Bram Stoker – Dracula

14.11.2020

Bram Stoker, Dracula, tłum. Magdalena Moltzan-Małkowska, Vesper, 2018, 426 stron.

Dziwne to uczucie poznawać po raz pierwszy historię, z której pewne motywy wydają się znajome. Wampiry bowiem tak mocno zakorzeniły się w popkulturze, że nawet nie znając dzieł z nimi związanych, ma się w głowie od razu określone skojarzenia i obrazy. Nigdy mnie nie ciągnęło jakoś szczególnie do historii o nieumarłych (czytałam jedynie kilka lat temu „Wywiad z wampirem” Anne Rice), ale przyszedł moment, kiedy nabrałam ochoty, by poznawać literaturę grozy w jej nieco starszej odsłonie. 

Jonathan Harker udaje się do Transylwanii, by tam pewnemu hrabiemu ułatwić planowane przenosiny do Londynu, gdzie ma czekać na niego dogodna posiadłość. Dracula, bo to o nim mowa, chce znać wszystkie praktyczne szczegóły, które mogą mu się przydać w dużym mieście. I pewnie w tym zadaniu nie byłoby dla Harkera nic szczególnie dziwnego, gdyby nie to, że jego klient nigdy nie siada z nim do posiłków, w lustrze nie odbija się jego postać, a w zamku zaczynają dziać się dziwne rzeczy. 

Nie wiedziałam jak daleko sięga historia o wampirze Draculi, którego ożywił (o ile można tak o nim napisać) Bram Stoker, ale szybko przekonałam się, że Transylwania to jedynie preludium wszystkich wydarzeń. Przyznaję też, że musiało minąć trochę czasu zanim się w niej odnalazłam i początkowo miałam wrażenie, że pozostanę wobec niej raczej obojętna. Po kilkudziesięciu stronach zaczęła mi się na szczęście udzielać atmosfera tej opowieści i ze znacznie większą ciekawością przewracałam kolejne strony. Tak, jakby w pewnym momencie zaczął na mnie działać urok, którego na początku nie dostrzegałam. Cóż, wampiry potrafią robić z ludźmi takie rzeczy.

Powieść składa się głównie z zapisków wybranych postaci i listów i prawdę mówiąc nie byłam przekonana do takiej formy. Wydawało mi się, że czytanie dzienników, w których wydarzenia opisywane są siłą rzeczy post factum sprawi, że zabraknie mi przeżywania ich tu i teraz. A jednak ma się wrażenie, że jest się z bohaterami w danym momencie, bo sposób w jaki piszą naprawdę angażuje. Jonathan Harker nie wie czy coś pomieszało mu się w głowie, czy faktycznie wokół niego dzieją się dziwne rzeczy; Mina Murray spędza czas z przyjaciółką Lucy i widzi, że dziewczyna ma jakiś większy problem niż zbyt duża liczba adoratorów, a nocne lunatykowanie ewidentnie wysysa niej siły; doktor Seward stara się wypełniać swoje obowiązki w zakładzie dla umysłowo chorych, nie wiedząc, że czekają go też zupełnie inne, niezwykle niebezpieczne zadania. 

Co ciekawe Bram Stoker w gruncie rzeczy nie oddaje bezpośrednio głosu Draculi – nie mamy okazji poznać jego myśli, a jedynie to, czym zechce się podzielić w rozmowie na przykład z Harkerem. Dlatego miałam wrażenie, że chociaż jest on motorem całej historii, to jako postać pozostaje nie do końca odkryta i przez to bardziej tajemnicza.

„Dracula” nie budził we mnie silnego niepokoju czy grozy, ale przyznaję, że tak naprawdę nie liczyłam na to, że wydana pod koniec XIX-wieku powieść wywoła we mnie autentyczny strach. Można to uznać za minus, to fakt, ale było za to bardzo klimatycznie i rzeczywiście poczułam się tak, jakbym przeniosła się w czasie. Zaangażowałam się w poczynania bohaterów i dałam się porwać tej wampirze przygodzie. Byłam w pewnym sensie zafascynowana tą historią, nawet jeżeli fabularnie jakoś szczególnie mnie nie zaskoczyła. Początkowy dystans, który wobec „Draculi” czułam, zamienił się w zadowolenie z poznania pióra Brama Stokera i chęć, by częściej sięgać po klasykę grozy. 


 Garść cytatów: 

Nikt bardziej nie doceni poranka niż ten, któremu z trudem przyszło doczekać świtu”. (s. 54)

(…) współczucie pozostaje wprawdzie bez wpływu na fakty, ale czyni je łatwiejszymi do zniesienia”. (s. 106)



Zobacz również

6 komentarze

  1. Świetnie, że ostatecznie jesteś zadowolona z lektury Kasiu. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że znajdę czas, by poznawać dalej klasyki lit. grozy :)

      Usuń
  2. Nie jest to książka, któa by mnie wciągnęła... nie mój gatunek - niestety ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie skumam fenomenu wampirów w kulturze. Nigdy nie potrafiłem go kupić i jak tylko o nim słyszę, odrzucam dzieło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie nigdy jakoś mocno do tego motywu nie ciągnęło, ale okazuje się, że właściwie całkiem dobrze się w nim odnajduje :)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy