Harlan Coben – Jeden fałszywy ruch

22.05.2024



Harlan Coben, Jeden fałszywy ruch
[One False Move], tłum. Andrzej Grabowski, Albatros, 2018, 400 stron.

Już kilka razy na przestrzeni ostatnich miesięcy miałam zamiar sięgnąć po kolejny tom serii o Myronie Bolitarze, ale tylko wyciągałam go z podręcznego koszyka książek do przeczytania, trzymałam przez chwilę w rękach i odkładałam na miejsce. Mam wrażenie, że ostatnie – niestety mniej udane - spotkanie z bohaterami („Błękitna krew”) jakoś ostudziło mój zapał i trochę się obawiałam rozczarowania. Przyszedł jednak moment, gdy poczułam, że nadszedł czas na przełamanie tego impasu, otworzyłam „Jeden fałszywy ruch” i wreszcie zatopiłam się w powieści Harlana Cobena.

Myron jako agent sportowy powinien zajmować się przede wszystkim swoimi klientami, a przypada mu w udziale pilnowanie niczym ochroniarz gwiazdy żeńskiej koszykówki Brendy Slaughter. Ktoś groził jej śmiercią, a ojciec, który był wcześniej jej menedżerem i z którym ewidentnie się nie dogadywała, niedawno zniknął. Bolitar ma szczęście do pakowania się w największe kłopoty, więc można mieć pewność, że cała sprawa okaże się tak skomplikowana, jak to tylko możliwe.



Mam sporo sympatii wobec głównego bohatera, może dlatego że z jednej strony potrafi rzucać ciętymi ripostami w najmniej odpowiednich momentach, zgrywając pewnego siebie gościa (mocno widać to w tym tomie), a z drugiej prywatnie ma w sobie jakąś taką miękkość, która bywa ujmująca. Jest oddany tym, na których mu zależy i stara się postępować słusznie. To ostatnie zdanie można by było też odnieść do Wina – drugiego z głównych bohaterów, tyle tylko, że on akurat znacznie szerzej widzi to, co w danej sytuacji można uznać za słuszne i nie waha się stosować brutalnych metod, by osiągnąć cel. I bać się powinni ci, którzy oceniają go jedynie po wyglądzie, uznając za niegroźnego. Lubię spędzać z tą dwójką czas i to dzięki nim ta kryminalna seria ma pewną przewagę nad pojedynczymi powieściami Harlana Cobena, których bohaterów zwykle na długo nie zapamiętuję.

Czwarty tom („Błękitna krew”) nie zdołał mnie jakoś szczególnie porwać, za to „Jeden fałszywy ruch” nadrobił to z nawiązką. To było dokładnie takie spotkanie z Harlanem Cobenem, jakie lubię – wciągające, angażujące od pierwszej do ostatniej strony i zaskakujące. Świetnie się przy tej powieści bawiłam, zastanawiając się oczywiście usilnie nad rozwiązaniem zagadki. A plącze się tu wszystko szalenie, zahaczając o trudne relacje córki z ojcem, wydarzenia sprzed lat, zbliżające się wybory na gubernatora i plany stworzenia ligi Związku Koszykarek Zawodowych. I najważniejsze, że takiego zakończenia nie przewidziałam i mogłam bez przeszkód z uznaniem pokiwać głową nad tym, jak amerykański pisarz to wszystko rozegrał. Więcej takich historii poproszę, Panie Coben.




  Garść cytatów:

Pierwszą zasadą negocjacji jest nie być świnią. Jeżeli będziesz tylko brał, twoja pazerność obróci się przeciwko tobie”. (s. 257)

Bardzo cienka linia oddziela upór od głupoty”. (s. 266)


              

Zobacz również

4 komentarze

  1. Lubię książki tego autora. Tej jeszcze nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ma lepsze i gorsze książki, ale zawsze przyjemnie się go czyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście zdarzają mu się mniej porywające powieści, ale to jest nadal jeden z moich pewniaków, gdy chcę się w czymś szybko zaczytać :)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy