Tara Westover – Uwolniona

4.11.2019


Tara Westover, Uwolniona. Jak wykształcenie odmieniło moje życie [Educated], tłum. Barbara Szelewa, Czarna Owca, 2019, 448 stron.

Czy jest taka granica krzywdy wyrządzonej przez bliskie osoby, za którą nagle otwierają się oczy i widzi się ich inaczej? Jak daleko sięga miłość, lojalność i przywiązanie, jak mocno potrafią trzymać w miejscu zakorzenione wartości uznawane za jedyne właściwe? Gdzie szukać prawdy o własnej rodzinie, ale i o sobie i jak zrobić krok do przodu, by za chwilę nie wrócić do tego samego miejsca z ciężarem poczucia winy? Jak się uwolnić, by nie czuć, że za tę wolność zapłaciło się zbyt wysoką cenę? Autobiografia Tary Westover sprawia, że w głowie takich pytań pojawia się wiele i jak to w życiu zwykle bywa – nie ma na nie jednej, właściwej odpowiedzi.

Dla Tary Góra, na którą może spoglądać z rodzinnego domu, przez wiele lat jest pewnym punktem odniesienia, jej miejscem na Ziemi; podobnie jak punktem odniesienia dla jej mormońskiej rodziny jest ojciec, który wyznacza kierunek ich codzienności – to, w co wierzą, jak postrzegają świat, ale i siebie. Trzeba dążyć do samowystarczalności i przygotowywać się na Dni Ohydy; rząd próbuje przejąć kontrolę nad wszystkim, a szkoły publiczne to pranie mózgu; nikt nie potrzebuje lekarzy i szpitali – można korzystać z naturalnych metod leczenia i pokładać zaufanie w Panu. Te kilka elementów, które się w codzienności Westoverów przeplatają to tak naprawdę jedynie zarys, wierzchołek góry, pod którym kryje się znacznie więcej przekonań i wynikających z nich sytuacji, składających się na niejednoznaczny i niezwykle przejmujący obraz rodzinnych relacji.

Początek może się wydawać w pewnym sensie niegroźny, dający pole manewru i pozwalający uwierzyć, że w tej codzienności jest miejsce na miłość i zrozumienie. Zresztą przez całą książkę będą się przewijały takie chwile, kiedy będzie się wydawało, że trzeba tylko kimś mocno potrząsnąć, przemówić do rozsądku, dać drugą szansę i wszystko się jakoś ułoży. Ale czy rzeczywiście? Tara wiele razy otoczy się wypracowanym przez lata pancerzem, pozwalającym jej wierzyć, że nic z tego, co dzieje się w jej domu tak naprawdę jej nie dotyka, nie jest w stanie skrzywdzić, a więc nie jest wcale tak straszne. Dopiero czas i edukacja sprawią, że w tej zbroi pojawi się wyłom, a w jej myśleniu o bliskich i o sobie samej nastąpi zmiana.

„Uwolniona” to jedna z tych książek, które trudno jest opisać w prosty sposób, bo historia Tary i jej rodziny jest na tyle złożona, że zamknięcie jej w kilku zdaniach wydaje się niewłaściwe. Fascynuje, bo traktuje o ludziach żyjących inaczej, ale też zmusza do refleksji. Mogłoby się to skupiać tylko na ocenie postępowania poszczególnych członków rodziny, ale w gruncie rzeczy najbardziej liczy się Tara i to, jak wpłynęło na nią dorastanie w takim, a nie innym otoczeniu i jak długą drogę przeszła, by uwolnić się nie tyle fizycznie, co psychicznie od tego, co ją niszczyło. Ten proces przemiany nie nastąpił nagle i to doskonale w tej książce widać. Widać też siłę lojalności wobec bliskich i przywiązania do wpajanych wartości i przekonań; siłę, którą autorka musiała znaleźć w sobie, żeby podejmować kolejne wyzwania – nawet wtedy, gdy nie czuła się wystarczająco dobra, gdy miała poczucie, że sprzeniewierza się temu, czego ją nauczono w domu.

Bardzo dobra książka, wobec której trudno pozostać obojętnym.


  Garść cytatów:

Przez całe życie instynkt uczył mnie jednego – człowiek ma większe szanse, jeśli polega na sobie”. (s. 151)

Kobiety ruszyły w stronę wyjścia, ale drzwi były zablokowane – lojalnością, posłuszeństwem”. (s. 189)

Oni wyznawali skromność, myśmy ją praktykowali. Oni wierzyli, że Bóg ma moc uzdrawiania, my oddawaliśmy nasze rany w Jego ręce. On wierzyli w przygotowanie się do Drugiego Przyjścia, my naprawdę byliśmy na nie przygotowani”. (s. 225)

Potrafiłam znieść każdą formę okrucieństwa, ale nie dobroć”. (s. 329)

Ale uzasadnienie nie ma władzy nad poczuciem winy. Żadna ilość gniewu skierowane na innych nie zapanuje nad nim, bo poczucie winy nie dotyczy innych. Jest lękiem przed własną niedolą”. (s. 441)

~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.

Zobacz również

5 komentarze

  1. Dziękuję Ci kochana za recenzję tej książki, bo nigdy wcześniej o niej nie słyszałam, a teraz wiem, że koniecznie muszą ją przeczytać. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, coś czuję, że na Tobie też zrobi wrażenie :)

      Usuń
  2. Bardzo jestem ciekawa tej książki :)
    Pozdrawiam
    https://subjektiv-buch.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię książki skłaniające do refleksji, a o tej jeszcze wcale nie słyszałam, do tego ma oryginalną okładkę, przyciągającą wzrok!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogłaś się o niej u mnie dowiedzieć :) To wartościowa pozycja.

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy