Jojo Moyes – Razem będzie lepiej


Jojo Moyes, Razem będzie lepiej [The One Plus One], tłum. Nina Dzierżawska, Między Słowami, Kraków 2015, 461 stron.

Uśmiecham się kiedy myślę o książce „Razem będzie lepiej”, bo chociaż niektóre zawarte w niej wydarzenia nie mają w sobie nic z wesołości - jest to jedna z tych książek, które czyta się z dużą przyjemnością i to niezależnie od tego, że nie jest literackim dziełem sztuki. Jojo Moyes przekonała mnie do siebie i teraz z większą dozą zaufania (a trochę mi go brakowało) zabiorę się za jej pozostałe powieści.

Jess nie lubi narzucać się innym i upominać o swoje, a to, że bardzo szybko (nastoletnia ciąża) musiała nauczyć się ze wszystkim sobie radzić, sprawia, że zamiast szukać pomocy u innych po prostu szuka rozwiązań. Jest w niej sporo optymizmu i jeszcze więcej energii do działania, ale fakty są takie, że jej życiu daleko jest do ideału. Dwa lata temu zostawił ją z dwójką dzieci mąż, który niespecjalnie garnie się, żeby ponosić jakąkolwiek odpowiedzialność; pracuje na dwa etaty – jako sprzątaczka i barmanka, ale i tak musi się nieźle nagłowić, by podołać finansowym zobowiązaniom, a gdy jej ośmioletnia córka Tanzie ma szansę na naukę w elitarnej szkole wszystko rozbija się właśnie o brak pieniędzy; jej nastoletni pasierb Nicky (tak, mąż zostawił ją ze swoim synem z poprzedniego związku) jest ofiarą prześladowań w szkole i coraz bardziej zamyka się w sobie. Na drugim biegunie, a jednak w tym samym mieście, mamy Eda – programistę, który dorobił się dużych pieniędzy, ale jedna głupia decyzja może doprowadzić go do bankructwa i więzienia. Zbieg okoliczności sprawi, że cała czwórka (plus wielki pies) znajdzie się razem w jednym samochodzie w podróży do Szkocji.

Czytaj dalej

Rozmowy o książkach przy budyniu z sherry [Ashton Lee - Wiśniowy Klub Książki]

Ashton Lee, Wiśniowy Klub Książki [The Cherry Cola Book Club], tłum. Anna Rogulska, Między Słowami, 2013, 352 strony.

Wiśniowy Klub Książki” z założenia miał być dla mnie niezobowiązującą wakacyjną lekturą, więc nie miałam co do tego tytułu wielkich oczekiwań. Liczyłam, że będzie to przyjemna historia z pozytywnym przesłaniem i w gruncie rzeczy niby taka była, ale mam po jej poznaniu jednak pewien niedosyt. Zarys fabuły plus urokliwa okładka pozwalały mi liczyć na tytuł trochę w stylu „Piątkowego Klubu Robótek Ręcznych” Kate Jacobs - może niezachwycający oryginalnością, ale który po dłuższym czasie można wspominać jako miły przerywnik między innymi tytułami. U Ashtona Lee zabrakło niestety sensowniejszego poprowadzenia fabuły (a muszę zaznaczyć, że nie mam tu na myśli sensacyjnych zwrotów akcji, bo na takie w ogóle się nie nastawiałam - chodzi o ciekawsze poprowadzenie niektórych wątków) i wykonania powodującego mniej zgrzytów.

Biblioteka w niewielkim miasteczku Cherico raczej nie mogła liczyć na tłumy czytelników z pasją pożerających kolejne tomy, ale zarządzająca nią przez ostatnich sześć lat Maura Beth Mayhew przywiązała się do swojej pracy. Placówka nigdy nie miała dużego budżetu, a tu nagle przedstawiciele rady miasta ostrzegają, że ma zostać całkowicie zamknięta, a fundusze, które do tej pory otrzymywała, zostaną zainwestowane w inny sposób. Maura Beth nie ma zamiaru jednak się poddać i do życia powołuje Wiśniowy Klub Książki – projekt, który ma przyciągnąć do biblioteki więcej osób i pokazać, że jest to miejsce posiadające perspektywy, jakich nikt się po nim nie spodziewał.

Czytaj dalej

Sarah Jio - Kameliowy ogród


Sarah Jio, Kameliowy ogród [The Last Camellia], tłum. Marcin Sieduszewski, Między Słowami, 2013, 446 stron.

Zdarzało mi się już czytać o złodziejach zainteresowanych różnego rodzaju rzeczami – dziełami sztuki, złotem, a nawet książkami, ale przyznam, że nie przypominam sobie takich, którzy na celownik wzięliby kwiaty. Gdy jednak okaże się, że ta konkretna odmiana kamelii jest jedyna w swoim rodzaju i przez lata poszukiwana była ogromnym nakładem sił i środków – wówczas można zdać sobie sprawę, że jej wartość znacząco rośnie i są ludzie, którzy zrobią naprawdę wiele, by dostać ją w swoje ręce.

Flora od dziecka pomagała rodzicom w piekarni, ale od dłuższego czasu interes nie idzie najlepiej. Jest rok 1940 i tuż za rogiem czai się trwająca wojna, a perspektywy na kolejne lata wyglądają mało obiecująco. Dziewczyna z obawy o przyszłość rodziny zgadza się na propozycję pana Price’a, należącego do gangu złodziei kwiatów. Flora ma opuścić swój rodzinny dom, popłynąć do Anglii i tam pod pozorem pracy jako niania w rezydencji Livingstonów, wykryć miejsce ukrycia pożądanej kamelii. Sześćdziesiąt lat później do tej samej posiadłości przyjeżdża Addison ze swoim mężem, uciekając przed demonami przeszłości. Kawałek po kawałku odkrywa tajemnice domu i rodziny, która kiedyś w nim mieszkała i przekonuje się, że są zagadki, które mimo upływu czasu czekają na rozwiązanie.

Czytaj dalej

Richard Paul Evans - Papierowe marzenia


Richard Paul Evans, Papierowe marzenia [Lost December], tłum. Hanna de Broekere, Między Słowami, 2012, 294 strony.

Papierowe marzenia” to tak naprawdę uwspółcześniona wersja przypowieści o Synu Marnotrawnym, co jest pomysłem samym w sobie ciekawym, chociaż może niespecjalnie oryginalnym. Bazowanie na dobrze znanych motywach nie oznacza jednak, że powieść musi być skazana na popadnięcie w banał – wszystko zależy od sposobu przedstawienia danej historii, by wykorzystanie tego, co oczywiste, łączyło się ze świeżym spojrzeniem pozwalającym dostrzec więcej i lepiej. Richard Paul Evans do tej pory był pisarzem mi zupełnie nieznanym i byłam zaintrygowana jak poradzi sobie z wyzwaniem, które sam przed sobą postawił.

Luke Crisp teoretycznie nie musiał się martwić o swoją przyszłość – jego ojciec przez lata budował sieć świetnie prosperujących zakładów kserograficznych i naturalnym wydawało się, że syn kiedyś przejmie cały interes. Carl Crisp nie był jednak jednym z tych rodziców, którzy planują życie swoim dzieciom – wolał, by decyzje syna wynikały z czegoś więcej niż tylko poczucia obowiązku, dlatego pewnego dnia zasiał w jego umyśle pomysł zmiany otoczenia i wyjazdu na studia. Luke nie czuł się nigdy do niczego zmuszany, ale dyplom z zarządzania i wizja nowych doświadczeń skusiła go na tyle, że zdecydował się na wyjazd. Nie spodziewał się jak wiele zmieni się w jego życiu i jaką cenę będzie musiał zapłacić za swoje decyzje.

Czytaj dalej

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy