Carlos Ruiz Zafón - Pałac Północy

14.04.2015


Carlos Ruiz Zafón, Pałac Północy [El Palacio de la Medianoche], tłum. Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodán Casas, MUZA, 2011, 287 stron.

O północy, gdy jeden dzień przechodzi w kolejny, może zdarzyć się wszystko. Opuszczony, zrujnowany budynek zmienia się w oczach grupy nastolatków w niezapomniany pałac, stając się świadkiem spotkań sekretnego klubu Chowber Society, a wydarzenia z przeszłości dają o sobie znać, trawiąc ogniem wszystko, co spotykają na swojej drodze.

Thomas Caarter - dyrektor sierocińca St. Patrick’s  – z pełnym oddaniem od lat wychowuje kolejnych młodych ludzi, starając się zatrzeć przykre wspomnienia i przygotować ich na to, co po ukończeniu szesnastu lat ich czeka – dorosłe życie wypełnione trudnymi do przewidzenia losami. Gdy w 1916 roku pod drzwiami znaleziony zostaje koszyk z niemowlęciem, nie wie jak niewiele będzie w stanie zrobić dla chłopca, któremu nada imię Ben, a którego przyszłość wydaje się przesądzona.  Dołączony list, poza tym, że nie jest anonimowy jak można by się tego spodziewać, nie wyjaśnia wiele poza zapowiedzią wiszącego nad dzieckiem niebezpieczeństwa. Szesnaście lat później Ben jest zgodnie z regułami bliski opuszczenia murów sierocińca, a Chowber Society, który stworzył wraz z sześciorgiem przyjaciół, ma się spotkać po raz ostatni. I wtedy okazuje się, że przed klubem, mającym za zadanie miedzy innymi niesienie wzajemnej pomocy, czeka najtrudniejsze dotąd wyzwanie. Starcie z przeszłością nie będzie miało dla nich żadnej litości, bo gdy w kimś takim jak Jawahal płonie żądza zemsty, wszystko inne przestaje się liczyć.

Carlos Ruiz Zafón ożywił w „Pałacu Północy” pokaźną liczbę bohaterów, a chociaż nie każdy z nich jest potraktowany z taką samą uwagą, to jeżeli już pojawia się na kartach powieści, nie ma większych wątpliwości co przeżywa, nawet jeżeli emocje pozostają nienazwane. Każdy z członków Chowber Society odgrywa w nim jaką rolę, a umiejętności i silny charakter przydadzą się teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Isobel marząca o aktorskiej karierze umysł miała tęgi, a i odwagi nigdy jej nie brakowało; wysportowany Roshan ze zręcznością godną pozazdroszczenia rozprawiał się z każdym zamkiem; Siraj nie mógł pochwalić się fizyczną siłą, między innymi ze względu na swoją astmę, ale w głowie miał istną encyklopedię faktów; małomówny Michael bardziej niż słowami ukazywał swoje myśli tworzonymi w dużych ilościach rysunkami; Seth, niemal zawsze poważny, traktował niewiadomą jako wyzwanie, którą wystarczy zbadać, by odkryć co się za nią kryje; Ian od zawsze marzył o studiowaniu medycyny, a chociaż często pozostawał w cieniu, to stanowił podporę w grupie; Ben miał w sobie wiele skrajności, bywał zmienny, ale jednej rzeczy można było być pewnym – lojalności wobec przyjaciół. Do tej siedmioosobowej grupy dołącza Sheera, której życie choć inaczej niż pozostałych niepozbawione było wszystkich bliskich krewnych, to jednak stanowiło karuzelę ciągłych zmian i niepewności jutra.


Grupa nastolatków tworząca klub, spotykający się przez lata w tym samym miejscu nie jest może niczym szczególnie oryginalnym. Gdy jednak pojawia się czas zmierzenia się z prawdziwym niebezpieczeństwem, dopiero widać, że Chowber Society wykracza poza zabawę młodych ludzi i puste deklaracje, działając zgodnie z zasadą – jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. To oddanie i poświęcenie w imię przyjaźni, wzajemne zaufanie i wspólna przeprawa przez nawet najtrudniejsze wydarzenia jest bardzo budująca, a nawet poruszająca. Każdy z nas pewnie chciałby być częścią takiej grupy i mieć pewność, że niezależnie od tego, co by się działo – ma w niej wsparcie. Zafón w każdej kolejnej książce, czy to była „Marina”, „Cień wiatru” czy „Książę Mgły”, pokazuje, że przyjaźń daje w życiu tak wiele, że nie sposób jej przecenić, a ja wierzę, że nie robi tego przypadkiem.

Równie ważne miejsce w książkach hiszpańskiego autora zajmuje klimat miasta, w którym cała akcja się rozgrywa. Wprawdzie w Kalkucie z „Pałacu Północy” nie zakochałam się tak jak w Barcelonie z „Cienia wiatru” i „Mariny”, ale nie można odmówić pisarzowi barwnego i mocno sugestywnego ukazania różnych jej zakątków. Oczywiście jak to u Zafóna bywa, więcej jest tu mroku niż światła, ale to doskonale pasuje do aury, którą autor tworzy. Jest jak zawsze tajemniczo i chociaż pozornie szybko dowiadujemy się kto chce skrzywdzić Bena i Sheere, to niczego do końca nie można być pewnym. Standardowo (chociaż mi ten motyw u C.R. Zafóna zupełnie nie przeszkadza) obecne wydarzenia mają swój początek w tych, które miały miejsce w przeszłości. Nie można odciąć się od tego co było, bo ukryte demony prędzej czy później znajdą sposób, żeby wrócić, a wówczas ich siła rażenia będzie jeszcze większa.


Pałac Północy” należy do Trylogii mgły, ale chociaż jest tomem drugim to stanowi zupełnie odrębną historię niż „Książę Mgły”, więc nie ma konieczności czytania po kolei. Teoretycznie skierowany do młodzieży, jest powieścią, w której można się zatopić niezależnie od wieku. Łączy w sobie szczyptę magii, kilka tajemnic, ciekawy klimat, wciągającą akcję, a przede wszystkim jest po prostu mądrą opowieścią, mającą głębsze przesłanie. I to nie jedno. Ich odkrywanie natomiast sprawia przyjemność i zajmuje myśli na dłużej. „Pałac Północy” nie jest jednocześnie tak dobry jak „Marina” czy „Cień wiatru”, ale ma w sobie wiele niezaprzeczalnego uroku, któremu łatwo się poddać.


  Garść cytatów:

Jeszcze nie odebraliśmy lekcji o tym, że Diabeł po to stworzył młodość, byśmy popełniali błędy, a Bóg wymyślił dojrzałość i starość, byśmy mogli za te błędy płacić”. (s. 111)

Boimy się tego, co jest najbardziej do nas podobne”. (s. 237)

Trylogia Mgły
Książę Mgły | Pałac Północy | Światła września


Zobacz również

16 komentarze

  1. Czytałam, chyba ta część podobała mi się najbardziej z całej trylogii młodzieżowej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede mną jeszcze "Światła września" i dwa tytuły z cyklu Cmentarz Zapomnianych Książek :)

      Usuń
    2. To samo chciałam napisać:)

      Usuń
  2. Mnie Zafon w wydaniu młodzieżowym jakoś nie przekonuje. Zdecydowanie wolę jego książki dla dorosłych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo - nie każdemu przypadną do gustu :) Z tego co widziałam "Marina" też jest zaliczana do młodzieżowych (tak mi się przynajmniej wydaje), a urzekła mnie mocno :)

      Usuń
  3. Znam Zafona i lubię go. Tej książki nie czytałam ale to tylko kwestia czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Zafona, "Cień wiatru" mnie absolutnie oczarował :) Sięgnęłam też po te powieści dla młodszych czytelników i również przypadły mi do gustu. Nie znam jeszcze "Pałacu północy", ale swój egzemplarz mam w domu już od jakiegoś czasu, więc może wkrótce się zmotywuje, żeby po niego sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motywuj się motywuj :) Ja z Zafónem zawsze miło spędzam czas :)

      Usuń
  5. nie czytalam nic tego autora. Gdzies mi cien waitru rpzed oczami migal. Rozumiem ze powinnam biec i zabrac ze soba jego dziela? :D takei mam odczucie bynajmniej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! :) Zaczęłabym jednak od "Mariny" lub "Cienia wiatru" właśnie :)

      Usuń
  6. Mam tę książkę w domu, ale jeszcze jej nie czytałam. Muszę nadrobić zaległości.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaczęłam kiedyś czytać, ale nie przekonała mnie ta książka... za to całą serię Cmentarz Zapomnianych Książek i Marinę uwielbiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystkich przekonuje Zafón w wydaniu młodzieżowym ;) Z "Cmentarza..." mam jeszcze dwa tytuły do przeczytania i liczę na ciekawą lekturę :)

      Usuń
  8. Kurczaki, byłam pewna, że komentowałam ci już tego Zafona. Mnie po beznadziejnych "Księciu Mgły" odechciało się tego autora na dłuuuugo. Ale pewnie przeczytam jeszcze coś jego. Byle nie te młodzieżówki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, polecam "Cień wiatru" - myślę, że przypadłby Ci do gustu :)

      Usuń
    2. Moja mama ma całość, więc pewnie przeczytam, bo ona była też zachwycona.

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy