Holly Ringland - Siedem skór Esther Wilding
9.08.2025Holly Ringland, Siedem skór Esther Wilding [Seven Skins of Esther Wilding], tłum. Ewa Penksyk-Kluczkowska, Marginesy, 2025, 600 stron,
Lubię myśleć, że niektóre książki, chociaż nie mieliśmy ich nawet w planach, mimo wszystko do nas trafiają i to dokładnie w tym momencie, w którym powinny. „Siedem skór Esther Wilding” okazała się właśnie taką powieścią. Zdecydowałam się na nią pod wpływem impulsu, kilku zdań z opisu, które mnie jakoś uderzyły oraz - nie będę tego ukrywać - pięknej okładki. I chyba muszę bardziej ufać intuicji, bo jeśli podsuwa mi takie książki jak ta Holly Ringland, to moje czytelnicze doświadczenia częściej pełne będą magii.
Esther przez rok próbowała uciekać przed bólem po stracie siostry, która pewnego dnia weszła do morza i zaginęła. Powrót do domu, na zorganizowane przez jej rodziców przyjęcie na cześć utraconej córki Aury, nie budzi w niej entuzjazmu. Dziewczyna już czuje się zagubiona, a gdy okazuje się, że bliscy chcą, by ruszyła śladami pamiętnika siostry z Tasmanii do Danii, to w głowie rodzi się jej jeszcze większy mętlik. Nic nie przywróci życia Aurze, ale czy znalezienie odpowiedzi, o ile takie są, przyniesie komukolwiek ukojenie?
Mam wrażenie, że na początku czułam się równie zagubiona jak główna bohaterka - przez pierwsze kilka rozdziałów towarzyszyła mi niepewność, czy to aby na pewno powieść dla mnie. Za dużo motywów, bohaterów, nietypowych określeń. Kiedy jednak ja zaczęłam dostrzegać, że mam do czynienia z historią niezwykłą, Esther Wilding nadal była w rozsypce. Autorka nie podsuwa historii o nagłej odmianie życia i o tym, że podróż automatycznie wszystko naprawia. To, jak bardzo Starry (tak nazywają ją bliscy) czuje się wewnętrznie pokiereszowana, jak autodestrukcyjnie się zachowuje, jak trudno jej podjąć jakiekolwiek działania sprawia, że całość jest bardziej autentyczna. Jest w tym ogrom trudnych emocji, które sprawiały, że momentami ściskało mi się serce.
„Siedem skór Esther Wilding” to również powieść przepełniona folklorem, który nadaje całości naprawdę magiczny klimat. Ogromną rolę odgrywają tu historie o selkach, czyli fokach, które mogą zrzucić swoją skórę i przybrać ludzką postać. To zadziwiające jak umiejętnie autorka łączy motywy baśniowe z codziennością, jaką siłę czuje się w tym wszystkim i jak naturalne zdaje się to przywiązanie poszczególnych postaci i do legend, i do rodzinnych korzeni. I jak piękna jest ta wspólnota, którą się odczuwa - cudowne jest to wejście gdzieś i bycie przyjętym tam z otwartym sercem i dobrocią.
Najtrudniej pisać jest właśnie o takich książkach - takich, przy których wszystko dookoła znika, czas się zatrzymuje i pokazuje się świat zupełnie inny - daleki, a jakby bliski. Holly Ringland pisze o stracie tak, że w sercu otwierają się własne rany, pod skórą buzują emocje, w oku kręci się łza. Dodać do tego baśniowy klimat, szalenie barwne opisy miejsc i bohaterów, z którymi przeżywa się ich codzienność i mamy książkę, z którą naprawdę trudno się rozstać. Piękną, poruszającą, wyjątkową.
Mam takie przeświadczenie, że można opowiedzieć jakąś historię i to może być ciekawe, wciągające i budzące emocje, ale można do tego wszystkiego - chociaż nie zdarza się to wcale tak często - dodać jeszcze więcej. I tego więcej jest w powieści „Siedem skór Esther Wilding” całe morze.
„Każdą historię można rozumieć tak, że odsłania i naturę osoby, która ją opowiada, i osoby, którą ją czyta lub jej słucha. Dzięki nam opowieści to żywe istoty. Opowieść umiera dopiero wtedy, gdy nikt jej nie pamięta”. (s. 108)
„Opowieści należą do miejsc, w których się zrodziły”. (s. 282)
„- Kryzys to czasami jedyny sposób, żeby dotrzeć do punktu, w którym musimy wybrać (...).
- Wybrać co?
- Czy zostać w bólu czy żyć dalej
- Ale jak? - spytała Esther bliska łez. - Jak można w nim zostać, żeby uniknąć zniszczenia? Jak żyć dalej mimo tego bólu?
- Na tym właśnie polega dotarcie do dna. Czasami to jedyne miejsce, w którym możemy znaleźć odwagę, by wybrać zmianę. Wybrać przeobrażenie”. (s. 352/353)
1 komentarze
Ja też chcę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)