Latifa (Chebeka Hachemi) - Ukradziona twarz. Mieć 20 lat w Kabulu

19.09.2013


Autorka: Latifa (współpraca: Chebeka Hachemi)
Tytuł: Ukradziona twarz. Mieć 20 lat w Kabulu
Tytuł oryginału: Visage volé: avoir vingt ans à Kaboul
Tłumaczenie: Maria Michalik
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2002
Liczba stron: 240

Dla wielu z nas fakt, że mamy prawo decydowania o sobie, kształcenia się czy swobodnego wybierania życiowego partnera jest oczywistością. Nie traktujemy tych spraw jako przywileju, ale raczej jako normalny element codzienności, w której wyjścia z domu nie ogranicza nam żaden odgórnie narzucony dekret. Jesteśmy wolne i w większości niezależne, a to w jaki sposób kreujemy własną przyszłość zależy przede wszystkim od nas samych. Napotykamy pewne ograniczenia, zderzamy się z niesprzyjającymi okolicznościami czy nieprzychylnymi ludźmi, ale wciąż mamy możliwości, których pozazdrościłoby nam wiele kobiet mieszkających w krajach, gdzie uważane są za gorsze i bezwartościowe. O tym właśnie opowiada Latifa w swojej książce  - o braku wolności i codzienności naznaczonej strachem i bezsilnością.

Do 27 września 1996 roku Latifa mogła nazwać się szczęśliwą nastolatką - może nieco rozpieszczaną przez rodzinę, ale pełną ambicji i samozaparcia do osiągnięcia w życiu czegoś znaczącego. Jej plany kształcenia się na wydziale dziennikarstwa zeszły jednak na boczny tor w obliczu wkroczenia do Kabulu talibów. W chwili, w której nad meczetem zaczęła powiewać biała flaga, Afganistan stopniowo pokryła czarna otchłań, która wciągała w swoje czeluście całe rodziny, a szczególnie dotkliwie kobiety. Z dnia na dzień stały się one istotami nieczystymi, poniżanymi i niewartymi jakiegokolwiek szacunku. Zamknięte w domach, bez możliwości podejmowania pracy czy chociażby swobodnego chodzenia ulicami miasta, pogrążały się w coraz większej bezradności. Tak było w przypadku Latify, która w prosty sposób pisze o rzeczach trudnych - o potwornym niejednokrotnie traktowaniu jej rodaczek w imię wykorzystywanych według własnego widzimisię praw szariatu i o rzeczywistości, w której wolność jest jedynie mglistym marzeniem.

Sytuacja w Afganistanie jeszcze przede wkroczeniem talibów nie była pozbawiona konfliktów, ale nawet wówczas gdy wojna domowa powodowała zniszczenia i niepokoje społeczne, kobiety miały określone prawa. We wrześniu 1996 roku odebrano im wszystko. Jedyne czego nie zdołano im zabrać to siła oporu i poczucie własnej wartości tak usilnie tłumione kolejnymi absurdalnymi dekretami, niesprawiedliwością i brutalnością oprawców.

Chciałabym móc napisać, że ta książka mnie zszokowała, otworzyła oczy na wiele spraw czy dogłębnie mną wstrząsnęła. Nie stało się tak jednak nie dlatego, że to, o czym pisze Latifa nie jest porażające i poruszające, ale dlatego, że zbyt wiele o temacie łamania praw człowieka w różnych rejonach świata czytałam i zbyt żywe są te obrazy (kto z nas nie kojarzy chociażby tej historii i okładki), by dało się namalować je jeszcze wymowniej, niż już wcześniej zrobił to ktoś inny. Nie da się jednak pozostać obojętnym na przeżycia tej młodej przecież dziewczyny, której historia jest kolejnym przykładem na ludzkie okrucieństwo i hipokryzję.

Chociaż nie sposób nie dostrzec pewnej dysproporcji w opowiadaniu o okresie po wkroczeniu talibów i poprzedzających je wydarzeniach z życia Latify i jej rodziny (miałam wrażenie, że tych drugich było więcej, choć pewnie stanowiło to również rodzaj porównania) to nadal jest to pozycja, którą warto przeczytać. I która mimo warsztatowych niedociągnięć, poruszyć może niejedno serce. Moje poruszone zostało już wcześniej, ale nie oznacza to, że wobec tej książki pozostałam obojętna. Polecam nie tylko tym, którzy szczególnie interesują się łamaniem praw kobiet – „Ukradziona twarz” to opowieść dla każdego. Tym bardziej emocjonalna, bo nad wyraz prawdziwa i w wielu aspektach nadal aktualna.


  Garść cytatów:

To typowo afgańska cecha(…). Jesteśmy rozmowni i wylewni, kiedy chodzi o tematy obojętne, natomiast w milczeniu przeżywamy własne cierpienia”. (s.29)

Tym razem nas, dziewczęta i kobiety, naprawdę zabijają. Zabijają po cichu, skrycie. (…) unicestwiają nas, odsuwając całkowicie od życia społecznego”. (s. 51)

„(…) miasto jest zamurowane, jest jak cytadela milczenia, gdzie krążą tylko szepty i niesprawdzone informacje”. (s. 172)

Zobacz również

7 komentarze

  1. Poruszająca książka, jednak w najbliższym czasie przeczytam coś o mniejszym ładunku emocjonalnym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książki. z tej właśnie tematyki zawsze mną poruszają. Muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomimo paru wad, mnie zaintrygowała historia, którą musze poznać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne, że te wady nie przysłaniają treści i przesłania jakie ta książka ze sobą niesie.

      Usuń
  4. Wydaje mi się, że czytałam tę książkę (albo inną o bardzo podobnej tematyce). Takie lektury są potrzebne. Chociaż to straszne, że opisane w nich rzeczy dzieją się naprawdę...

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubie takie książki, chociaż do tego tytułu nie jestem tak do końca przekonana :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy