Sebastian Fitzek - Dziewczyna z kalendarza

16.12.2025



Sebastian Fitzek, Dziewczyna z kalendarza [Das Kalendermädchen], tłum. Piotr Kimel, Albatros, 2025, 384 strony.

Przyznaję, że Sebastian Fitzek uciekł z mojego czytelniczego radaru na dłuższy czas, mimo że dawniej kilka jego książek („Odłamek”, „Kolekcjoner oczu”, „Pasjonat oczu”) zrobiło na mnie naprawdę bardzo dobre wrażenie. Potrafił namieszać mi w głowie jak mało kto, a w przypadku thrillerów to jest coś, na co czekam szczególnie. Cieszę się więc, że przy okazji jego najnowszej powieści miałam okazje przekonać jak bardzo teraz pokręcone są jego pomysły (bardzo!) i czy nadal potrafi mnie zaskoczyć (oj tak!).

Próba zamówienia pizzy przez telefon alarmowy może się szybko skojarzyć z niesmacznym żartem, ale co jeśli to tak naprawdę wołanie o pomoc? Co jeśli od szybkiej reakcji zależy czyjeś życie? Po latach może się okazać, że  w świadomości ludzi zostanie tylko legenda o dziewczynie z kalendarza adwentowego i niejasne przeświadczenie, że w pewnym domu na skraju lasu wydarzyło się coś złego...

Sebastian Fitzek potrafi w thrillery i to takie, które od pierwszych stron trzymają w napięciu. Tutaj wszystko zaczyna się naprawdę mocnym uderzeniem i trzyma za gardło prawie przez cały czas. Jest napięcie, jest niepokój i ta niechęć, by odłożyć książkę choćby na chwilę. Wszystko splata się coraz mocniej, bohaterowie lawirują między niebezpiecznymi tajemnicami i brutalnością tak perfidną, że aż wywołuje wewnętrzny sprzeciw. Czyta się to szalenie dobrze, z przeświadczeniem, że właśnie tak angażujące powinny być tego typu historie. W głowie kumulują się pomysły, akcja pędzi do przodu, mrok gęstnieje, by niespodziewanie odsłonić to, czego trudno się było spodziewać. Ja się w każdym razie nie spodziewałam.



Ale, żeby nie było tak idealnie (i aż sama się sobie dziwię, że to piszę) to mimo tego, jak bardzo podoba mi się zaskoczenie, które wywołał we mnie Fitzek (uwielbiam to uczucie!), to uważam, że później z ilością twistów nieco przesadził. Ten kluczowy uznaję za udany, bo sprawił, że zaczęłam szybko kartkować wcześniejsze strony, by sprawdzić czy poszczególne elementy fabuły faktycznie się z nim zgrywają i reinterpretować wcześniejsze wydarzenia, ale kolejne to już tak zwana jazda bez trzymanki. Może efektowna, może budząca emocje, ale jednocześnie tracąca na wiarygodności. Panie Sebastianie - wybaczam, bo trochę się już znamy i jednak niewielu autorów mnie w ogóle zaskakuje, ale nie trzeba aż tak daleko - to było mocne już przy tym pierwszym twiście.

Ten nadmiar szaleństwa fabularnego pod koniec powieści nie zmienia jednak faktu, że „Dziewczyna z kalendarza” zdecydowanie obudziła moją uśpioną na kilka lat chęć, by po książki niemieckiego autora sięgać częściej. To jak wciągająca była to historia i jak umiejętnie autor budował napięcie uważam za podstawę thrillerów, które aż chce się czytać.


  Garść cytatów:

Regułą jest dobro”. (s. 48)

Oczy są ślepe na rzeczywistość. To dopiero nasz mózg wytwarza obrazy, które uważamy za prawdziwe. A ta prawda wynika ze stanu emocjonalnego, w jakim się akurat znajdujemy”. (s. 128)

Życie jest piękne, nawet jeśli staje się przerażające. Dopóki człowiek oddycha, dopóty ma nadzieje. A nadzieja, ta największa ze zdrajczyń, czyni go uległym. Aż do samej śmierci”. (s. 277)

            

Zobacz również

0 komentarze

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy