Haruki Murakami - Po zmierzchu

2.04.2015

Haruki Murakami, Po zmierzchu [Afutādāku], tłum. Anna Zielińska-Elliott, MUZA, 2013. Liczba stron: 200
Zdjęcie robione wprawdzie nie w Tokio, ale przynajmniej po zmierzchu.

Trudno nie zauważyć, że u Murakamiego pewne motywy przewijają się przez kolejne książki. Zaczynam lekturę „Po zmierzchu” i bez problemu dostrzegam punkty, które pojawiły się w dwóch innych czytanych wcześniej powieściach („Kafka nad morzem”, „Na południe od granicy, na zachód od słońca”) takie jak chociażby tajemnicza kobieta, muzyka czy Tokio nocą. Mimo to nie mam poczucia, że autor ciągle pisze o tym samym. Gdyby stworzone przez niego historie zaczęły mi się po jakimś czasie zlewać, wówczas mogłabym się martwić, ale na razie każda z nich to zupełnie inna czytelnicza podróż – nie zawsze tak poruszająca, jakbym tego chciała, ale niewątpliwie wywołująca wiele refleksji.

Cała akcja „Po zmierzchu” rozgrywa się na przestrzeni jednej nocy, której upływ odmierzają umieszczone w książce zegary. W tym samym czasie, w różnych miejscach Tokio, dzieją się rzeczy, których jesteśmy świadkami. Z jednej strony biernie przyglądamy się wszystkiemu z pewnej odległości (dystans ten niejednokrotnie niebezpiecznie się zmniejszy), z drugiej zostajemy we wszystko mocno zaangażowani za sprawą narratora, który przybiera formę pierwszej osoby liczby mnogiej. To zabieg, który był dla mnie swego rodzaju nowością – początkowo pozostawałam trochę poza całą akcją, spodziewając się, że owe „my” niekoniecznie odnosi się do czytelnika, ale im dalej, tym mniej byłam tego pewna.

Mało tego, w trakcie czytania dostaniemy nawet wskazówki przywodzące na myśl oglądanie filmu – pokazane zostają nam kadry, a ktoś podpowiada w którą stronę patrzeć i na czym się skupić, aby nic nie umknęło naszej uwadze. Zbliżamy się i oddalamy, pojawiają się pytania i domysły, ale chociaż może to przypominać narzucanie pewnego punktu widzenia, to nie ogranicza jednak swobody interpretacji kolejnych obrazów i kreowania własnych wyjaśnień i odpowiedzi. Te filmowe skojarzenia nie towarzyszyły mi cały czas, typowe były dla fragmentów, w którym znajdujemy się w pokoju Eri Asai – dziewczyny, która śpi. To określa ją chyba najlepiej, bo wydaje się początkowo, że nic poza snem się tu nie dzieje. Do momentu, gdy w odłączonym telewizorze pojawi się obraz, a w jego centrum Mężczyzna bez twarzy.

Poza tym pokojem toczy się ożywione nocne tokijskie życie. W całodobowej restauracji dziewiętnastoletniej Marii przerywa lekturę książki chłopak z puzonem. Spotkali się już wcześniej, ale w tym miejscu są jak dwoje ludzi, którzy dopiero się poznają. W typowym love hotelu ktoś brutalnie pobija prostytutkę, zabierając jej wszystkie rzeczy. Po zmierzchu wiele się może wydarzyć – ktoś może odkryć swoje drugie oblicze, ktoś inny będzie szukał przyjaźni, a w czyimś rozżalonym i otoczonym barierą ochronną sercu coś wreszcie się zmieni.

Cała fabuła tak naprawdę nie jest w żadnym stopniu skomplikowana, a jedynym elementem, który jakoś odstaje od tej w istocie zwyczajnej rzeczywistości jest Eri, przypominająca trochę Śpiącą Królewnę. Chociaż to zdecydowanie ona wydaje się być w całej historii najbardziej tajemnicza (Czy się obudzi? Dlaczego zasnęła na tak długo? Kim jest Mężczyzna bez twarzy?) to przyznam, że mnie nie fascynowała jakoś szczególnie. Ciekawość się oczywiście pojawiła, ale bardziej zajmujące było obserwowanie Mari i poznawanie jej lepiej. Może dlatego, że wydała mi się pod wieloma względami bliższa. Zamknięta w sobie,  zagubiona i nie dopuszczająca do siebie innych. 

Jak zwykle Haruki Murakami posługuje się pozornie prostą historią, dodając do niej kilka tajemniczych elementów i pozwalając wybrzmiewać kolejnym niedopowiedzeniom. Zakończenie wielu rzeczy nie wyjaśnia, jakbyśmy na chwilę zostali wrzuceni w wir wydarzeń toczących się po zmierzchu, a o świcie musieli opuścić Tokio, domyślając się jedynie co będzie dalej. Japoński pisarz tworzy historie otwarte, ale pozostawiające nas z wybrzmiewającą gdzieś w tle muzyką i wieloma różnymi myślami. Tym razem o znaczeniu bliskości, niełatwych relacjach między rodzeństwem i codzienności, w której tkwimy, nic nie zmieniając, chociaż nie czujemy się szczęśliwi. Tak naprawdę jednak w każdym ta historia może wywołać inne refleksje, może też nie zrobić większego wrażenia jeśli ktoś w prozie Murakamiego się nie odnajduje. „Po zmierzchu” w moim odczuciu nie dorównuje „Kafce nad morzem”, (którą swoją drogą z biegiem czasu coraz mocniej doceniam), ale spotkanie z Murakamim za każdym razem jest dla mnie fascynującym doświadczeniem (co niezupełnie udaje mi się ująć słowami), dającym pole do domysłów, przemyśleń i zatopienia się w (nie)zwykłej codzienności.

Garść cytatów:

Ludzie mający dokąd iść i niemający się gdzie podziać. Zmierzający do jakiegoś celu i idący bez celu. Pragnący powstrzymać czas lub go przyspieszyć.” (s. 8/9)

Nie wolno się godzić na półśrodki. Są na świecie rzeczy, które da się zrobić tylko samemu, i inne, które da się zrobić tylko we dwójkę. Ważne jest, żeby je właściwie połączyć.” (s. 168)


--------

Zobacz również

26 komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Wiem Aniu, że u Ciebie zajmuje miejsce szczególne :) A który tytuł podobał Ci się najbardziej?

      Usuń
    2. "Kronika ptaka nakręczacza". :)
      Gdyby to nie była taka cegła, a na mnie nie czekałoby tyle innych książek, to chętnie przeczytałabym ją jeszcze raz, żeby powychwalać na blogu. :P

      Usuń
    3. Mnie do "Kafki..." tak ciągnie, bo jakoś z biegiem czasu doceniam ten tytuł coraz bardziej :) Mam jednak na półce tyle książek do czytania, że wiesz... no i samego Murakamiego też kilka nieprzeczytanych tytułów czeka, ale "Kroniki ptaka nakręcacza" nie mam - na razie :))

      Usuń
  2. Czytałam zaledwie dwie książki Murakamiego i ze smutkiem stwierdzam, że chociaż podobały mi się w trakcie czytania, to po czasie niewiele z nich pamiętam. Szkoda, bo myślałam, że specyficzny styl Murakamiego pozwoli mi dłużej cieszyć się tymi historiami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie szkoda, ale przynajmniej w trakcie czytania zajmowały Twoje myśli :)

      Usuń
    2. W trakcie czytania było super :)

      Usuń
  3. lubie Murakamiego ;) niedawno otrzymalam wlasne egzemplarze. Jednakze tego nie czytalam, teraz mam ochote :) Niep rzeszkadza mi ze cso tam powieli bo ajk zaczyna mczytac wszystko jkaby odchodzi w zapomnienie liczy sie tylko ta chwila ta ksiazka :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe, czy Murakami doczeka się w końcu Nobla... Nie wiem, czy na nią zasługuje, ponieważ nie czytałam żadnej z jego książek (jednej tylko nie dokończyłam i nie pamiętam - dlaczego!), ale bawi mnie. oczywiście w sensie pozytywnym, to oczekiwanie na nagrodę dla tego pisarza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. We mnie to jakichś szczególnych emocji nie wywołuje, ale domyślam się, że można z utęsknieniem czekać na nagrodę dla autora, szczególnie gdy ma się przeświadczenie, że na nią zasłużył :))

      Usuń
  5. Właśnie zostałaś nominowana przeze mnie do zabawy:Liebster Blog Award:) Pytania znajdziesz tu: http://tu-sie-czyta.blogspot.com/2015/04/oho-czas-na-mnie.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło! W wolnej chwili na pewno na pytania odpowiem :)

      Usuń
  6. Wstyd przyznać, ale ja jeszcze nie znam prozy tego autora. Cały czas pozostaje jedynie w sferze planów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żaden wstyd :) Skoro jest w planach to pewnie prędzej czy później uda Ci się go poznać :)

      Usuń
    2. U mnie tak samo...
      Jestem piekielnie ciekawa tego autora!

      Usuń
    3. I ja też bardzo chcę poznać jego twórczość! Mam nadzieję, że już niedługo:)

      Usuń
  7. Uwielbiam Murakamiego, choć póki co czytałam jedynie 1Q84. Nie wydaje mi się jednak, by jego powieści kiedyś mi się znudziły, mimo że są do siebie podobne. W 1Q84 też Murakami wyszedł od prostej historii, jak mówisz :-) Koniecznie muszę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1Q84 jeszcze na półce nie mam, ale słyszałam o tym tytule wiele dobrego, więc na pewno też przeczytam :) To sztuka w prostej historii zawrzeć tyle wrażeń :)

      Usuń
  8. We wstępie piszesz o kilku rzeczach, które powtarzają się w książkach Murakamiego i przyznam Ci, że w trylogii 1Q84 są one również, więc masz całkowitą rację ;) Uwielbiam prostotę tego pisarza. Tworzy historie ujmując je w bardzo krótkich i zwięzłych zdaniach, lecz nie da się ukryć, że ociekają one emocjami i strasznie porywają czytelnika :)) "Po zmierzchu" jest na mojej liście :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ciekawe te uczucia są u niego często nieoczywiste, nienazwane, a jednak nie ma problemu, żeby się w nie wczuć :) Chociaż z drugiej strony wiadomo, że nie do każdego trafią :)

      Usuń
  9. Nigdy nie czytałam nic tego autora, ale Eri przypominający Śpiącą Królewnę mnie zachęcił do sięgnięcia po tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypominająca raczej, bo to kobieta :) Cieszę Cię, że widzisz tu coś, co Cię zachęciło :)

      Usuń
  10. Bardzo lubię tego autora, choć przeczytałam tylko jego 2 zbiorki opowiadań :). Kupiłam niemal wszystkie jego książki (poza jedną) - czekają na swoją kolej do czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rzeczywiście jego pióro musiało Ci się spodobać, że tak zaopatrzyłaś swoją biblioteczkę :) A jakiego tytułu Ci brakuje? :)

      Usuń
    2. "Bezbarwny Tsuku coś tam" :) Ach, i nie mam 3 części 1Q94 czy jakoś tak :)

      Usuń
    3. To ciekawa jestem czy "Kafka nad morzem" Ci się spodoba :)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy