Damian Dibben - Mam na imię Jutro

19.12.2022



Damian Dibben, Mam na imię Jutro [Tomorrow], tłum. Janusz Ochab, Albatros, 2022, 384 strony.
Seria butikowa

Nie przepadam za niejednoznacznym odpowiedziami, a jednak właśnie taka przychodzi mi do głowy, gdy zadaję sobie pytanie, czy powieść „Mam na imię Jutro” skradła mi serce. Pod pewnymi względami tak, pod innymi zupełnie nie… I jakbym nie próbowała wyłuskać z tych swoich myśli esencję, która byłaby podsumowaniem moich wrażeń, to i tak nieustannie miotam się miedzy tym, co mnie urzekło, a tym co mnie nie przekonało. I chyba czas przestać z tym walczyć i stwierdzić po prostu, że historia stworzona przez Damiana Dibbena jest szalenie barwna i przeniosła mnie w czasie w sposób, który bardzo doceniam, a jednocześnie nie porwała mnie fabularnie i nie sprawiła, że przywiązałam się do jej bohaterów.

Pies o imieniu Jutro (choć gdyby go spytać, to powiedziałby raczej, że najczęściej słyszał w swoim kierunku „mój czempionie” wypowiadane łagodnym głosem) nie miał pojęcia jakie nieszczęście zwiastuje herb z trzema wieżami pod sierpem księżyca. Nie zdawał sobie sprawy, że spędzi sto dwadzieścia siedem lat przy pewnej katedrze, czekając na swojego pana, który nagle, bez ostrzeżenia, zniknął. Nieśmiertelny pies, który w swoim długim życiu odwiedził wiele miejsc i widział zarówno piękną, jak i brzydką stronę codzienności, teraz czuje, że coś się wreszcie wydarzy. Czy jego miłość i lojalność zostaną nagrodzone? Czy niebezpieczeństwo, które pojawiło się wraz z mężczyzną okrytym czarnym płaszczem wciąż jest aktualne?



Z jednej strony wiadomo od początku, że główny bohater (i jednocześnie narrator powieści) jest psem i autor niby daje temu wyraz co jakiś czas, ale prawdę mówiąc nie miałam wrażenia, że wchodzę w umysł zwierzęcia, że patrzę na świat jego oczami, bo Jutro (niemal) niczym nie różni się od człowieka. A przynajmniej takie odnosiłam wrażenie. Nie wiem czy to dobrze, czy źle dla tej historii, ale było to coś, co zwróciło moją uwagę. Problem raczej upatrywałabym w tym, że mimo pewnej sympatii jaką tego czempiona obdarzyłam, nie poczułam się do niego naprawdę przywiązana. I w gruncie rzeczy żadna z postaci jakichś mocniejszych uczuć we mnie nie wywołała, nie sprawiła, że martwiłabym się o ich losy. Nie byli mi obojętni – aż tak źle na szczęście nie było – ale też nie drżałam o ich przyszłość. Ze spokojem przyjmowałam to, co przygotował dla nich brytyjski pisarz.

Drugą rzeczą w obliczu której nie zadrżało mi serce (zima je zmroziła, czy jak?) była fabuła. Dosyć ciekawa i z pomysłem, nie przeczę, ale na pewno nie porywająca i nie taka, o której nie da się zapomnieć. Nieco bardziej emocje podkręciło ostatnie kilkadziesiąt stron, ale to nie zmienia faktu, że wcześniej nie miałam problemu z odłożeniem książki i nie czułam też silnej potrzeby, by do niej szybko wracać.



Zdawałoby się, że przy braku mocnego zaangażowania w historię i życie bohaterów nie sposób cieszyć się lekturą, ale jednak jest to możliwe, gdy tak jak Damian Dibben potrafi się tworzyć przed oczami czytelnika obrazy barwne i przekonujące. Jego opisy sprawiały, że byłam razem z bohaterami w miejscach, które on tak świetnie odmalował słowami; dałam się więc porwać bardziej miejscom i atmosferze niż konkretnym wydarzeniom.

Dostrzegam w „Mam na imię Jutro” piękno przyjaźni między człowiekiem, a psem i nie powiem, żeby zupełnie mnie poświęcenie głównego bohatera nie poruszyło. Jest w całej tej historii sporo brudu, hipokryzji i śmierci, ale przez to wszystko zawsze przebija się gdzieś promyk nadziei, fragment czegoś pięknego i przekonanie, że będzie jeszcze szansa zacząć od nowa. Odnalazłam się w klimacie tej powieści i w stylu pisania autora, natomiast nie czytałam jej z wypiekami na twarzy i nie miałam w sobie tej naglącej potrzeby, by od razu dowiedzieć się, co będzie dalej. „Jeszcze jeden rozdział” mimo że za oknem noc? Nie tym razem.


  Garść cytatów:

Do czego dojdziemy w życiu, jeśli będziemy się chować po kątach? Tylko w świecie na zewnątrz znajdziemy odpowiedzi. I radość”. (s. 10)

„Czy w całym królestwie zwierząt to właśnie ludzie nie są najokrutniejsi?(s. 157)

Nigdy nie jest za późno. Nigdy nie jest za późno, by kształtować świat wedle swoich marzeń”. (s. 165)

To ważna nauka. Nie ma sensu spalać się z powodu przeszłości. Nie warto bać się kłopotów, które mogą nadejść. Nie ma powodu, by bać się ich dzisiaj”. (s. 382)

~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Albatros.
[współpraca barterowa]

Zobacz również

15 komentarze

  1. Myślę, że kiedyś przeczytam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli poczułaś się nią zaciekawiona to pewnie :)

      Usuń
  2. Dobrze, że jednak odnalazłaś się w klimacie tej książki. Nie miałam jeszcze okazji jej czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rzeczywiście barwna historia, więc cieszę się, że pod tym względem mnie nie zawiodła :)

      Usuń
  3. Witam serdecznie ♡
    Niestety nie znam tej książki, ale jak będę miała okazję na pewno sięgnę po ten tytuł :) Świetna recenzja!
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ♥ Na kilka wolnych chwil ta powieść może się sprawdzić :)

      Usuń
  4. Książkę mam na oku, jako lekturę na przyszły rok.

    OdpowiedzUsuń
  5. Doskonale znam ten stan, kiedy książka jest taka... obojętna nam i w zasadzie czyta się okej, ale jakbyśmy po nią nie sięgnęły to też nic by się nie stało. Mam tę powieść w planach, ale nie jakichś bliskich, więc możliwe, że jeszcze długo po nią nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak jak piszesz - gdybym jej nie przeczytała, to nic by się nie stało :) Ale cieszę się, że mimo wszystko coś w tej historii dla siebie znalazłam :)

      Usuń
    2. To najważniejsze :) Nie znoszę kiedy książka jest mi obojętna, a na dodatek pod koniec mam wrażenie, że zmarnowałam czas na lekturę. Brrr....

      Usuń
  6. Okładka piękna. Szkoda, że narracja jest tak bardzo ludzka. Książki pisane z perspektywy zwierzęcia mogą być znacznie ciekawsze za sprawą właśnie tego zwierzęcego podejścia do ludzkich spraw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie takiego spojrzenia się spodziewałam, więc pod tym względem czułam pewien niedosyt.

      Usuń
  7. Jeszcze się zastanowię nad tą książką, ale i tak uwielbiam ją ze względu na wydanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że ja właśnie po części ze względu na wydanie (zbieram Serię Butikową) się na nią skusiłam :)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy