Katarzyna Mlek - Zapomnij patrząc na słońce

29.12.2013

Katarzyna Mlek, Zapomnij patrząc na słońce, Oficynka, 2013, 256 stron.

Zapomnij patrząc na słońce” kojarzyła mi się przez rozpoczęciem lektury z dwoma rzeczami – świetną, zapadającą w pamięć okładką i krążącymi mi gdzieś po głowie pozytywnymi recenzjami tego tytułu. Wiadomo jednak, że ile osób, tyle opinii i chociaż nastawienie miałam raczej pozytywne, to brałam pod uwagę, że pomysł autorki na poprowadzenie fabuły może szybko rozbić się o mur moich oczekiwań. Z lekkim dystansem, aby uczucie ewentualnego rozczarowania mnie później nie przygniotło, zaczęłam czytać. Wraz z przelatującymi stronami miałam wrażenie, że ta książka jest inna niż się spodziewałam. Jednocześnie jest to pozycja, która zaskoczyła mnie tym, jak niezwykła i świetna się okazała.

Hanka ma dopiero kilka lat, ale codzienność do której musiała się przyzwyczaić daleka jest od wyobrażenia o szczęśliwym i beztroskim dzieciństwie, które powinno stać się jej udziałem. Zapracowany ojciec, księgowy w kopalni, mimo że nie poświęca jej tyle czasu, ile powinien to jednak jest dla niej swego rodzaju ostoją. Bieda wciska się wszelkimi możliwymi szczelinami do tej śląskiej rodziny, a Janusz jako jej głowa zwyczajnie stara się łatać dziury jak tylko potrafi najlepiej. Problem stanowi jednak matka Hanki – Sabina. Wiecznie rozwrzeszczana i niezadowolona, zupełnie nie wpisuje się w obraz troskliwej rodzicielki – dużo lepiej wychodzi jej nieustanne narzekanie, topienie smutków w alkoholu i próby podrywania co drugiego mężczyzny na osiedlu. Dla córki i męża w tym planie dnia po prostu brakuje miejsca. Czasami jednak Sabina poświęca uwagę Hance – w chwilach gdy często bez powodu na nią krzyczy lub, co gorsze, podnosi na nią rękę. 

To jednak nie wszyscy bohaterowie tej powieści – na pierwszym planie pojawia się także kruk – ten z okładki idealne pasuje do tego, który przewija się przez karty książki. Przygniata, dręczy, rani i sprawia, że sen małej dziewczynki przestaje być oazą spokoju, a staje się koszmarem pełnym makabrycznych wizji, które w jakiś dziwny sposób mają później odzwierciedlenie w rzeczywistości. A może ptak ma za zadanie ostrzegać Hankę i nie jest tak zły jak może się wydawać? Tylko jak do tego wszystkiego ma się ból, który jej zadaje i gra, którą z nią prowadzi? Z czasem okaże się zresztą, że odwiedza on nie tylko ją – spustoszenie sieje bowiem w więcej niż jednym tylko umyśle.


Katarzyna Mlek stworzyła bardzo autentyczny obraz dysfunkcyjnej rodziny, w której główny problem stanowi Sabina. Wielokrotnie w trakcie czytania miałam ochotę potrząsnąć tą kobietą żeby wreszcie przejrzała na oczy i zobaczyła coś poza czubkiem własnego nosa. Z drugiej strony doszukiwałam się w jej zachowaniu jakiejś głębszej przyczyny – nie zawsze przecież taka była, a i teraz miała (krótkie bo krótkie, ale zawsze) przebłyski uczuć. Były jednak chwile gdzie szok po tym, co zrobiła był tak duży, że musiałam odłożyć na chwilę książkę – i w tych chwilach, skrawki, ułamki jakiegokolwiek zrozumienia dla tej kobiety zupełnie się ulatniały.

Ogólny obraz nawet nie tyle warunków, co ludzi w otoczeniu jakich wychowywała się Hanka nie napawa optymizmem, a jednocześnie czytelnik zdaje sobie sprawę (chyba, że żyje w jakiejś wyobrażonej utopii), że taka rzeczywistość nie jest w gruncie rzeczy niczym niezwykłym – takie rodziny z problemami, takie nieodpowiedzialne matki, tacy wścibscy sąsiedzi szukający sensacji i takie dzieci, którym odebrano prawo do beztroskiego dzieciństwa – zdarzają się wszędzie. Katarzyna Mlek nie daje jednak prostych rozwiązań i może się okazać, że w życiu Hanki, Sabiny i Janusza pewien kruk miał znacznie więcej do powiedzenia niż oni sami.

Ostatnie strony kazały mi się zastanowić jak w ogólnym rozrachunku wypada cała powieść. Nie nazwałabym jej może genialną, ale bardzo dobrą – jak najbardziej. Świetnie skonstruowana i niebanalna fabuła w połączeniu ze zwyczajnym szarym katowickim osiedlem i autentycznie wykreowanymi bohaterami zdały egzamin. Język dostosowany do sytuacji, styl pisania dzięki któremu całą historię pochłania się w bardzo szybko i emocje, które towarzyszą czytaniu – takie połączenie lubię i dzięki niemu na pewno zapamiętam ten tytuł na dłużej. Żałuję tylko jednej rzeczy – że do tej pory niezbyt często (właściwie okazyjnie) sięgałam po literaturę rodzimych pisarzy – mam nadzieję, że po udanym spotkaniu z książką „Zapomnij patrząc na słońce” będę to robiła częściej.



 Garść cytatów:

Zdumiewał go nieodmiennie stosunek żony do Hanki. Wyglądało na to, że urodzenie córki było pierwszą i ostatnią rzeczą, jaką Sabina dla niej zrobiła”. (s. 14)

Śpij, kochanie, zapomnisz, jak spojrzysz na słońce”. (s. 15)

Zobacz również

15 komentarze

  1. Koleżanka obiecała mi pożyczyć ten tom :) oby spodobał mi się przynajmniej tak bardzo jak Tobie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem bardzo ciekawa tej książki, a i okładka robi wrażenie

    OdpowiedzUsuń
  3. Mną ta książka wstrząsnęła, jedna z najlepszych w tym roku :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mnie zainteresowałaś. Nie znam jeszcze pióra tej autorki, ale jesteś kolejną osobą, która poleca tą autorkę.

    Zachęcam do udziału w moim nowym wyzwaniu na rok 2014: CZYTAM LITERATURĘ AMERYKAŃSKĄ.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawa tematyka. Lubię takie ksiązki, może uda sie przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę nadrobić zaległości...zapisuję do przeczytania w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam w takim razie na Twoje wrażenia po lekturze :)

      Usuń
  7. okładka rzeczywiście świetna!! ja także dopiero zaczynam z rodzimymi pisarzami i jestem coraz bardziej zadowolona z tych "znajomości" ...nawet na święta mam większość książek polskich autorów;)) pozdrawiam poświątecznie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby takich zadowalających znajomości było jak najwięcej :)

      Usuń
  8. Też rzadko sięgam po książki polskich autorów, tej pisarki w ogóle nie kojarzę, a tu... widzę, że akcja się dzieje nawet w okolicach mego zamieszkania. Lubię taką tematykę, chętnie bym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka o dysfunkcyjnej rodzinie, biedzie i o nieszczęśliwym dzieciństwie mogłaby mnie zainteresować, więc będę pamiętać o tym tytule. Kobiety takie jak Sabina doprowadzają mnie do pasji.
    Dzięki za rzetelną recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sabina to rzeczywiście postać, której nie da się lubić i chociaż człowiek się stara zrozumieć to czasami - zwyczajnie się nie da.
      Książkę bardzo polecam!

      Usuń
  10. Swego czasu książka ta rzuciła mi się w oczy, ale jakoś o nie zapomniałam. Dzięki Tobie, wiem co muszę jeszcze przeczytać ;-)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy