Sebastian Fitzek – Pasjonat oczu

24.10.2021



 Sebastian Fitzek, Pasjonat oczu [Der Augenjäger], tłum. Barbara Tarnas, G+J, 2013, 420 stron.

Zapomniałam już jak solidnie Sebastian Fitzek potrafi zakręcić czytelnikiem, dając mu momentami złudne poczucie, że zna kierunek, w jakim stworzona przez niego historia zmierza. A później przychodzi takie zakończenie jak w „Pasjonacie oczu”  i szeroko otwiera się oczy, z niedowierzaniem kręcąc głową, bo przecież tak wiele scenariuszy brało się pod uwagę, a żaden z nich nie obejmował tego, co się wydarzyło.

Minęło ponad sześć lat, od kiedy miałam okazję czytać „Kolekcjonera oczu”, czyli pierwszy tom o seryjnym mordercy, który najpierw brutalnie pozbawiał życia matkę, a następnie porywał dziecko i dawał ojcu 45 godzin na to, by je odnalazł i uratował. Jeśli macie go w planach (a polecam, bo to pełna napięcia historia), to sięgnięcie najpierw po drugi tom całkowicie odbierze wam element zaskoczenia. Postaram się poniżej niczego istotnego z poprzedniej części nie zdradzić, ale dla spokojnej głowy zalecam pominięcie kolejnego akapitu, w którym skupiam się na fabule.



Tym razem na początku poznajemy zupełnie innego sprawcę, który jest genialnym chirurgiem ocznym, ale też zwyrodniałym gwałcicielem i oprawcą wybranych pacjentek, którym wycina powieki i doprowadza do psychicznego załamania. I niespodzianka – facet znajduje się w rękach policji, ale jedyny żyjący świadek zapadł się pod ziemię, a dowody przeciw Zarinowi Sukerowi są zbyt słabe, by można go było nadal trzymać w zamknięciu. Policja prosi o pomoc Alinę Gregoriev – niewidomą fizjoterapeutkę, mającą pewne wizje, które mogą pomóc w sprawie. Tyle tylko, że nic nie idzie tak, jak to było podobno skrupulatnie zaplanowane.

Przyznaję, że ta długa przerwa między czytaniem dwóch tomów trochę się na mnie zemściła. Z „Kolekcjonera oczu” pozostały mi w głowie raczej wrażenia, a szczegóły fabuły (poza jej ogólnym zarysem) się z niej ulotniły i przez to, szczególnie na początku, było mi ciężko się w „Pasjonata oczu” w pełni zaangażować. Teoretycznie można go czytać nawet bez znajomości poprzedniej części i to byłaby pewnie sytuacja wygodniejsza niż to moje dostrzeganie nawiązań do wcześniejszych wydarzeń, ale pamiętanie ich tylko wybiórczo. Denerwujące uczucie. Z czasem mniej więcej się z tym pogodziłam i wtedy dopiero mogłam się lepiej skupić na tym, co Sebastian Fitzek przygotował. A trzeba sobie od razu powiedzieć, że autor nie oszczędza nikogo – ani bohaterów, ani czytelnika – miesza w głowach wszystkim po równo. 



„Pasjonat oczu” to jedna z tych powieści, w których właściwie w żadnym momencie nie można być pewnym wszystkich elementów historii. To znaczy pewnym może i można być, ale raczej się nie powinno. Niemiecki pisarz ma przygotowanych sporo asów w rękawie i wszystko potrafi się zmienić ze strony na stronę. Rozpędzona do utraty tchu akcja, wiszące nieustannie nad bohaterami zagrożenie, napięcie niepozwalające, szczególnie pod koniec, odłożyć książki nawet na chwilę. Jedyne czego autorowi nie do końca udało się we mnie wywołać, to mocne przywiązanie do bohaterów, takie które przetrwa dłużej, niż pewien czas po zamknięciu książki. Są wyraziści, targają nimi udzielające się emocje, ale nie myślałam o nich długo po lekturze „Kolekcjonera oczu” i mam przeczucie, że podobnie będzie z „Pasjonatem oczu”. Sebastian Fitzek bardziej przyciąga mnie do siebie umiejętnością budowania takiej fabuły, w której jest w stanie wielokrotnie przekładać różne elementy, budzić ciągłe wątpliwości, a mimo wielu poszlak i podsuwanych możliwości, na końcu i tak odpalić petardę, której się zupełnie nie spodziewałam. 


 Garść cytatów: 

Strach zawsze może urosnąć. Strach jest jak ból. Nie ma granicy”. (s. 171) 

(…) to nie oczami poznajemy świat. To nasze uczucia pozwalają nam go widzieć”. (s. 189) 

Mówi się, że wróg może cię zranić, zniszczyć potrafi tylko przyjaciel”. (s. 281) 

W naturze człowieka leży to, aby do samej śmierci wierzyć w siłę dobra, nawet wtedy, kiedy spotyka zło w najczystszej postaci”. (s. 285) 

(…) aby zburzyć duży dom, wystarczy wybić małą szybę i czekać. Kiedy do środka dostanie się wiatr, deszcz i zwierzęta, rozpad jest tylko kwestią czasu. (…) zastanawiałem się, czy ta teoria dotyczy również ludzi. Czy los rzuci kiedyś kamieniem w szybę naszego życia i nie będziemy mogli skorygować skutków tego uderzenia, choćbyśmy nie wiem jak się starali”. (s. 303/304) 

Zobacz również

8 komentarze

  1. Ja lubę wyrazistych bohaterów. Przyznam, że nie miałam jeszcze okazji poznać tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu pojawił się taki paradoks - bohaterowie są wyraziści, a jednocześnie się do nich mocno nie przywiązałam, a przynajmniej nie na tyle, by myśleć o nich długo po lekturze :)

      Usuń
  2. Jak na razie chętniej sięgam po nieco inny typ literatury i póki co spasuję. Chociaż twórczość tego autora mam w dalszych planach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dawno nie czytałam niż Fitzka. Pamiętam, że jego książki są szalone, nieprzewidywalne i kiedyś naprawdę mrożące krew w żyłach. Jestem bardzo ciekawa jak odbiorę jego twórczość po latach. Dobrze, że uprzedzasz o pierwszym tomie, bo nie lubię jak czytam serię niechronologicznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I najlepiej nie robić sobie takiej kilkuletniej przerwy między tomami jak ja :))) Muszę się rozejrzeć za pozostałymi książkami autora.

      Usuń
  4. Ale tytuły straszne :) No nie wiem, może przeczytam, ale nie obiecuję :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy