Agatha Christie - Niemy świadek

17.03.2015


Autorka: Agatha Christie
Tytuł: Niemy świadek
Tytuł oryginału: Dumb Witness
Tłumaczenie: Beata Hrycak, Anna Rojkowska
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 300

Proza Agathy Christie jest gwarancją świetnej umysłowej rozrywki, której zdecydowanie nie mam zamiaru sobie odmawiać. Co jakiś czas sięgam po kolejną książkę jej autorstwa i chociaż oczywistym jest, że jedne historie porywają mnie bardziej, inne mniej, to jeszcze nie zdarzyło się, żebym czytając któryś z tytułów nie odczuwała zwyczajnej przyjemności ze spotkania z pisarką. Ta lekkość pióra w połączeniu z kryminalnymi intrygami ma w sobie tyle niezaprzeczalnego uroku, że z uśmiechem myślę o kolejnych książkach czekających na mnie w domowej biblioteczce. Mam szczerą nadzieję, że będą równie dobre jak „Niemy świadek” przy którym bawiłam się po prostu wybornie (jakkolwiek niestosownie brzmi to w kontekście zawartych w książce wydarzeń).

Po ostatnio czytanych tytułach, w których miałam do czynienia ze zbiorami różnych spraw Herkulesa Poirota podanych w stosunkowo krótkiej formie („Dwanaście Prac Herkulesa”, „Wczesne sprawy Poirota”) nadszedł czas na powrót do pełnowymiarowej powieści, gdzie na blisko trzystu stronach możemy przyglądać się pracy belgijskiego detektywa nad jedną, kryminalną oczywiście, zagadką. Nie powiem, że mnie to nie cieszy, między innymi dlatego, że mogłam wgryźć się w stworzoną przez Christie historię na trochę dłużej niż w przypadku opowiadań, a poza tym zawsze to więcej czasu na odgadnięcie kto jest mordercą. Z drugiej strony to jednocześnie mnóstwo okazji na wyprowadzenie czytelnika w pole, ale oczywiście do lektury zasiadałam z mocnym postanowieniem, że nie przegapię absolutnie żadnej wskazówki. Przyznam, że teraz, gdy lektura już za mną, trochę śmiać mi się chcę z tego, na co zwracałam uwagę, ale nigdy nie wiadomo gdzie u Agathy Christie kryje się najważniejszy trop! Czujność jest więc jak najbardziej wskazana.

W miasteczku Market Basing nikogo nie zdziwiła śmierć stosunkowo wiekowej już panny Emilii Arundell. Kobieta od kilku lat miała pewne kłopoty zdrowotne i oczywistym wydawało się, że to one były wszystkiemu winne. Znacznie więcej emocji niż odejście z tego świata, budzi ostatnia wola zmarłej, która cały swój (większy niż się spodziewano) majątek przekazała damie do towarzystwa. Jak to w małej społeczności bywa, pojawia się wiele plotek i domysłów, ale najbardziej pokrzywdzeni w tym wszystkim wydają się być członkowie rodziny Emilii, tak niesprawiedliwie (w ich mniemaniu) potraktowani przez kobietę.

O śmierci panny Arundell dowiadujemy się już z pierwszego zdania „Niemego świadka”, ale jej rola w powieści nie ograniczy się do bycia (a może niebycia?) ofiarą. Cofamy się bowiem do wcześniejszych wydarzeń, które pozwolą nam poznać szanowaną w mieście właścicielkę Littlegreen House bliżej, a także przyjrzeć się członkom jej rodziny i służbie. Panna Emilia to kobieta stanowcza i nie dająca się omamić słodkim słówkom. Twardą ręką rozporządza swoim majątkiem, zdając sobie sprawę, że wizyta najbliższych jest powodowana przede wszystkim chęcią przekonania jej do finansowego wsparcia. Ręce, w mniej lub bardziej bezpośredni sposób, wyciąga po pieniądze każdy z gości, ale na nic zdają się starania. W czasie wizyty dochodzi do nieszczęśliwego wypadku – panna Arundell spada ze schodów – nie jest to jednak (jak pewnie mogliście pomyśleć) moment jej śmierci. Kobieta umiera nieco później, w pozornie jasnych okolicznościach, ale gdy sprawie zacznie się przyglądać Herkules Poirot nic nie będzie tak oczywiste, jak początkowo się wydawało.

Agatha Christie stworzyła bohaterów wyrazistych i jednocześnie takich, którym z różnych powodów można z powodzeniem przypisać chęć uśmiercenia panny Arundell. Teresa teoretycznie nie może narzekać na brak pieniędzy, ale wystawne życie kosztuje sporo. Poza tym mężczyzna z którym się zaręczyła zdecydowanie nie jest zamożny, a jego wymarzona lekarska kariera sporo kosztuje. Karol, brat Teresy, to mężczyzna czarujący, ale z rodzaju tych, którzy w istocie dbają jedynie o swój własny interes i nie wahają się przed łamaniem prawa w celu osiągnięcia celu – może więc nie miałby też oporów przed dokonaniem zabójstwa? Bella jest dobrą żoną i matką, ale pozostaje pod pantoflem swojego męża dra Taniosa. Ten wydaje się sympatyczny i ujmujący, ale wszyscy wiemy, że w takich sprawach jak morderstwo bycie uroczym to żadne alibi. Dama do towarzystwa, która zgarnęła cały majątek (doskonały motyw, prawda?) - Minnie Lawson - była oddana swojej chlebodawczyni, ale pewne okoliczności wskazują na to, że ma nie do końca czyste sumienie. Nie można zapominać o służącej i kucharce – podejrzany jest każdy, kto miał choćby cień okazji do pozbycia się pani domu. Przy tym wszystkim nie jest wcale pewne czy zabójstwo w ogóle miało miejsce – w końcu lekarz stwierdził, że w śmierci panny Arundell nie było nic podejrzanego. Cóż, Herkules Poirot jest innego zdania.

Pewnie zastanawiacie gdzie w tym wszystkim miejsce dla niemego świadka, który jak łatwo się domyślić, spoglądając na okładkę, jest psem. Bob, bo tak wabi się terier panny Emilii, będzie się przez całą powieść przewijał wielokrotnie, ale przyznam, że spodziewałam się iż jego rola będzie miała nieco inny charakter. Sugerował to tytuł i pod tym względem spotkało mnie małe rozczarowanie. Tę drobną niedoskonałość jestem jednak w stanie wybaczyć, bo inne elementy zdecydowanie to rekompensują.

Wąsaty Belg jak zawsze metodycznie podszedł do śledztwa, chociaż co ciekawe tym razem był w jego trakcie nie tylko znanym detektywem. Odpowiednie podejście do podejrzanych i kierowanie rozmowy na właściwie tory niemal wystarczą by odkryć prawdę na temat wydarzeń w Littlegreen House. Trzeba będzie do tego dorzucić trochę czasu i genialny umysł Herkulesa Poirota, a otrzymamy mieszankę gwarantującą sukces. Obserwowanie jak wszystko zmierza do końca, to czysta przyjemność, ale i szansa na sprawdzenie się w roli detektywa. W międzyczasie pojawiają się swoiste monologi Belga pozwalające przyjrzeć się jeszcze raz zebranym do tej pory faktom, więc nie ma obawy, że o jakiejś ważnej okoliczności zapomnimy. Christie daje czytelnikowi wiele okazji, by sam wpadł na rozwiązanie, ale jednocześnie nie odmawia sobie podsuwania mu niezliczonej ilości możliwości. W pewnym momencie każdy wydawał mi się winny i każdy z rozważanych przeze mnie scenariuszy był całkowicie logiczny i pasował do całości. Ostatecznie jeden z nich znalazł potwierdzenie w zakończeniu, ale jedynie częściowo, co nie pozwala mi na stwierdzenie, że wszystko przewidziałam. Powiedziałabym raczej, że wybrałam odpowiednie elementy układanki, ale poukładałam je w nieodpowiedni sposób.

Niemy świadek” teoretycznie nie zaskakuje oryginalnością okoliczności związanych ze śmiercią panny Arundell, a jednak cała ta sprawa jest tak zajmująca, że trudno mi się było od książki oderwać.  Coraz lepiej poznaję też Poirota i coraz bardziej go lubię. Trudno go uznać za najlepszego kompana, o czym przekonać może się wielokrotnie Hastings, gdy chociażby próbuje wyciągnąć z niego jakieś informacje, ale towarzyszenie tej dwójce w czasie śledztwa to doskonała rozrywka i wyzwanie dla szarych komórek. Akcja nie gna tu na łeb, na szyję, a metody wąsatego detektywa nie są może jakoś specjalnie efektowne, ale to zupełnie nie przeszkadza w podziwianiu jak kolejna sprawa zostaje rozwiązania.

To było udane spotkanie, Pani Christie, i może trochę na wyrost, ale tym razem, po niezwykle zaciętym pojedynku, ogłaszam remis.

Garść cytatów:

Uważam potępianie czegoś, czego się nawet nie zbadało, za przejaw ciasnoty umysłowej.(s. 28)

Poirot nie odpowiedział. Od czasu do czasu, kiedy mu tak wygodnie, raptownie traci słuch.(s. 167)


 --------

Zobacz również

14 komentarze

  1. Co jak co, ale od książek Christie trudno się oderwać :)
    "Niemego świadka" przeczytałam w jedno popołudnie - mimo iż miałam wcześniej plany, musiałam je przełożyć, ponieważ czułam potrzebę dokończenia tej zagadki :D

    PS. To wydanie z Klasyki kryminału Agaty Christie jest PRZEPIĘKNE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Christie potrafi intrygować :) Zawsze jestem ogromnie ciekawa jakie rozwiązanie przygotowała :)

      Usuń
  2. Jedna z moich ulubionych książek Christie :) Bardzo polubiłam pieska Boba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I objawił się kolejny talent Christie - wczuwanie się w myśli psa :)

      Usuń
  3. Uwielbiam powieści Christie. Kilka lat temu dopadła mnie "chritiemania" i przeczytałam prawie wszystkie jej powieści, jednak niestety wielu z nich już nie pamiętam. Obiecuję sobie, że wrócę do tych książek, ale ostatecznie zawsze wybieram jakąś nieczytaną jeszcze pozycje. Mimo tego w końcu zmierzę się z królową kryminału po raz kolejny :) "Niemego świadka" również nie pamiętam, ale sprawdzę czy ten tytuł gości z moich zbiorach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede mną jeszcze wiele tytułów i już się cieszę na kolejne zagadki :)

      Usuń
  4. Uwielbiałam powieści Christie jako nastolatka i z tego okresu swojego życia mam sporo jej książek w domu. Fabuły "Niemego świadka" zupełnie sobie nie przypominam, więc jest prawdopodobieństwo, że nie czytałam. Muszę nadrobić, bo zapowiada się intrygująco :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Niemy świadek" jest genialny. Lektura na jeden wieczór. Ja nie mogłam się oderwać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bob i Poirot to świetna para :) żałuję, że nie było ich razem w kolejnych częściach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystkie książki Christie to dla mnie "klasyki" (mimo że powielają pewne schematy), więc i na tę przyjdzie czas, bo jak na razie się zatrzymałam na trzech książkach jej autorstwa ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Christie uwielbiam zawsze i wszędzie :).

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy