Przemysław Piotrowski – Smolarz

29.04.2024



Przemysław Piotrowski, Smolarz, Czarna Owca, 2024, 422 strony.
Igor Brudny, tom 6.

Igor Brudny wziął sobie chyba do serca popularny tekst o ucieczce w Bieszczady, bo rzeczywiście rzucił wszystko i wyjechał do małej drewnianej chaty w środku lasu. Po ostatnich wydarzeniach („Bagno”) czuł, że potrzebuje czasu, przestrzeni i ograniczonego kontaktu z ludźmi. W okolicy częściej spotykał zwierzęta, a jedyny sąsiad, mający kawałek dalej swój barak smolarz zajmujący się wypałem drewna, nie był z tych, którzy chcieliby zacieśniać więzi. Nic jednak nie trwa wiecznie i ten względny spokój bieszczadzkiej natury zaburzyło brutalne morderstwo dwóch turystek. I może Brudny, niebędący przecież na służbie, by się w całą sprawę nie angażował, gdyby nie fakt, że dziewczyny były u niego w chacie przed zniknięciem, a działania miejscowej policji pozostawiały wiele do życzenia.

Przyznaję, że ucieszyłam się z tego odcięcia od wielkomiejskiego zgiełku, bo liczyłam na to, że tym razem świat polityki nie będzie odgrywał aż tak dużej roli jak poprzednio. Wydarzenia z „Bagna” nie pozostały bez znaczenia dla obecnej sytuacji bohaterów i nie brakuje też w „Smolarzu” miejscowych układów, ale ta część rzeczywiście ma klimat, który bardziej do mnie trafił. Mamy więc pewną bieszczadzką legendę, w którą niby niewielu oficjalnie wierzy, ale która dreszcz na plecach wywołuje; mamy tajemnice sprzed lat i głęboko ukrytą prawdę, buzującą pod powierzchnią kłamstw; mamy brutalną zbrodnię i czające się gdzieś blisko niebezpieczeństwo. Interesujące było też samo przybliżenie pracy smolarzy i zbudowanie wokół tego zajęcia całej fabuły. Dla mnie to było coś nowego, nieznanego (jakoś nigdy się nie zastanawiałam nad procesem powstawania węgla drzewnego) i zawsze doceniam takie nieszablonowe pomysły.



Warto też zaznaczyć, że historia jest miejscami bardzo brutalna i trzeba być na to przygotowanym i jeżeli ktoś źle znosi bardzo obrazowe opisy, to może to być dla niego zbyt dużo. Moja odporność jest pod tym względem duża, więc chociaż robiło to na mnie wrażenie, to nie sprawiało, że musiałam książkę odłożyć.

Mam poczucie, że Przemysław Piotrowski dosyć skrupulatnie podszedł do zbudowania kryminalnej zagadki, sięgając głębiej i dalej niż tylko po zło, które dzieje się tu i teraz. Ta sieć powiązań i odwoływanie się do przeszłości sprawiły, że „Smolarz” stał się bardziej wielowymiarowy i dający większe pole do przemyśleń. Poza tym w trakcie czytania można nabrać podejrzeć wobec większości bohaterów i nie jest łatwo postawić na jedno rozwiązanie. Nie mogę napisać, żebym się wszystkiego domyśliła, bo tym razem była to raczej u mnie metoda eliminacji, w której usuwałam sobie poszczególne osoby jako potencjalnie winne. Pod tym kątem się nie pomyliłam, ale nie udało mi się jednak stworzyć pełnego obrazu, w którym jasne byłyby wszystkie motywy. Samo zakończenie chociaż dobrze się w całą powieść wpisuje i właściwie nie mogę mu nic zarzucić, to jakoś nie wbiło mnie w fotel.



Szósta część serii podobała mi się bardziej niż poprzednia, bo lepiej odnalazłam się w przestrzeni, w której Przemysław Piotrowski umieścił tym razem swoich bohaterów. Może dlatego, że sama chętnie rzuciłabym wszystko i wyjechała w Bieszczady, a może po prostu na plus zadziałało mniej wielkiego miasta i polityki. Wystarczyły mi miejscowe układy, nawiązania do niejednoznacznej przeszłości, niepokojąca legenda, aura tajemnicy i pokręcona kryminalna zagadka osnuta wokół zawodu smolarza. Nie mogę jednak nie wspomnieć, że coraz większy problem mam z Igorem Brudnym – nijak nie potrafię się do jego postaci przywiązać, poczuć sympatii i mocniej przejąć się jego problemami. Prawdę mówiąc to trochę mnie drażni, ale tłumaczę to sobie tak, że lepsze to niż zupełna obojętność, prawda?

Z różnych serii po które sięgam ta do tej pory nie stała się jedną z ulubionych – dobrze mi się ją czyta, spędzam przy niej kilka godzin, z ciekawością odsłaniając kolejne tajemnice,  ale nadal nie czekam z palącą niecierpliwością na kolejne tomy. I chyba już się z takim stanem rzeczy pogodziłam. Dla mnie to kryminały na dobrym poziomie, po które warto sięgnąć, ale którym czegoś trudno uchwytnego brakuje, bym nie mogła się od nich oderwać.


  Garść cytatów:

(…) uważał, że świat jest pełen demonów. Nie tych z rogami, karykaturalnymi obliczami i nadprzyrodzonymi mocami. Najgorsze były te prawdziwe, obleczone ludzką skórą, karmiące się cierpieniem innych, wiecznie nienasycone”. (s. 223)

~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
[współpraca reklamowa]

            
    

Zobacz również

8 komentarze

  1. A ja jeszcze nie poznałam te serii. Mnie brutalne opisy jakoś nie zniechęcają.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam jeszcze tej serii i podobnie jak Wiola, boję się brutalnych opisów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu rzeczywiście trochę ich jest, to dosyć mroczna seria.

      Usuń
  3. Jeszcze nie czytałam jego książek, ale póki co mnie do nich nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że tak lubisz tę serię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest wprawdzie w mojej topce kryminalnych serii, ale to całkiem dobre powieści :)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy