David Hewson – Dochodzenie 2

19.09.2018


David Hewson, Dochodzenie 2 [The Killing II], tłum. Ewa Penksyk-Kluczkowska, Marginesy, 2013, 616 stron.
Sarah Lund, tom 2.

Pierwszy tom „Dochodzenia” Davida Hewsona pochłonęłam w dwa dni (a czytania było sporo – blisko osiemset stron), bo tak mocno wciągnęły mnie kolejne wydarzenia. Gdzieś tam po drodze kilka elementów, które mi nieco zgrzytały wytknęłam, ale koniec końców to pierwsze spotkanie z brytyjskim autorem bardzo mi się podobało. Trochę żałuję, że tak długo czekałam z sięgnięciem po drugi tom tej serii - z pamięci uleciało mi niestety sporo szczegółów pierwszej sprawy. „Dochodzenie 2” to na szczęście nowa kryminalna zagadka, więc mogłam się w niej bez przeszkód zaczytać. Ale czy faktycznie się zaczytałam?

Bestialsko zamordowana prawniczka jest preludium do wydarzeń, w które wciągnięta zostaje Sarah Lund. Oczywiście gdyby byłej policjantce naprawdę  pasowało zawodowe wygnanie i monotonna – jak na nią - praca pogranicznika, to nie przyjechałaby do Kopenhagi. Poprzednia sprawa mocno nią wstrząsnęła, ale w dochodzeniu do prawdy jest coś, co daje kopa do działania i rozpędza tak, że nie sposób się zatrzymać. A przynajmniej ona nie potrafi.

David Hewson ponownie ze swobodą bryluje między sprawą morderstwa, a innymi wątkami. W polityce ma się rozstrzygnąć los ustawy antyterrorystycznej i nowy minister sprawiedliwości będzie próbował doprowadzić tę kwestię do końca; w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym były sierżant Jens Peter Raben próbuje pokazać, że naprawdę wyzdrowiał, chociaż niewiele pamięta z wydarzeń w Afganistanie, gdzie kilka osób z jego oddziału zginęło. Jak zwykle brytyjski pisarz zgrabnie przeskakuje przez kolejne wydarzenia i miejsca, raz po raz skracając dystans między poszczególnymi bohaterami, ich przeżyciami i działaniami.

Trzeba przyznać, że autor po raz kolejny nie zawodzi jeżeli chodzi o wodzenie za nos czytelnika i chociaż poprzednio zwrotów akcji było aż za dużo, to tym razem nie czułam takiego przesytu. Jest sporo takich momentów, gdy już się wydaje, że mamy wyjaśnienie, ale wystarczy kilka stron, by wszystko wywrócić do góry nogami. Trzeba być naprawdę bardzo uważnym, żeby mieć w garści wszystkie elementy tej układanki i nie dać ich sobie pomieszać lub ukryć. Mnogość nici, które z czasem się ze sobą łączą może być chwilami problematyczna, ale w gruncie rzeczy to trzymanie wszystkiego w ryzach aż do ostatnich stron jest tym, co w Hewsonie doceniam.


Sarah Lund nadal jest uparta jak osioł i kiedy już się w coś zaangażuje, to nie ma siły, która by ją od rozwiązania zagadki odciągnęła. Nie przyjmuje niczego za pewnik tylko dlatego, że ktoś naprawdę stara się ją przekonać lub wydaje się, że jakiś scenariusz idealnie pasuje do sytuacji – ona sama musi dojść do prawdy i jeżeli pojawi się chociażby cień wątpliwości, to można być pewnym, że będzie drążyła temat. I przy okazji zrobi coś niebezpiecznego, narażając przede wszystkim siebie. Mogły mi umknąć z pamięci szczegóły jej poprzedniej sprawy, ale o takiej postaci jak ona zapomnieć nie sposób.

David Hewson – podobnie jak poprzednio – fabułę stworzył w oparciu o scenariusz serialu i po raz kolejny naprawdę dobrze sobie z tym poradził. Gdybym nie miała tej świadomości, że najpierw ta historia pojawiła się na ekranie, to pewnie bym się tego nie domyśliła, bo o ile w pierwszym tomie na początku czułam się trochę jakbym czytała opisy kolejnych scen, tak tym razem już tego wrażenia nie miałam.

„Dochodzenie 2” w dużej mierze pozbawione jest tego, co w pierwszym tomie trochę mi przeszkadzało, a mimo to w ostatecznym rozrachunku to jednak pierwsze spotkanie z tą serią bardziej do mnie przemówiło. Tym razem nie poczułam się na tyle mocno wplątana w kolejne wydarzenia, by nie chcieć ani na moment książki odłożyć. Takiego totalnego zatracenia się w historii mi zabrakło, chociaż w gruncie rzeczy niczego konkretnego nie mogę jej zarzucić. Powieść po kilkoma względami okazała się zresztą, jak wspominałam wcześniej, lepsza, ale jak widać czasami po prostu czytelnicze serducho bije do jakiejś historii mocniej. Nawet jeśli po pewnym czasie w głowie już jakoś szczególnie nie siedzi.


  Garść cytatów:

Zawsze sądziła, że rodziny rozpadają się w potoku wrzasków i wykrzykiwanych oskarżeń. Ale nie. To się działo właśnie tak, w milczeniu i niewyartykułowanym strachu”. (s. 293)

Małżeństwa nie kończą się kłótnią ani lekceważącym machnięciem ręki. Są jak bolesna żałoba. Wyżłobione ślady. Przedmioty sugerujące wspomnienia. Bariery, które trzeba znieść, aby życie toczyło się dalej”. (s. 422) 

Sarah Lund

        


Zobacz również

8 komentarze

  1. Nie znam pierwszej części, ale szczerze, to raczej nie będę ich czytała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam takie wodzenie za nos. To mnie kręci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor bierze sobie chyba za punkt honoru, aby czytelnikiem totalnie zakręcić :)

      Usuń
  3. Nie miałam okazji czytać pierwszej części ale skoro to w niej się zatraciłaś, to chyba po nią najpierw sięgnę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, pamiętam, że strony same się przewracały :)

      Usuń
  4. 800 stron w dwa dni to na prawdę sporo dobrego świadczy o książce. Cieszę się, że pomimo zgrzytów w rezultacie po raz kolejny się nie zawiodłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam wtedy urlop, więc to zdecydowanie pomogło, ale tak czy inaczej gdyby książka mnie nie wciągnęła, to by mnie do niej tak nie ciągnęło :)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy