Franck Thilliez – Manuskrypt niedokończony

17.10.2023



Franck Thilliez, Manuskrypt niedokończony [Le manuscrit inachevé], tłum. Monika Szewc-Osiecka, Czarna Owca, 2022, 488 stron.

„Manuskrypt niedokończony” to jedna z tych książek, w których od samego początku w głowie kotłuje się mnóstwo scenariuszy i która od razu przywodzi na myśl powieściową matrioszkę z wieloma warstwami. Motyw tytułowego niedokończonego manuskryptu pojawia się tu bowiem na różnych poziomach i był nawet taki moment, na początku, że czułam się nieco zagubiona. Gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie? Czy to wszystko ma sens? I jak właściwie autor ma zamiar z tego wybrnąć? Jednocześnie byłam tym wszystkim mocno zaintrygowana, bo szalenie lubię takie totalnie pokręcone historie, w których – o ile mamy do czynienia z genialną powieścią – żaden element nie jest tak naprawdę przypadkowy. Czy tak było w tym przypadku?

Rozbity samochód, śmierć kierowcy, a w bagażniku niezwykle brutalnie potraktowane ciało nieznanej kobiety. Czy właśnie udało się złapać mordercę? A może oczywisty obrazek wcale nie jest tak oczywisty?  

Franck Thilliez pokusił się o skonstruowanie skomplikowanej zagadki, z wieloma ścieżkami i ślepymi zaułkami. Długo trzeba czekać na najpierw delikatne, a później silniejsze rozświetlenie tej drogi, ale to akurat dobrze, bo w ciemności mamy bardziej wyostrzone zmysły i możemy zwracać większą uwagę na różne szczegóły. A jednak, mimo że całkiem dobrze się w tej historii odnalazłam, to mam takie podskórne poczucie, że można było niektóre elementy dokręcić. Główny bohater, który niczego nie zapomina? Interesujący motyw, który się jednak w pewnym momencie trochę gubi. Intensywne poszukiwania brutalnego sprawcy, bawiącego się z policjantami? Świetnie, ale główny duet śledczych działa jakby trochę w oderwaniu od wszystkich – niby są jakieś szybkie spotkania, niby jest jakiś zespół, ale nikt, kogo by się pamiętało dłużej. Odkrywanie przez bohaterkę tajemnic z przeszłości przy okazji napisanej właśnie powieści? Idealnie, tyle, że później potencjał tego wątku nie zostaje wykorzystany.

Nie miałam po prostu w sobie przekonania (a takie na przykład towarzyszy mi często przy książkach Carrisiego), że absolutnie wszystko jest tu na swoim miejscu. Jakby u francuskiego pisarza coś było kosztem czegoś, w efekcie czego bardzo intrygowała mnie cała sprawa i chciałam koniecznie wiedzieć, jak to się wszystko skończy, ale stworzone przez niego postaci w większości już takiej ciekawości ani przywiązania we mnie nie wywoływały.



Ciekawe jest to, że autor odkrywa kawałek po kawałku elementy układanki i w pewnym momencie można mieć nawet wrażenie, że zbyt szybko ujawnia wszystkie karty. A jednak na szczęście jest jakiś as w rękawie i Thilliezowi udało się jeszcze na koniec przygotować coś, czego się nie spodziewałam i co mnie zaskoczyło. Ostatnie strony to natomiast całkiem zgrabna klamra dla całości i dosyć udane wybrnięcie z wymyślonego na początku konceptu.

Wyrzucam sobie czasami, że moje opinie nie są jednoznaczne i - tak jak w powyższym przypadku - że można się pewnie nieco pogubić, czy dana książka mi się w końcu podobała, czy nie. Często bowiem odpowiedź brzmi: tak, ale… Trochę to wynika z wyśrubowanych oczekiwań, trochę z ilości przeczytanych książek, co razem daje sytuację, w której trudno mi się tak totalnie zachwycić (ale zdarza się przecież! Na przykład przy książce „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle”) i ciężko nie dostrzec elementów, które mi nieco odbiór psuły.

Gdybym jednak chciała podsumować „Manuskrypt niedokończony” to z pewnością mogłabym stwierdzić, że to thriller, który wyróżnia się stopniem skomplikowania zagadki i nie pozwala się nudzić.  Jest też bardzo (bardzo!) brutalny, więc nie sprawdzi się dla wrażliwszych czytelników. Kreacja bohaterów mogłaby wywołać we mnie więcej zaangażowania, a niektóre wątki z pewnością dałoby się jeszcze mocniej wykorzystać, ale cała historia była na tyle zajmująca, że pod koniec łapałam każdą wolną chwilę, byle tylko ją doczytać i przekonać się jakie będzie zakończenie. Franck Thilliez zyskał moje zainteresowanie i kredyt zaufania i będę chciała się przekonać czy w innej powieści uda mu się pozbawić mnie okazji do używania słowa „ale” i totalnie zachwycić :)


  Garść cytatów:

Powieść to gra iluzji, wszystko jest tak samo prawdą, jak i fałszem, a historia zaczyna istnieć w chwili, gdy ją czytacie”. (s. 10)

Gdyby życie składało się z sumy osobistych wspomnień, Vic miałby kilka żyć. Albo żadnego”. (s. 54)

Oto cena prawdy. Wiedzieć znaczy przestać umierać po trochu, ale wtedy człowiek konfrontuje się z odrażającym lustrem własnej egzystencji”. (s. 297)

~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
[współpraca reklamowa]

Zobacz również

10 komentarze

  1. Mąż słuchał audiobooka i książka nie przypadła mu do gustu. Ja jeszcze nie wiem, czy będę słuchać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, szkoda! :) To na pewno powieść która nie każdemu się spodoba.

      Usuń
  2. Jeszcze zastanawę się nad lekturą tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja bardzo lubię czytac te twoje niejednoznaczne opinie, bo dogłębnie analizujesz każdą książkę. Tej jeszcze nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiolu, bardzo mi miło ♥ Książkę polecam, chociaż domyślam się, że nie każdemu przypadnie do gustu :)

      Usuń
  4. Skoro w tej książce jest dużo brutalnych opisów, to jeszcze zastanowię się, czy po nią sięgnąć. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor rzeczywiście pod tym względem idzie dosyć daleko i rozumiem, że dla niektórych to może być za dużo :)

      Usuń
  5. Szkoda, że nie jest tak dopracowana pod względem postaci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, chciałabym czuć do bohaterów większe przywiązanie :)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy