Jo Nesbø – Pentagram

16.01.2022

 Jo Nesbø, Pentagram [Marekors], tłum. Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2013, 376 stron.
Harry Hole, tom 5.

Znowu to zrobiłam. A przecież tak sobie ostatnio obiecywałam, że już nigdy więcej, że to mi nie wychodzi na dobre i następnym razem postąpię inaczej. Zdecydowanie na zbyt długo rozstałam się z kryminalną serią stworzoną przez Jo Nesbø i powrót zamiast pełen ekscytacji, okazał się zwyczajnie trudny i frustrujący. Przynajmniej na początku.

Harry Hole jest w totalnej rozsypce i wydaje się, że nie pozbiera się po tym, jak dostał kilka ciosów zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Gorycz porażki, dręczące go demony, których ostre zęby nie dają mu spokoju ani na jawie, ani we śnie sprawiają, że od kilku tygodni jest tylko cieniem siebie. Jeszcze nie martwy, ale nie całkiem żywy. Sezon urlopowy w Wydziale Zabójstw sprawia, że zostaje przydzielony do sprawy z Tomem Waalerem, a to ostatnia osoba, z którą chciałby pracować. A nawet przebywać w tym samym pomieszczeniu. Ani na tej samej półkuli. Faktem jest jednak, że ktoś musi zająć się sprawą młodej kobiety, którą ktoś zastrzelił i pozbawił palca. I powinni się pospieszyć, bo morderca jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.



Czułam się zagubiona, bo nijak nie mogłam sobie przypomnieć szczegółów fabuły, które sprawiły, że główny bohater znalazł się w tym miejscu, w którym go teraz spotkałam. Nie to, żebym zupełnie nic nie kojarzyła, bo ogólny zarys w głowie mi został, ale brakowało mi w tym obrazku kilku istotnych elementów, żebym spokojnie mogła iść dalej. Mój błąd, doskonale wiedziałam, że odkładanie tak długo lektury „Pentagramu” wiele utrudni. Miotałam się przez dłuższy czas, trochę jak Harry Hole, i dopiero skupienie się na nowym śledztwie pomogło – zarówno mi, jak i jemu.

Z jednej strony naprawdę lubię Harry’ego i trudno jest nie zauważyć, że Jo Nesbø go nie oszczędza. Z drugiej kolejne upadki wywołują we mnie chęć potrząśnięcia nim, wyrwania go z tego błędnego koła. I ciekawa jestem jak autor pociągnie to dalej, czy postać głównego bohatera nadal będzie się opierała na tym samym schemacie, na nieustannej sinusoidzie – od kolejnej butelki alkoholu przez otrząśnięcie się i rozwiązanie kryminalnej zagadki aż do kolejnej butelki alkoholu. Może bez tego wszystkiego Harry nie byłby sobą, ale mimo to przyznaję, że bywam nim odrobinę zmęczona. Przynajmniej dopóki nie zaczyna skupiać się na śledztwie – wtedy z przyjemnością obserwuję jego poczynania.



Dużo się dzieje w „Pentagramie” i trzeba się trochę nagłowić, żeby połączyć wszystkie nitki. To oczywiście uznaję za atut, bo odpowiedniego poplątania fabuły zdecydowanie oczekiwałam. Wszystko obserwujemy raczej od strony śledczych, w głowę mordercy mamy tylko niewielki wgląd i to akurat zostawiło we mnie lekki niedosyt. Lubię, gdy portret psychologiczny sprawcy odgrywa kluczową rolę. Przyznaję jednak, że cała zagadka została sprawnie skonstruowana, a po drodze pojawiło się kilka możliwych rozwiązań. Tak naprawdę jednak dopiero pod koniec zaczęłam mieć podejrzenia, które okazały się prawdą, chociaż nawet wtedy nie wszystko było dla mnie zupełnie jasne. Pewien element zaskoczenia więc się pojawił.

Wiem, że dużo łatwiej byłoby mi wejść w kolejny tom serii, gdybym tak długo z nim nie zwlekała, ale o to mogę winić tylko siebie. Przez to znowu dłużej trwało, zanim mogłam w pełni cieszyć się lekturą i skupić na poszukiwaniach mordercy. Na szczęście kiedy już dałam się porwać szybkiej akcji to było jak powrót do dobrze znanego klimatu i przestrzeni, w której niby wiadomo czego się spodziewać jeśli chodzi o głównego bohatera i konstrukcję powieści, ale można też dać się czasami tu i ówdzie zaskoczyć. „Pentagram” to całkiem solidna kontynuacja serii i ostatecznie dobrze się w niej odnalazłam. Nadal czekam jednak na to naprawdę mocne wbicie w fotel, na które nadzieje obudziło we mnie „Czerwone gardło” i liczę, że Jo Nesbø mnie w tym względzie nie zawiedzie.


  Garść cytatów:

Był przyzwyczajony do tego, że Harry oszukuje Harry’ego. Znał na to setki sposobów”. (s. 104)

Czas przecież nie upływał lecz nadchodził”. (s. 109)

(…) które serce jest bardziej kalekie: to, które nie może przestać kochać, czy to, które jest kochane, lecz nie potrafi odpowiedzieć miłością?” (s. 346)

Harry Hole

        

    

Zobacz również

12 komentarze

  1. Daj spokój, ja się tyle zabieram za Nesbo i ciągle mi nie po drodze. Kiedyś jednak sprawdzę jak on pisze. Wtedy się do Ciebie zgłoszę, żebyś mi poleciła najlepszy tytuł :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam trochę takich autorów, których poznanie ciągle odkładam. Ale oni są na szczęście bardzo cierpliwi :)

      Usuń
  2. Ja tak samo jak Agnieszka już długo zabieram się za książki tego autora, ale wciąż mi jest z nim nie po drodze. Aktualnie "siedzę" raczej w fantastyce i literaturze faktu, więc póki co to jeszcze nie ten czas.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja czytałam jedna książkę autora i mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja muszę uczciwie przyznać, że jeszcze nie poznałam tej serii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz ją w planach, to sporo tomów przed Tobą, Wiolu :)

      Usuń
  5. Nie czytałam jeszcze nic od tego autora, ale to się na pewno zmieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz takie klimaty, to na pewno warto :)

      Usuń
  6. Muszę zacząć od 1 części, żeby się nie pogubić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdecydowanie najlepsze wyjście :) Spore znaczenie mają tu wątki obyczajowe, więc dobrze jest czytać po kolei.

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy