Stieg Larsson – Zamek z piasku, który runął

1.02.2018


Stieg Larsson, Zamek z piasku, który runął (Luftslottet som sprängdes), tłum. Alicja Rosenau, Czarna Owca, 2017, 784 strony.
Cykl: Millennium, tom 3.

Przez prawie rok, który minął od lektury „Dziewczyny, która igrała z ogniem” zdążyłam trochę wybić się z rytmu historii Mikeala i Lisbeth, ale już pierwsze strony trzeciego tomu serii Millennium Stiega Larssona na nowo mnie w ich losy zaangażowały. Szybko przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo podobały mi się poprzednie książki szwedzkiego autora.

Lisbeth Salander, jeszcze niedawno ścigana jako podejrzana o popełnienie trzech morderstw, trafiła pół żywa do szpitala, z dziurą w głowie i innymi poważnymi ranami. Razem z nią przetransportowany został jej ojciec ugodzony przez nią siekierą w twarz. Karl Axel Bodin, a właściwie Aleksander Zalachenko to dawny radziecki agent, który w Szwecji znalazł azyl i idealne miejsce, by pod ochronnym parasolem specjalnej sekcji służb bezpieczeństwa robić to, co mu się żywnie podobało. Tajne ustalenia sprzed lat mogłyby dzisiaj wywołać ogromny skandal, więc osoby związane ze sprawą zrobią wszystko, by nie dopuścić do ich odkrycia. Mikael natomiast będzie tym, który postawi sobie za punkt honoru rozwikłanie powiązań i ujawnienie przestępczych działań. Prokuratura wcale nie będzie miała zamiaru tak po prostu odpuścić Lisbeth, policja zacznie ścigać za zabójstwa Ronalda Niedermanna, Erika Berger odejdzie z Millennium – cóż, zdecydowanie sporo się w tym tomie wydarzy.

W poprzednich książkach („Mężczyzni, którzy nienawidzą kobiet”, „Dziewczyna, która igrała z ogniem”) Stieg Larsson przyzwyczaił mnie do świetnego stylu, bardzo rozbudowanego tła historii i dosyć długiego oczekiwania na rozwój wydarzeń, a także świetnych portretów psychologicznych bohaterów. Pod tym względem kolejna część Millennium nie odstaje od poprzednich, przy czym akcja zaczyna się od mocnego uderzenia, by z czasem nieco zwolnić, a później znowu przyspieszyć.



Krok po kroku autor odkrywa przed czytelnikiem kolejne elementy układanki, ale tym razem umożliwia mu też bycie w wielu kwestiach o kilka kroków przed Mikaelem i innymi bohaterami. Dlatego pewnie, mimo ogromnego zainteresowania z jakim przewracałam kolejne kartki, czułam jednak niedosyt kryminalnej zagadki nad którą mogłabym się pochylić. Pojawia się kilka wątków, na wyjaśnienie których trzeba poczekać, ale brakowało mi takiej tajemnicy, której rozwiązanie na końcu mogłoby mnie przyjemnie zaskoczyć. Druga rzecz - nie zdradzę zbyt wiele z fabuły, bo dotyczy to jej początku, ale gryzło mnie to, że Lisbeth i Zalachenko tak długo przebywali na jednym oddziale właściwie bez jakiejś większej kontroli – przecież ona próbowała go zabić (nie pierwszy raz), a on był w kręgu podejrzeń w wielu nielegalnych sprawach. Wydawało mi się niewiarygodne, że w szpitalu ich całkowicie nie odseparowano od siebie.

Poza tym, o czym wspominam wyżej „Zamek z piasku, który runął” to kolejne – i niestety ostatnie w przypadku tej serii - bardzo udane spotkanie ze Stiegiem Larssonem. Jestem pod wrażeniem łączenia wszystkich nici tej historii, rozbudowania wątku szpiegowskiego, a nawet tego momentami niespiesznego poprowadzenia kolejnych wydarzeń, bo to pokazuje, że nie każda historia musi się rozgrywać w zawrotnym tempie, aby utrzymać zainteresowanie czytelnika. Oczywiście nie każdy da się tak samo wciągnąć w te wszystkie zależności, poboczne wątki i rozbudowane opisy przeszłości bohaterów, ale ja po raz kolejny czułam się częścią tej powieści. I nawet jeśli nie towarzyszyło mi przy tym serce działające nieustannie na najwyższych obrotach, to dla mnie książki Stiega Larssona mają moc.



Szwedzki pisarz wyraźnie pokazuje, że wszędzie – czy to w służbach bezpieczeństwa, czy w policji, czy w redakcji gazety, jest pod pewnymi względami tak samo – ich częścią są zarówno ludzie dobrzy i uczciwi, jak i ci do których lepiej się nie odwracać plecami, bo nie zawahają się w wbić noża w plecy. Albo pociągnąć za spust. Ewentualnie w inny sposób zatruć komuś życie w imię własnych interesów.


 Garść cytatów:

Stwierdziła, że żyje. Tylko nie była jeszcze pewna, czy to dobrze, czy źle”. (s. 65)

Tak to wygląda. Rodzimy się. Żyjemy. Starzejemy się. Umieramy”. (s. 597)

Millennium

        


~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.

Zobacz również

17 komentarze

  1. Od dawna już chcę przeczytać ten cykl, więc muszę w końcu nadrobić zaległości. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś próbowałam przeczytać tę historię, ale niezbyt mi przypadła do gustu, jednak to było za dzieciaka :) Niedawno widziałam film i nawet mi się podobał, dlatego chętnie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widziałaś ten z Noomi Rapace czy Rooney Marą? :)

      Usuń
  3. Planujesz sięgać po "kontynuację" serii napisaną przez innego autora? Bo ja nie miałam zamiaru, ale ostatnio zaczynam się wahać. Co do samego Millenium to trzeci tom wspominam dobrze, na tyle na ile mogę sobie przypomnieć szczegóły z historii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciągle się waham i pewnie dam sobie nieco czasu na zastanowienie :)

      Usuń
    2. Rozumiem, ja też jeszcze biję się z myślami.

      Usuń
  4. Uwielbiam caluteńką trylogię, więc myśl, że MOGŁO BYĆ więcej części (przecież Larrson był w trakcie pisania czwartej...), smuci mnie. Czytałam ostatnio kontynuację pisaną przez innego autora i choć mogę ją z czystym sumieniem polecić, bo ma jakiś smaczek Millennium a i akcja się nie wlecze, to jednak nie to samo - nie jest też to książka tak intensywna i zaskakująca jak choćby "Zamek...". Ale można chociaż stworzyć złudzenie, że się wie, co dalej z Mikaelem i Lisbeth. Sama planuję sięgnąć po kolejne tomy tej "kontynuacji".
    Z tym szpitalem... też mnie to zastanawiało jak i wiele nie do końca realistycznych wątków serii, ale w żadnym razie mnie to nie raziło - Larrsson lubi sobie kroczyć na granicach prawdopodobieństwa (laska wykopuje się z ziemi, spaczona genetycznie rodzina, te wszystkie spiski) i to stanowi smaczek Millennium. Co tu dużo mówić - gigant wśród kryminałów.
    Na marginesie (tylko nie weź mnie za lizusa), ślicznie tu u Ciebie, te zdjęcia i przejrzystość!
    Ballady Bezludne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze się prawdę mówiąc waham jeśli chodzi o kontynuację - trochę mnie ciekawi, a trochę się obawiam lektury :) Z drugiej strony szkoda całkiem się rozstawać z bohaterami, chociaż wiadomo, że to nie będzie to samo.

      Dziękuję za miłe słowa! :)

      Usuń
  5. Czytałam tą trylogię już dość dawno temu. Bardzo żałuję, że autor umarł, bo podobno miały być kontynuacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również chętnie bym poznała dalsze losy bohaterów powstałe w wyobraźni Larssona...

      Usuń
  6. Mi najbardziej podobał się drugi tom. Choć cała seria mnie wciągnęła i czytałam jednym tchem! teraz czas na te dwie pozostałe części...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak o tym myślę, to mi chyba również ten drugi najbardziej przypadł do gustu :)

      Usuń
  7. Już gdy czytałem Twoją recenzję drugiej części Millenium, to myślałem, by przeczytać całą serię. Teraz mam jeszcze większą ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytaj, czytaj :) Ciekawa jestem czy Larsson Cię przekona :)

      Usuń
  8. Bardzo lubię całą trylogię i ubolewam, że autor nic więcej już nie napisze. Co do kontynuacji to na razie mnie nie ciągnie, choć kiedyś w przyszłości kto wie. Ale raczej chyba nie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się waham jeżeli chodzi o kontynuację ;) Zobaczymy, może ciekawość zwycięży, a może nie :)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy