Gareth Rubin – Dom Klepsydry

13.04.2024



Gareth Rubin, Dom Klepsydry [The Turnglass], tłum. Robert Waliś, Albatros, 2024, 234/214 stron.

Pierwszy raz miałam do czynienia z powieścią tetbeszką, czyli taką, która zawiera w sobie dwie historie - jedna obrócona do góry nogami w stosunku do drugiej.  Nie zliczę ile razy zastanawiałam się czy „Dom Klepsydry” zacząć od niebieskiej czy od czerwonej okładki, czy przenieść się najpierw do Anglii z lat 80. XIX wieku, czy może jednak do Stanów Zjednoczonych z lat 30. XX wieku. I nawet teraz, gdy jestem już po lekturze, nie powiem wam która opcja jest lepsza, bo wybierając jedną z nich zastanawiałam się później jakby to było zacząć odwrotnie. A może najlepiej czytać rozdział z jednej i rozdział z drugiej strony? Pojęcia nie mam, ale fakty są takie, że w moim przypadku przygodę zaczęłam od strony czerwonej.

Mamy więc po pierwsze historię Kena Kouriana, bardzo początkującego aktora, który nieco przypadkiem poznaje w Kalifornii sławnego pisarza Olivera Tooka. Splot tragicznych wydarzeń sprawia, że Ken angażuje się w historię rodzinną nowego przyjaciela, w której jak echo wraca porwanie w dzieciństwie brata i śmierć matki. Po drugie przenosimy się na angielską wyspę, gdzie lekarz Simeon Lee ma się zająć leczeniem dalekiego krewnego - proboszcza Olivera Hawesa. Z domem, w którym ten mieszka związany jest pewien skandal, bo podobno przed laty jego brat zginął tam z ręki własnej żony.

Nie będę ukrywała, że do książki (książek?), którą napisał Gareth Rubin przyciągnęła mnie od razu przede wszystkim nieznana mi wcześniej konstrukcja, czyli wspomniana już tetbeszka. Wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać, choćby tylko po to, żeby zobaczyć czy taka powieść przypadnie mi do gustu. I przyznaję, że to był naprawdę intrygujący powiew świeżości, coś ekscytującego i dającego okazję do odkrycia zupełnie nowej formy przedstawienia jakiejś historii. A właściwie dwóch. Niby innych, a jednak w pewnych miejscach się ze sobą splatających. Wyłuskiwanie w trakcie czytania tych powiązań było świetną zabawą, chociaż i tak mam wrażenie, żeby aby wszystko odpowiednio połączyć musiałabym albo to sobie kawałek po kawałku rozrysować i rozpisać, albo może po prostu przeczytać wszystko jeszcze raz, wiedząc już lepiej, na co zwracać uwagę.



Wiem, że nie muszę wybierać, ale mimowolnie zastanawiałam się, która z historii bardziej do mnie trafiła. Mocniej zaangażowałam się w wydarzenia z Kalifornii, ale udało mi się tam wcześniej rozgryźć niektóre wątki, natomiast Anglia okazała się dla mnie zdecydowanie bardziej tajemnicza i klimatyczna. Świetny był też motyw tytułowego Domu Klepsydry, który w bardzo ciekawy sposób łączy ze sobą te dwie historie.

Kiedy myślę o książce Garetha Rubina to do głowy przychodzi mi Stuart Turton i jego „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle” ze względu na zabawę z czytelnikiem i konieczność skupienia w trakcie lektury, by wyłapać wszystkie niuanse. Wprawdzie po przeczytaniu „Domu Klepsydry” nie pojawił się we mnie aż taki totalny zachwyt, bo jednak trochę do niego brakowało, ale za to nie waham się napisać, że bawiłam się świetnie i chętnie sięgnęłabym czy to po kolejne powieści tetbeszki, czy po coś napisanego przez Garetha Rubina.


  Garść cytatów:

Czerwona strona:

Książki, które czyta człowiek, mówią o nim więcej niż to, gdzie spędza wakacje albo na kogo głosuje”. (s. 28)

Ludzie zmieniają się zależnie od punktu widzenia i od czasu, w jakim toczy się akcja”. (s. 41)

(…) zastanawiał się, czy otaczający ją lodowaty mur to nieodłączna część jej charakteru, czy też stawia go na nowo każdego ranka, by się chronić”. (s. 190)

Niebieska strona:

Czas jest ciężkim brzemieniem, gdy nie masz niczego więcej”. (s. 202) 

~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Albatros.
[współpraca reklamowa]

Książka, o której wspominam we wpisie

Zobacz również

8 komentarze

  1. Jestem ciekawa, jak ja odebrałabym tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ciekawe, które czasy wciągnęłyby Cię bardziej :)

      Usuń
  2. Jej, ale mi teraz zadałaś ćwieka. Nie słyszałam nigdy o powieściowej tetbeszce. koniecznie muszę przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, bo raz że to ciekawa forma, a dwa że historia (a właściwie historie) warte są poznania :)

      Usuń
  3. Dla mnie to zupełna nowość, nie słyszałam o takim rodzaju książek :)
    https://apetycznie-klasycznie.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wcześniej też nie :) Literatura kryje w sobie całkiem sporo ciekawostek :)

      Usuń
  4. Jeszcze czegoś takiego nie czytałam :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy