Sam Lloyd – Przypływ

11.06.2023



 Sam Lloyd, Przypływ [The Rising Tide], tłum. Agnieszka Walulik, W.A.B., 2023, 448 stron.

Ależ poczułam radość, kiedy dowiedziałam się, że pojawi się u nas nowa powieść Sama Lloyda! Jego „Schronisko” zrobiło na mnie świetne wrażenie i nawet znalazło się wśród czterech najlepszych książek przeczytanych w 2021 roku. „Przypływ” dotarł do mnie przedpremierowo już jakiś czas temu, a ja mimo tego początkowego podekscytowania wcale nie rzuciłam wszystkiego, żeby po niego sięgnąć. Jak zwykle przy takich okazjach zaczęłam się obawiać zbyt wysoko postawionej poprzeczki… Teraz mogę wam już zdradzić, że druga książka Lloyda nie dorównała niestety tej pierwszej, ale to nie oznacza wcale, że okazała się rozczarowaniem.

Lucy jest pewna, że poukładają sobie wszystko z Danielem, że ich dziewięcioletni związek ma solidne fundamenty i nawet duże przeciwności losu, nie są w stanie nim zachwiać. Nie może jednak wiedzieć, że te dokumenty walające się na biurku, które powodują w żołądku ścisk i niepokój, są niczym w porównaniu z tym, co ją czeka. Ich pustą dryfującą na morzu łódkę można by było jakoś wyjaśnić, ale już wysłany z niej wcześniej sygnał SOS nie wróży niczego dobrego… To zresztą dopiero początek koszmaru, który roztrzaska na kawałki życie więcej niż jednej osoby…

Sam Lloyd genialnie radzi sobie z okiełznywaniem natury słowami. W „Schronisku” pokazał, że świetnie potrafi oddać atmosferę lasu, ale to w „Przypływie” dał prawdziwy popis niezwykle sugestywnego zderzenia z żywiołem. Nie raz i nie dwa czuje się tu siłę wody i tego, jak mały może okazać się człowiek w starciu z nią. Zresztą nie tylko w takich opisach autor wykazuje się godnymi pozazdroszczenia umiejętnościami pisarskimi, bo równie przejmująco jest, gdy mamy do czynienia z bohaterami. To, co przeżywa Lucy jest jak sztorm i nie sposób nie czuć siły tych emocji. A to nie jedyna osoba, w której uczucia łatwo się zaangażować, nawet jeśli czyjeś spojrzenie na świat nie jest nam wcale bardzo bliskie.



Sam Lloyd potrafi też tak bawić się czytelnikiem, że w pewnym momencie traci się pewność, kto w tej historii jest ofiarą i jacy tak naprawdę są bohaterowie. „Przypływ” doskonale pokazuje jak różnie może być postrzegana ta sama osoba i jak niewiele trzeba, by zasiać ziarno niepewności i by zmieniła się perspektywa. Na przestrzeni całej powieści pojawia się wiele ścieżek, którymi może ona powędrować i mimo że rozważałam całkiem sporo rozwiązań, to ostatecznie i tak byłam – przynajmniej częściowo – zaskoczona. Od pewnego momentu zresztą akcja tak się zagęszcza, że możliwe staje się niemal wszystko i już niczego nie jest się pewnym.

Wygląda na to, że „Przypływ” to kawał solidnej, zaskakującej i emocjonującej historii. I rzeczywiście nie waham się tak o niej napisać, ale nie było to dla mnie wcale takie oczywiste od samego początku. Zdecydowanie trudniej było mi się w niej zaczytać niż w „Schronisku” tego autora, a i poziom napięcia nie był od razu tak wysoki, jak poprzednio. Tu raczej powoli zanurzałam się w tę opowieść, by dopiero w pewnym momencie poczuć obmywające mnie fale  niepokoju, a z czasem zupełnie stracić grunt pod nogami. Wymagała więc ode mnie ta książka więcej cierpliwości i w ogólnym rozrachunku czuję się nią mniej wstrząśnięta niż przy poprzednim spotkaniu z Lloydem. Uważam jednak jednocześnie, że i tak niewielu pisarzy i pisarek potrafi tak sprytnie bawić się czytelnikiem, tak przekonująco budować klimat i sprawiać, że emocje bohaterów zdają się tak autentyczne. Dla mnie Sam Lloyd staje się gwarancją pokręconej historii i pozostaje mi tylko liczyć na to, że następnym razem dam się jej porwać od pierwszych stron.


  Garść cytatów:

Przedziwne, że czyjaś osobista tragedia może się spotykać z takim lękiem jak choroba zakaźna. Spojrzenie w oczy, jeden dotyk i pech przejdzie na drugą osobę”. (s. 47)

Potwornych myśli nie należy karmić, bo stają się rzeczywistością”. (s. 130)

~~*~~
Za przedpremierowy egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
[współpraca reklamowa]
Premiera „Przypływu” Sama Lloyda 14 czerwca.

Inne książki Sama Lloyda na K-czyta

Zobacz również

12 komentarze

  1. Bardzo mocno zachęciłaś mnie do lektury tej książki. Bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Schronisko" mam na czytniku, ale jeszcze nie miałam okazji by się z książką zapoznać. Jeśli mi się spodoba zabiorę się i za ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z Twojej recenzji wynika, że autor sprawnie pisze i warto zwrócić na niego uwagę. Bardzo lubię wątki walki z żywiołem, więc czuję się zainteresowana tą książką. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że jest taki zaskakujący :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku tego typu powieści to jeden z większych atutów, tym bardziej, gdy takich książek czytało się już sporo :)

      Usuń
  5. Z tego co piszesz to fani książek z tego gatunku powinni być zadowoleni z lektury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tak - na mnie zrobiła bardzo dobre wrażenie.

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy