Carme Chaparro – Nie jestem potworem

21.02.2019


Carme Chaparro, Nie jestem potworem [No soy un monstruo], tłum. Agnieszka  Rurarz, Muza, 2019, 384 strony.
Ana Arén, tom 1.

Czytałam już kilka książek o nagłych zniknięciach dzieci (między innymi „Gdzie jesteś, Amando” Dennisa Lehane’a i „Dziewięć dni” Gilly Macmillan) i każda z nich w nieco inny sposób wgryzała się w temat. Najczęściej główna oś wydarzeń toczyła się wokół prowadzonego śledztwa i próby odkrycia prawdy, ale bardzo różne było zachowanie osób związanych ze sprawą i na inne elementy kładziony był nacisk. Byłam ciekawa jak poradzi sobie z taką tematyką Carme Chaparro i czy w jej historii znajdę coś, co mnie jakoś poruszy.

Wystarczy chwila nieuwagi, moment rozproszenia i mała rączka, którą jeszcze przed chwilą miało się w dłoni, znika i pozostawia ogromną pustkę. Czteroletni Kike rozpływa się w powietrzu w centrum handlowym, a przecież jego mamie tylko chwilkę zajęło odpisanie na wiadomość. Chłopiec znika bez śladu, a śledczy szybko dochodzą do wniosku, że ta sprawa przypomina podobne zdarzenie sprzed dwóch lat. Tamto dziecko – Nicolas – do tej pory się nie odnalazło... Nadinspektor Ana Arén mocno przeżyła brak rozwiązania tamtego zaginięcia i będzie się starała zrobić wszystko, by tym razem odnaleźć jakiś ślad.

Każdy krok śledczych obserwują media, a pierwsza na miejscu zdarzenia jest Inés Grau – reporterka popularnego kanału telewizyjnego, prywatnie znajoma Any. Można się domyślać, że autorka wykorzystuje swoje dziennikarskie doświadczenie, by pokazać realia pracy reportera telewizyjnego i chociaż ma ona z pewnością różne oblicza, to w „Nie jestem potworem” przebija się szczególnie pogoń za sensacją i dotarcie do takich informacji, które odpowiednio podgrzeją atmosferę wśród widzów. Całkiem sprawnie Carme Chaparro pokazuje też sposoby przesłuchiwania podejrzanych i tarcia, do których dochodzi w policyjnej jednostce i to nawet wtedy, gdy to odnalezienie zaginionego dziecka powinno być priorytetem.



Prym w tej powieści wiodą raczej kobiety (mimo że męskich postaci ogólnie nie brakuje) i to ich emocje szczególnie uwypukla autorka. Są fragmenty naprawdę przejmujące, ale raz czy dwa odniosłam wrażenie pewnej przesady w opisie niektórych reakcji. Doceniam jednak to, jak Carme Chaparro starała się wejść w skórę Any czy Inés i były momenty, kiedy naprawdę robiło to na mnie wrażenie.

„Nie jestem potworem” to stosunkowo wciągająca powieść, bo od pierwszych stron trwa się w niepewności co do losu Kike i nie sposób nie zastanawiać się, czy uda się go odnaleźć i dopaść sprawcę. Gdzieś po drodze zdarzają się jednak momenty, gdy tempo akcji niebezpiecznie zwalnia i wtedy z mniejszym zainteresowaniem przewracałam kolejne strony. Końcówka to już jednak powrót do naprawdę zawrotnej szybkości i porządna garść zaskoczeń. Z jednej strony Carme Chaparro postawiła na takie rozwiązanie, którego zupełnie się nie spodziewałam, ale z drugiej ciągle zastanawiam się czy w ogóle dało się je przewidzieć. Częściowo pewnie tak, ale czy wszystkie jego elementy można było – teoretycznie – wcześniej dopasować, śledząc historię bardzo uważnie? Tutaj właśnie zrodziła się we mnie wątpliwość, której nie potrafię jednoznacznie rozstrzygnąć. Tak czy inaczej hiszpańska autorka postawiła niewątpliwie na mocno złożone zakończenie całej sprawy.

Czytałam już lepsze powieści dotyczące zaginięć dzieci, ale „Nie jestem potworem” okazało się historią niezłą. Mam do niej kilka zastrzeżeń, ale znalazłam też warte uwagi elementy. Doceniam te momenty, gdy książka mnie wciągała, a także pokazanie emocji związanych ze zniknięciem dziecka i chęcią rozwiązania sprawy. W Carme Chaparro widzę potencjał, ale na razie jeszcze nie jestem do jej twórczości w pełni przekonana. Czekam więc na kolejne powieści i liczę na to, że one wstrząsną mną mocniej i porwą od pierwszej do ostatniej strony.


 Garść cytatów:

Z głębi wszystko widać lepiej. Życie można obserwować dokładniej, jeśli stworzy się odpowiednią perspektywę i mocno skupi wzrok na kierunku odwrotnym niż ten, w którym patrzą wszyscy”. (s. 20)

Czasami czuła się, jakby spadł jej na grzbiet cały ciężar świata, nieświadoma, że to przecież ona sama zarzuca go sobie na plecy. Bo chce wszystko zrobić. Do wszystkiego dotrzeć. Być za wszystko odpowiedzialna. Pragnąć wszystko rozwiązać. To się nie zmieni, póki ona sama nie zacznie zrzucać z siebie tego ciężaru”. (s. 256)

~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Muza.

Zobacz również

14 komentarze

  1. Już wkrótce, również będę czytała tę książkę i naprawdę jestem ciekawa, jakie będą mojemu odczucia po lekturze. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki, żeby Ci się spodobała, Agnieszko :)

      Usuń
  2. Ta książka zbiera dobre recenzje. I już czeka na mojej półce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam w takim razie na Twoją opinię, Wiolu :)

      Usuń
  3. Tematyka poruszona przez autorkę jest dość trudna, bo zaginięcia dzieci wzbudzają wiele emocji i nerwów. To walka z czasem i niepewnością. Jednak nie do końca jestem przekonana, chyba w tej chwili po prostu nie szukam takich historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jagno, nic na siłę :) A tematyka jest rzeczywiście trudna, chociaż w książkach poruszana dosyć często.

      Usuń
  4. Czytałam i moja opinia jest podobna do Twojej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że to zwolnienie akcji i Tobie doskwierało :) Może w kolejnym tomie serii obie będziemy bardziej usatysfakcjonowane :)

      Usuń
  5. Tematyka zaginięć prawie zawsze przyciąga moją uwagę, tak w życiu, jak i w powieściach, więc i teraz czuję się zainteresowana. Rozumiem, że autorka nie ustrzegła się mankamentów, ale mimo wszystko chciałabym poznać tę historię :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy da się przewidzieć rozwiązanie? Dobre pytania. Moim zdaniem nie, a to jednak minus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam wrażenie, że nie da się poukładać wszystkich elementów wcześniej, a szkoda, bo dawanie takiej szansy czytelnikowi jest tym, co w takich książkach szczególnie cenię.

      Usuń
  7. Przyznam, że najbardziej w książce zainteresował mnie tytuł ;) I trochę obawiam się tego zwolnienia akcji, o którym wspominasz w Twojej opinii o tej powieści. Ale odrobinę ciągnie mnie do tej książki, zwłaszcza że hiszpańskich autorów przewinęło się w moim czytelniczym życiu raczej niewielu. O ile w ogóle jakikolwiek się pojawił ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znasz już Zafóna, więc co najmniej jeden był :)) Tytuł ma znaczenie, ale sama książka nie wiem czy by Cię w pełni usatysfakcjonowała. Wiem, że masz wobec powieści spore wymagania, a w tej tematyce akurat ta - chociaż ma dobre strony - nie wytrzymuje porównania na przykład z "Gdzie jesteś, Amando?"

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy