Camilla Läckberg - Latarnik

13.05.2013


Camilla Läckberg, Latarnik, tłum. Inga Sawicka, Czarna Owca, 2011, 496 stron.
Saga o Fjällbace, tom 7.

Aktualizacja [marzec 2018]:
Co jakiś czas sięgam po kolejne tomy serii kryminałów Camilli Läckberg i już od dłuższego czasu dziwię się, że moje pierwsze spotkanie z nią, czyli „Latarnik” okazało się dosyć rozczarowujące. Teraz, kiedy minęło od niego prawie pięć lat i bohaterowie jej powieści są mi zdecydowanie bliżsi, zdecydowanie bardziej doceniam tę historię i sposób w jaki została poprowadzona. Mimo zmiany opinii nie zmieniam jednak jej pierwotnego kształtu, bo na tamten moment czułam tak, a nie inaczej. Widocznie potrzebowałam bliższego poznania szwedzkiej pisarki, aby odkryć, że jej kryminały z dużą dozą warstwy obyczajowej nie są wcale tak przeciętne, jak mi się w pierwszej chwili wydawało.

~~*~~
Rozpoczynanie sagi od siódmej części bez zapoznania się z wcześniejszymi tytułami to pomysł raczej niefortunny (delikatnie rzecz ujmując). Zastanawiałam się więc czy jest sens sięgać po „Latarnika” skoro nie miałam jeszcze okazji spotkać się z Panią Läckberg (nie licząc mijania się i zdawkowych zapewnień, że w końcu znajdziemy dla siebie chwilę). Pomyślałam jednak, że pewnie nieprędko w swojej biblioteczce zobaczę sześć wcześniejszych pozycji wchodzących w skład serii jej autorstwa, a perspektywa poznania „mistrzyni skandynawskiego kryminału” wydawała mi się nader kusząca. O tym jak przebiegało nasze pierwsze spotkanie i jakie uczucia po sobie pozostawiło będzie mowa za chwilę – najpierw przenieśmy się do pewnego intrygującego miasteczka.

Fjällbacka to miejscowość, która mimo swoich niewielkich rozmiarów często bywa świadkiem całej gamy różnorodnych zdarzeń.  Tym razem na Gråskär - wyspę położoną niedaleko miasta, przypływa z pięcioletnim synem Annie Wester. Ucieczka ma ją uchronić się przed trudnymi wspomnieniami, a tylko to miejsce, które zna z dzieciństwa wydaje jej się bezpieczne. Nazywane bywa wprawdzie Wyspą Duchów, ale ewentualna obecność zmarłych nie budzi w niej żadnego lęku. Miejscowa policja z Patrikiem Hedströmem na czele rozpoczyna śledztwo w sprawie morderstwa – Matsa Sverina znaleziono w jego mieszkaniu zabitego strzałem w tył głowy. Mężczyzna niedawno wrócił do Fjällbacki i od kilku miesięcy zajmował się gminnymi finansami. Gmina natomiast jest właśnie na etapie finalizowania dosyć kosztownej inwestycji, która ma jej przynieść spore zyski. Burmistrz Erling Larson z dumą kreśli wizję nowych możliwości uzyskanych przez otwarcie nowoczesnego centrum odnowy biologicznej.


Szczerze mówiąc, gdybym miała faktycznie uznać Panią Läckberg za „mistrzynię szwedzkiego kryminału” (biorąc pod uwagę "Latarnika") to musiałabym stwierdzić, że pisarze tego skandynawskiego kraju muszą prezentować się dosyć przeciętnie jeśli chodzi o ten gatunek. Śledztwo, które stanowić ma klamrę spajającą całość i wzbudzać w czytelniku emocje odkrywania kolejnych elementów zagadki toczy się stosunkowo powoli i przez wiele stron ma się wrażenie, że tak naprawdę nic się nie dzieje. Wreszcie jednak następuje jakiś zwrot akcji, tempo na chwilę przyspiesza, a za moment wracamy do powolnego rozpracowywania sprawy zabójstwa. I o ile można by spojrzeć na to od nieco innej strony – jako chęci ukazania jak faktycznie toczą się policyjne śledztwa (w praktyce nie dzieje się to  tak łatwo i w takim tempie jak można by wnioskować np. z popularnych seriali kryminalnych), to raczej nie tego się spodziewałam. Zabrakło mi umiejętnego trzymania w napięciu, a przestoje w akcji trwały w moim odczuciu zbyt długo. Chyba, że autorka postawiła na uśpienie czujności by efekt zaskoczenia, że coś się wydarzyło był większy. Na mnie w każdym razie tak to nie zadziałało.

Nie musicie się jednak obawiać, że przez to niezbyt ekspresowe tempo śledztwa zaśniecie przy czytaniu – Pani Läckberg pozwoli Wam bowiem w zamian poznać nieco bliżej zarówno specyfikę szwedzkiego miasteczka jak i członków jego społeczności, a Fjällbacka i jej mieszkańcy to cały przekrój specyficznych miejsc i charakterów.  Chociaż początkowo nieco gubiłam się w mnogości postaci (to pewnie minus nieczytania wcześniejszych części sagi) to w miarę lektury mogłam już swobodnie śledzić losy poszczególnych bohaterów. A trzeba zaznaczyć, że autorka poznaje nas nie tylko z tymi współczesnymi – chwilami przenosimy się na Wyspę Duchów z lat 70. XIX wieku i towarzyszymy Emelie, którą niespodziewanie spotyka ogromne szczęście (jak jej się początkowo wydaje) poślubienia Karla – syna gospodarza, który nagle zwraca uwagę na służebną dziewkę i prosi ją o rękę.


Chwil spędzonych na lekturze „Latarnika” nie mogę uznać za zmarnowane, tym bardziej, że była to zdecydowanie miła odskocznia od pisania pracy magisterskiej (nawet nie wiecie jak przyjemnie było sięgnąć chociaż na moment po coś zupełnie niezwiązanego z lotniczymi katastrofami). Camilla Läckberg sprawdziła się jako przewodnik po szwedzkim miasteczku, budując odpowiedni klimat i ciekawych bohaterów. Gdybym oceniała tylko obyczajowy aspekt powieści, autorka wypadłaby pewnie nieco lepiej. Pod względem kryminalnym była dla mnie jednak lekkim rozczarowaniem nawet mimo całkiem udanego (choć to sformułowanie w kontekście wydarzeń zawartych w książce nie brzmi najlepiej) zakończenia. Nasza znajomość dopiero się jednak zaczęła, więc możliwe, że kolejne spotkanie pozostawi po sobie mniejszy niedosyt.


  Garść cytatów:

Serce zabiło jej szybciej, jak zawsze kiedy widziała wysepkę, mały domek i białą latarnię dumnie wznoszącą się ku niebu. (…) Tam był jej azyl, jej raj. Jej Gråskär”. (s. 8)

Ile można znieść, zanim się człowiek w końcu rozleci?(s. 54)

Nie musiał nawet wchodzić do przedpokoju, żeby stwierdzić, że mężczyzna leżący twarzą do podłogi jest martwy. W potylicy ziała wielka dziura. Rozbryzgi krwi i tkanki mózgowej zdążyły dawno zaschnąć”. (s. 63)

Saga o Fjällbace

                             

Zobacz również

17 komentarze

  1. Moim pierwszym (i na razie jedynym) spotkaniem z twórczością tej autorki była "Zamieć śnieżna i woń migdałów", ale mam już ochotę na poznanie dalszej twórczości Lackberg. Myślę, że kiedyś sięgnę także po "Latarnika".

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam (na siłę) Księżniczkę z lodu, zaczęłam Kaznodzieję, ale rzuciłam w kąt ze względu na powolny rozwój akcji i ambiwalentny stosunek do lektury. Zdecydowanie brakowało mi dreszczyku emocji, o którym piszesz :) Chyba już nie przekonam się do lektury książek tej Pani...

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że zaczęłaś od końca, bo wszystkie wątki (mam tu na myśli relacje między bohaterami) już znasz. Powiem, że książki Lackberg jako kryminały wypadają przeciętnie (chociaż niektóre części były naprawdę niezłe pod tym względem), ale ja sobie bardzo cenię wątek obyczajowy i mam sentyment do autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam ciągle w planach całą serię, więc i Latarnika przeczytam. Wiem jednak, że seria jest nierówna - bardzo kiepskie tomy przeplatają się z bardzo dobrymi. Cóż, trzeba sprawdzić i ocenić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może więc ja trafiłam akurat na ten słabszy :)

      Usuń
  5. ZGADZAM SIĘ Z TWOIMI SŁOWAMI: ,,Szczerze mówiąc gdybym miała faktycznie uznać Panią Läckberg za „mistrzynię szwedzkiego kryminału” to musiałabym stwierdzić, że pisarze tego skandynawskiego kraju muszą prezentować się dosyć przeciętnie jeśli chodzi o ten gatunek". Uważam dokładnie tak samo. Pamiętam też zachwyty nad pisarzami szwedzkimi Maj Sjöwall i Per Wahlöö, którzy uznawani są za mistrzów kryminału skandynawskiego. Ja ich fenomenu nie rozumiem i szczerze mówiąc książki pozostawiłam niedoczytane. NUDA!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja ocena jest z gruntu trochę niepełna dlatego, że do tej pory czytałam narazie tylko "Latarnika" - nie skreślam więc zupełnie tej autorki, ale rzeczywiście w tym przypadku kryminalnie wypadła przeciętnie :)

      Usuń
  6. Nie znam twórczości tej Pani, ale mam w planach poznać, tyle, ze to dość odległe plany... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam ochote na jakas ksiazke tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Od dawna mam ochotę na poznanie twórczości tej pisarki. Świetny tekst.

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz nietypowy temat pracy magisterskiej;)
    Nie czytałam jeszcze żadnej powieści tej autorki. Chcę to zmienić i najlepiej zacząć od pierwszego tomu. Ale podejrzewam, że będzie tak jak w Twoim przypadku - jeżeli znajdę w bibliotece jakąkolwiek jej książkę, pożyczę ją żeby w końcu wyrobić sobie własną opinię;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie aż tak nietypowy ;) Właściwie to piszę o jednej katastrofie, bardzo często zresztą omawianej w mediach :)
      A co do autorki to nie mogłam się powstrzymać przed przeczytaniem chociaż wiem, że lepiej byłoby czytać sagę od początku :)

      Usuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Muszę przyznać, że owszem czytałem, a nawet przeczytałem w mgnieniu oka. Efekt końcowy mnie zaskoczył, czytało się nudno niekiedy, ale szybko. Pewnie już nie sięgnę po twórczość tejże pani, choć nie ma to jak spróbować czegoś nowego. A i jeszcze jedno.. irytowało mnie czytanie niektórych imion, nazwisk i nazw miejscowości.. Strasznie uciążliwe to było.

    OdpowiedzUsuń
  12. Po książkę chętnie sięgnę, bo dawno nie czytałam żadnego dobrego kryminału. Mam jednak nadzieję, że nie pogubię się w tak dużej liczbie bohaterów ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Panią Lackberg już od jakiegoś czasu chciałbym przeczytać, ale nigdy nie miałem okazji. Z drugiej strony jest tylu znakomitych autorów kryminałów, że ciężko sięgnąć po wszystkich. Ale może kiedyś się trafi :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Lackberg uwielbiam! Rzeczywiście ta Pani pisze dość nierówno, "Księżniczke z lodu" uznałam za najnudniejszą, rozkręciła się dla mnie dopiero od połowy, czy pod koniec - już nie pamiętam, czytałam jakiś czas temu :) Tak, czy siak Lackberg ma dla mnie w sobie to coś, dzięki czemu czytelnik nie czuję, że zmarnował swój cenny czas. Czasami za bardzo przeciąga pisząc obyczajowo, ale nie jest najgorzej :D

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy