Kristen Perrin - Jak odkryć własnego mordercę

6.05.2025



Kristen Perrin, Jak odkryć własnego mordercę
[How to Solve  Your Own Murder], tłum. Tomasz Wyżyński, Czarna Owca, 2025, 392 strony.
Dzienniki Castle Knoll, tom 1

Zacznę od czegoś, co sporo mówi o tym, czy mi się ta książka podobała. W trakcie czytania musiałam sprawdzić czy nie jest to przypadkiem część serii, bo było mi szkoda na myśl, że dotrę do końca tej powieści i będę się musiała rozstać z tak zgrabnie poprowadzoną historią. Na szczęście okazało się, że „Jak odkryć własnego mordercę” to pierwszy tom cyklu Dzienniki Castle Knoll, a ja jestem pewna, że sięgnę po kolejny, bo Kristen Perrin zdecydowanie przekonała mnie do swojego pióra.

Annie Adams ma dwadzieścia pięć lat i obecnie znajduje się na zawodowym (a może i życiowym?) rozdrożu. Zwolniona z pracy, czekająca na odpowiedź z agencji literackich, do których wysłała swój pierwszy rękopis powieści kryminalnej, pomaga swojej mamie artystce w porządkowaniu piwnicy i przerobieniu jej na pracownię malarską. Niespodziewanie dostaje list od adwokata swojej ciotki, by przyjechała na spotkanie z nią do miasteczka Castle Knoll, gdzie ta od zawsze mieszka. Problem w tym, że dziewczyna zna ciotkę Frances jedynie z opowieści, jako dosyć ekscentryczną starsza panią, która przez większość życia próbuje odkryć przez kogo zostanie zamordowana. Jest pewna, że tak się stanie, bo w wieku szesnastu lat usłyszała wróżbę, w którą niezłomnie wierzy. Niedługo okaże się zresztą, że przepowiednia się ziści, a Annie będzie miała mało czasu, by odkryć tożsamość zabójcy.

Pamiętam, że gdzieś mignęło mi porównanie „Jak odkryć własnego mordercę” do serii z Florą Steele, a że bardzo powieści Merryn Allingham lubię, to postanowiłam sprawdzić czy spodoba mi się ta napisana przez Kristen Perrin. I rzeczywiście są pewne podobieństwa - u Perrin też mamy do czynienia z lekkim kryminałem (określenie cozy crime lub polskie - kryminał kocykowy - dobrze tu pasuje), niewielkim miasteczkiem, w którym wszyscy się znają i młodą bohaterką, która musi zmierzyć się z rozwiązywaniem zagadki morderstwa. Annie jest jednak postacią współczesną (w przeciwieństwem do Flory), ale historia jej ciotki Florence sięga lat 60. XX-wieku i dzięki jej dziennikom co jakiś czas się tam przenosimy. Jest więc podobny klimat i konstrukcja, ale bez obaw - „Jak odkryć własnego mordercę” to nie kalka innych powieści, tylko wciągająca historia, w której naprawdę łatwo jest się zaczytać.




Autorka przede wszystkim wymyśliła naprawdę wciągającą zagadkę, które rozgryzanie totalnie mnie pochłonęło. Spore grono podejrzanych (ale też nie na tyle, by nie dało się udziału każdej z osób rozważyć), tajemnice z przeszłości, które mogły mieć wpływ na teraźniejsze wydarzenia i pojawiające się co rusz wskazówki to coś, co bardzo w takich książkach doceniam. I wreszcie - zaskakujące zakończenie zmuszające do przyjrzenia się uważniej pewnym elementom tej historii, które mi wcześniej umknęły. Lubię to uczucie, kiedy okazuje się, że mogłam rozgryźć jakąś zagadkę, bo poszlaki cały czas tam były, ale po prostu nie połączyłam odpowiednio kropek. Takie przegrane zawsze mnie bardzo cieszą.

Łatwo było mi też obdarzyć sympatią główną bohaterkę, która z jednej strony jest dosyć bezpośrednia i zdeterminowana, a z drugiej widać, że czasami czuje się w całej tej sytuacji zagubiona. W pewnym sensie chłonie podejrzliwość wobec każdego z mieszkańców ze względu na to, że ciotka Frances do wielu osób nie miała zaufania, ale próbuje też podejść do sprawy metodycznie i opierać się na konkretach. Czuję, że jej postać można jeszcze ciekawie rozwinąć i na to liczę w kolejnych tomach.

Właściwie nie spodziewałam się, że „Jak odkryć własnego mordercę” aż tak mi się spodoba i tak świetnie będę się przy niej bawiła. Liczyłam na niezłą lekturę - to na pewno, ale książka Kristen Perrin zdecydowanie przerosła moje oczekiwania. Porządnie skonstruowana kryminalna zagadka, ciekawe grono podejrzanych, małe miasteczko z wszystkimi jego wadami i zaletami, tajemnice z dawnych lat, które nie dają o sobie zapomnieć, przyjemny styl pisania, dzięki któremu przez kolejne strony się płynie - to wszystko sprawiło, że wcale się z tą powieścią nie chciałam rozstawać. Idealna dla poszukiwaczy dobrej i jednocześnie lekkiej kryminalnej rozrywki.

Garść cytatów:

Półki z książkami to okno, przez które można zajrzeć do umysłów ich właścicieli”. (s. 183)

(...) czasami najlepsze dowody mogą doprowadzić do błędnych wniosków”. (s. 202)

Właśnie tak jest z kłamstwami: łatwo w nie uwierzyć, gdy nam się podobają”. (s. 226)

~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
[współpraca reklamowa]


Dzienniki Castle Knoll


Zobacz również

1 komentarze

  1. Ta książka kilka razy mignęła mi w internecie i zastanawiałam się nad jej przeczytaniem. Teraz wiem, że warto spędzić z nią swój wolny czas.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy