Agatha Christie – Tragedia w trzech aktach

25.04.2024



Agatha Christie, Tragedia w trzech aktach [Three Act Tragedy], tłum. Anna Mencwel, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2015, 234 strony.

Uwielbiam to, jak świetnie bawię się przy książkach Agathy Christie i z jaką przyjemnością sięgam po kolejne tytuły. Nie wiem tylko czy was nimi w tym roku nie zanudzę, ale ufam, że dzielnie to moje pisanie o nich zniesiecie, a kto wie – może nawet zachęcę was do spotkania z Królową Kryminału? „Tragedię w trzech aktach”, o której dziś chciałam co nieco napisać, na pewno mogę polecić jako historię, gdzie pojawia się naprawdę dużo możliwych rozwiązań zagadki, więc w trakcie czytania zdecydowanie jest się nad czym głowić. A to coś, co szczególnie lubię.

Kolacja zaplanowana i dopięta na ostatni guzik, zaproszeni goście się pojawili z myślą o świetnej zabawie, ale zanim wieczór na dobre się rozpoczął, wydarzyła się tragedia. Wykrzywiona konwulsyjnie twarz, kilka minut i na oczach wszystkich umiera pastor Babbington. Czyżby tak raptowne zachorował? Przypadkiem jedną z obecnych w posiadłości osób jest Herkules Poirot, ale nawet on nie dostrzega w tej sytuacji niczego szczególnie podejrzanego. Ot, nieszczęśliwe zrządzenie losu. Rozwój wydarzeń sprawi jednak, że to przekonanie będzie musiało zostać poddane weryfikacji, ale nawet wtedy nic nie stanie się jasne.

Przy poprzednim spotkaniu („Śmierć lorda Edgware'a”) Herkules Poirot nieco się miotał, jakby tamta sprawa była dla niego wyzwaniem, co dla wąsatego Belga przekonanego o własnym geniuszu nie jest typowe. W „Tragedii w trzech aktach” też jest trochę zaskakująco, bo detektyw trzyma się przez większość czasu z boku, a na scenę wkraczają inni, próbujący rozwiązać zagadkę. Ciekawe to było rozwiązanie i nasilało moje oczekiwanie, by Poirot wyszedł z cienia i wszystkich oświecił.

Zagadka w tej historii jest taka, jak lubię – wiele możliwości wydaje się prawdopodobnych, wiele osób z powodzeniem można wskazać palcem i podejrzewać o najgorsze. Kilka razy w trakcie lektury zmieniała mi się koncepcja, ale prawdziwa okazała się ta, o której pomyślałam gdzieś na początku. Odrobinę więc żałuję, że Agatha Christie nie poszła w inną stronę, ale nie mogę też powiedzieć, żeby wszystko było oczywiste i pewne. Po prostu najbardziej lubię, gdy prawdą okazuje się coś, na co kompletnie nie wpadłam, a tym razem tak nie było. Nie zmienia to jednak faktu, że rozrywkę miałam przednią i „Tragedię w trzech aktach” będę wspominała zdecydowanie miło.


  Garść cytatów:

- Uważam, że wydarzenia przychodzą do ludzi, nie ludzie do wydarzeń. (…) Tacy jak twój Herkules Poirot nie muszą szukać zbrodni, ona sama do nich przyjdzie”. (s. 19)

Zobacz również

3 komentarze

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy