Robin Cook - Gorączka

Robin Cook, Gorączka [Fever], tłum. Marek Mastalerz, Rebis, 1999, 336 stron.

Sporo czasu minęło od mojego ostatniego spotkania z Robinem Cookiem, a chociaż czytany wtedy „Marker” miał kilka słabszych punktów, to był jednak na tyle sprawnie i ciekawie napisaną powieścią, że do kolejnego tytułu amerykańskiego autora podeszłam z entuzjazmem. Niestety, „Gorączka” okazała się sporym rozczarowaniem i podejrzewam, że gdyby nie poznała wcześniej możliwości Cooka, teraz poważnie bym się zastanowiła nad sięganiem po kolejne jego książki.

Charles Martel znalazł się w momencie swojego życia, w którym znowu potrafi czuć się szczęśliwy. Od zachorowania żony na białaczkę i jej śmierci minął już pewien czas i mężczyzna zdołał krok po kroku poukładać sobie codzienność. Spotkał na swojej drodze bratnią duszę, ma troje dzieci, które go potrzebują oraz pracę, dającą mu poczucie, że robi coś ważnego – walczy z rakiem, próbując wynaleźć lekarstwo, mogące uchronić od śmierci wiele osób. Los wybitnie sobie z niego jednak zakpi, dotykając białaczką również jego córkę. A gdy okaże się, że jej choroba może nie być przypadkiem, cały poukładany na nowo świat zacznie się walić.

Czytaj dalej

Robin Cook - Marker


Autor: Robin Cook
Tytuł: Marker
Wydawnictwo: Świat Książki
Tłumaczenie: Norbert Radomski
Rok wydania: 2006
Liczba stron: 494

Przez wieki poznawaliśmy świat, starając się dotrzeć do każdego możliwego zakątka Ziemi i odkryć te obszary, które do tej pory były tylko białymi plamami na mapie. Dzisiaj niewiele pozostało miejsc nieznanych, a podróże stały się codziennością. Największą jednak zagadką z którą od dawna i nadal się mierzymy jest sam człowiek. Nauka dostarcza nam coraz to nowych informacji, odkrywając kawałek po kawałku tajemnice ludzkiego organizmu. W tym przypadku nadal jednak pozostają obszary, które mapę człowieka czynią niedokończoną. Tak było w przypadku ludzkiego genomu, którego istotę starano się poznać realizując pewien projekt (szerzej tu i tu). Jego zakończenie w 2003 roku stanowiło przełom – umożliwiło między innymi przeprowadzanie badań genetycznych pozwalających wykrywać mutację genów odpowiadających za wiele chorób. Wspominam o tym wszystkim dlatego, że w pewien sposób stanowi to podstawę książki o której chciałabym dziś napisać – Robin Cook porusza w niej kwestię rozwoju naukowego w dziedzinie genetyki od  mniej chwalebnej strony, pokazując, że odkrycie, które daje tak duże możliwości może stać się jednocześnie bronią. A skorych do jej wykorzystania nigdy nie brakuje.

Nowojorski Zakład Medycyny Sądowej to miejsce w którym niezmienne pozostaje jedno – śmierć. I o ile ona nie pozostawia żadnych wątpliwości, to już jej przyczyna i charakter bywają różne, często drastycznie rozmijające się z początkowymi założeniami. Najlepiej wiedzą o tym pracujący tam patolodzy, którzy z ludzkiego ciała potrafią wyczytać ostatnie chwile życia i niemal uchwycić ostatni oddech. Laurie Montgomery i Jack Stapleton wykonują ten zawód od lat – nadal jednak zdarzają się dni, w których śmierć potrafi ich zaskoczyć, a jej okoliczności przestają być tak oczywiste jak się pozornie wydawało. Nagłe zatrzymanie akcji serca zdrowego mężczyzny, który przechodził w szpitalu operację zupełnie z tym organem niezwiązaną budzi w Laurie podejrzenia – tym bardziej, że sekcja, która zwykle pozwala uzyskać odpowiedzi tym razem niczego nie wyjaśnia. Sprawa staje się jeszcze bardziej tajemnicza gdy pojawiają się kolejne, łudząco podobne przypadki zgonów – wszystkie mające miejsce w szpitalu Manhattan General. Teza o  grasującym tam seryjnym mordercy nie wydaje się początkowo wiarygodna prawie nikomu poza Laurie - to ona próbuje dowieść, że śmierć tych osób nie była jedynie nieszczęśliwym przypadkiem mieszczącym się w granicach statystycznych zgonów we flagowej placówce spółki AmeriCare.

Czytaj dalej

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy