Monika Glibowska – Andumênia. Przebudzenie

8.12.2016


Monika Glibowska, Andumênia. Przebudzenie, Czwarta Strona, 2016, 705 stron.

Z książką Moniki Glibowskiej jeszcze przed lekturą przeżywałam różne nastroje. Cieszyłam się kiedy do mnie dotarła, spojrzałam przychylnym wzrokiem, pogłaskałam  i na chwilę odłożyłam na półkę. Nie czekała tam wcale bardzo długo, a jednak jakoś minął mi zapał do czytania. Trochę zaczęłam się obawiać, że nie odnajdę się w świecie stworzonym przez autorkę, co oznaczało tyle, że odezwał się mój dawny dystans do fantastyki. Trudno to logicznie wyjaśnić, bo wcale nie mam z nią złych doświadczeń (ostatnio wróciłam na przykład do „Hobbita” J. R. R. Tolkiena i świetnie się bawiłam, a nieco wcześniej zachwycił mnie „Czas Żniw” Samanthy Shannon) – faktem jest jednak, że brakowało mi początkowego entuzjazmu, gdy otwierałam „Andumênię. Przebudzenie”.

Po krwawej wojnie z Zineańczykami  skrzydlaci Andumêńscy generałowie zostali uśpieni na prawie 120 lat. Obecna władczyni kraju raczej nie w duchu wielkiego patriotyzmu, ale w imię własnych interesów zleca ich wybudzenie, uznając, że ojczyzna jest narażona na ponowne niebezpieczeństwo, a ona może na tym sporo stracić. Wojownicy próbują odbudować przynajmniej namiastkę armii, a tymczasem ich przywódca Albin dba, by magiczny sarkofag opuścił kolejny generał – May Verteri – kobieta, o której mimo młodego wieku krążą legendy. Krwawa, bezwzględna, waleczna, nieustępliwa, szalenie ambitna, pozbawiona głębszych uczuć – nie do końca wiadomo ile z tego jest prawdą, a ile skrzętnie tworzonym wizerunkiem.

Nawet nie wiecie jak przyjemnie było odkryć, że debiutancka powieść Moniki Glibowskiej tak świetnie potrafiła mnie wciągnąć i to niemal od pierwszych stron! Kolejny raz okazało się, że naprawdę dobrze czuję się w alternatywnych rzeczywistościach, a swoje obawy powinnam zakopać gdzieś głęboko pod ziemią. I przygnieść jakimś głazem. Najlepiej wielkim. Tak czy inaczej szybko poczułam się częścią tej historii i byłam bardzo ciekawa w jaki sposób autorka rozplanowała całą akcję. Żeby nie było jednak tak idealnie to poprowadzenie fabuły okazało się po dłuższym czasie tym, co mnie momentami nieco gryzło. Teoretycznie działo się dużo (szkolenia, pojedynki, szpiegowanie, ćwiczenie magii, widmo wojny…), ale w praktyce wszystkie wydarzenia utrzymywały się na podobnym poziomie napięcia. Pojawiały się różne ogniska zapalne, ale liczyłam na to, że będą się jakoś silniej kumulowały i wywoływały we mnie więcej niepokoju. Na szczęście styl pisania Moniki Glibowskiej jest na tyle zgrabny, że mimo wszystko nie czułam znudzenia.


Duży udział w mojej sympatii dla tej książki mają jej bohaterowie. Krwawa May to tak mocna osobowość, że od początku mnie intrygowała. Świetnie potrafi zmieniać maski, dba przede wszystkim o własne interesy, ale jednocześnie trzyma się własnych zasad i tym zdecydowanie imponuje. Jest wybuchowa, ale temperament nie przysłania jej dążenia do celu. Monika Glibowska nie stworzyła bohaterki, która jest jednoznacznie dobra lub zła. Trudno przewidzieć jak się zachowa i mam wrażenie, że jeszcze nie raz mnie zaskoczy.

Albin nie wypada blado, bo też jest silnym charakterem i ciężko odgadnąć co siedzi mu w głowie, ale jednak ustępuje pola May. Za to starcie tych dwojga to gwarancja emocji, mimo że czasami kryją się tylko w stalowych i pełnych wyższości spojrzeniach. W gruncie rzeczy napięcie budują więc między nimi raczej niedopowiedzenia niż słowa i brak ruchu niż walka. Bardzo polubiłam też Olafa, bo wprowadzał w momentami ciężką atmosferę dawkę humoru i potrafił mnie rozbawić.

Monika Glibowska stworzyła rzeczywistość, która nie jest jakoś mocno skomplikowana. Jest intrygująca magia i są skrzydła, ale stosunki między ludźmi, intrygi i klimat powieści wydają się być typowe dla dworskich historii sprzed kilku wieków. Łatwo się w tym odnaleźć, ale jednocześnie liczę na to, że autorka wyraźniej pokaże czym wykreowany przez nią świat może konkurować z tymi znanymi z innych historii.

 „Andumênia. Przebudzenie” to w moim odczuciu mocno rozbudowany, ale dobry wstęp, a sama historia ma w sobie naprawdę duży potencjał, więc zaostrzyła mój apetyt na kolejny tom. Monika Glibowska posiada talent do kreowania bardzo wyrazistych postaci i potrafi pisać, dlatego poprzeczka zdecydowanie pnie się do góry. 


 Garść cytatów:


Kiedy na szachownicy w końcu pojawi się królowa, rozpocznie się gra o wszystko”. (s. 48)

~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.

Zobacz również

12 komentarze

  1. Dobrze, że autorka dobrze odnajduje się w alternatywnych rzeczywistościach, a Ty mogłaś naprawdę cieszyć się z lektury. Ja raczej podziękuję, nie mój gatunek... Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było miłe spotkanie z obiecującym debiutem :)

      Usuń
  2. Zaciekawiłaś mnie! Lubię fantastykę, więc to coś dla mnie. Szkoda tylko, że - jak czasem bywa - w mojej bibliotece nie ma. Nic to, może i tak uda mię ją dorwać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może za jakiś czas się pojawi, kto wie :) Przypomniałaś mi, że miałam się wreszcie wybrać do biblioteki, bo postanowiłam co jakiś czas dawać szansę książce, o której zupełnie nic nie słyszałam :)

      Usuń
  3. Widzę, że z fantastyką mamy podobnie. Też rzadko sięgam po ten gatunek (nie licząc fantastyki grozy, chociaż jak już się zdecyduję to zazwyczaj jestem zadowolona. Nie powiem, żebym miała wielką ochotę poznać tę powieść, ale nie mówię nie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami warto się przełamać, ale z drugiej strony nic na siłę :) Może w innym czasie poczujesz większą chęć na lekturę :)

      Usuń
  4. Najbardziej mi się podoba, że książka aż tak wciąga. To mnie zachęca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spodziewałam się, że tak szybko się zaczytam :) Autorka mam bardzo przyjemny styl pisania :)

      Usuń
  5. Jak na razie patrzy się na mnie z półki... Ale przeczytam na pewno, bo uwielbiam takie fantasy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie słyszałam wcześniej ani o autorce, ani o książce, ale przyznam, że mnie zaciekawiłaś! Może uda mi się kiedyś zacząć przygodę z tą serią. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że autorka nie będzie kazała długo czekać na kolejny tom :)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy