnę stosik i trochę fo uszczulę, robię zamówienie i przeczytam! :)
    aga-zaczytana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie przyjemnie porównać wrażenia! Trzymam kciuki żebyś miło spędziła przy niej czas :)

      Usuń
  5. Była mega przyjemna ale zabrakło mi w niej jakiegoś "wow". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajerwerków zabrakło, to prawda :)

      Usuń
    2. Dokładnie, właśnie taka i była. I chociaż podczas czytania towarzyszyły mi emocje, to już mało z niej pamiętam... Po drugi tom chyba nie sięgnę, do tego czasu już o niej zapomnę, tak podejrzewam.

      Usuń
    3. Ja prawdę mówiąc o drugim na razie nie myślę i wyczekiwać go specjalnie nie będę :)

      Usuń
  6. Zapoznałam się z opisem książki i jej opiniami i nie ukrywam, że to powieść zdecydowanie nie dla mnie.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze to jakiś plus wiedzieć, że dana książka nie jest dla nas :)

      Usuń
  7. Mam e-booka i niedługo się za niego zabiorę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawi mnie, jak ja podejdę do tej książki i czy też znajdę w niej jakieś niedociągnięcia. Niedawno kupiłam, więc pewnie za jakiś czas się przekonam, co i jak. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może na Tobie zrobi lepsze wrażenie :) Mi niestety brakowało sporo do zachwytu.

      Usuń
  9. Szkoda, że zabrakło w niej tej atmosfery, która potęguje napięcie. Mimo to zaciekawiła mnie fabuła i chciałabym kiedyś do książki zajrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może Małgosiu w Tobie wzbudzi więcej napięcia - tego Ci życzę :)

      Usuń
  10. Mamy bardzo podobne odczucia po lekturze tej książki, chociaż jeśli chodzi o postacie to uważam, że były one jednak nijakie. W konsekwencji u mnie zadziałało to tak, że nie utożsamiałam się z nimi, nie polubiłam ich i zabrakło mi emocji podczas ich "przygód". Wielkim plusem za to był świat Szaroziemi i same postacie Sidhe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kreacje bohaterów mogły być lepsze, to prawda :) Autor ma ciekawe pomysły, ale to jednak nie wystarczy, by powstała świetna książka. Jest przeciętnie, chociaż z przebłyskami czegoś dobrego - właśnie w Szaroziemi o której wspominasz :)

      Usuń
  11. Czekam na swój egzemplarz! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc już teraz trzymam kciuki za udane spotkanie z tą powieścią :) Wiem, że wielu osobom podobała się bardziej niż mi :)

      Usuń
  12. Średnio mnie zaciekawiła ta lektura, jeszcze się zastanowię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem i nie namawiam, bo i na mnie nie zrobiła jakiegoś wielkiego wrażenia :)

      Usuń
  13. Myślę, Kasiu, że krytycyzm powinien być wpisany w naturę refleksyjnej Czytelniczki, ponieważ opiera się przecież na głębokim doświadczeniu i wrażliwości, a dostrzeżenie i wskazanie niedostatków powieści świadczy tylko na Twoją korzyść. "Wezwania" nie miałam okazji czytac, ale zafascynowała mnie sama forma jego wydania :)

    Martwi mnie nieco niezbyt przekonująca konstrukcja bohaterów, lecz z drugiej strony nęci dobry pomysł na utkanie fabuły z mitologicznych odwołań i stworzenie ciekawej przestrzeni, wypełnionej bystrym nurtem zdarzeń :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydana jest naprawdę pomysłowo i ciekawie :) Szkoda, że historia mnie do siebie nie przekonała, bo miała potencjał :)

      Usuń
  14. Szkoda, że książka nie okazała się tak dobra jak wszystkie zapowiedzi, które o niej czytałam. Tym razem forma reklamy widocznie przerosła treść. Po Twojej recenzji mam wrażenie, jakby fabuła The Call była zainspirowana serią Endgame, w której bohaterowie również czekają na swoje "wezwanie" i walczą o przetrwanie. Niestety tamta seria mnie zawiodła, więc teraz już sama nie wiem czy sięgnę po Wezwanie jeśli nadarzy się taka okazja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serii Endgame nie czytałam, więc ciężko mi powiedzieć czy "The Call" ma z nią dużo wspólnego :) Pewnie potrafiłabyś to lepiej ocenić, gdybyś jednak po "The Call" sięgnęła :)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy