Cristina Campos – Cytrynowy chleb z ziarnkami maku


Cristina Campos, Cytrynowy chleb z ziarnkami maku [Pan de limón con semillas de amapola], tłum. Simona Popławska, Czarna Owca, 2016, 431 stron.

„Cytrynowy chleb z ziarnkami maku” to powieść obyczajowa, która ma w sobie wszystko to, co lubię w tego typu historiach – motyw przewodni, połączenie teraźniejszości z tajemnicą z przeszłości, ciekawych bohaterów, niecodzienny klimat (Majorka wita!), garść emocji i takie przyjemne ciepło, które czuje się po dotarciu do ostatniej strony, nawet jeżeli nie wszystkie wątki kończą się happy endem. Brakowało mi w ostatnim czasie takiej książki, która nawet jeżeli jest pod wieloma względami przewidywalna, to jednak mocno wciąga i pozwala się całkowicie oderwać od rzeczywistości.

Anna i Marina nie widziały się od lat, chociaż kiedyś ich siostrzana miłość i przywiązanie były szalenie silne. Każda z nich zupełnie inaczej ułożyła sobie życie i z własnym bagażem doświadczeń patrzy na codzienność. Spotkają się  przy okazji sprawy spadku po zupełnie nieznanej kobiecie, która zapisała im piekarnię i swój dom. Trudno będzie okiełznać ciekawość i tak po prostu pozbyć się tego miejsca, bo okaże się, że kryją się w nim smaki ich dzieciństwa w postaci cytrynowego chlebka z makiem. A przecież przepis na niego znała podobno tylko ich ukochana babcia.

Czytaj dalej

Ks. Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka – Życie na pełnej petardzie


 Ks. Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka, Życie na pełnej petardzie czyli wiara, polędwica i miłość, WAM, 2015, 246 stron.

Jeśli ksiądz Jan Kaczkowski był – jak sam siebie nazywał – onkocelebrytą, to mnie jego popularność jakoś ominęła. Wiedziałam, że był twórcą hospicjum w Pucku i chorował na nowotwór, ale tak naprawdę na tym kończyła się moja wiedza o nim. Nie miałam pojęcia czego się spodziewać po jego rozmowie z Piotrem Żyłką opublikowanej w książce „Życie na pełnej petardzie”, ale gdzieś podskórnie spodziewałam się, że to może być ciekawa lektura.

Czytaj dalej

Meik Wiking - Hygge. Klucz do szczęścia


Meik Wiking, Hygge. Klucz do szczęścia [The Little Book of Hygge], tłum. Elżbieta Frątczak-Nowotny, Czarna Owca, 2016, 288 stron.

Kilka razy zastanawiałam się jak zacząć, próbując ująć w słowa to, że hygge jest mi bardzo bliskie, a jednocześnie czuję, że nieporównywalnie częściej niż kiedyś jestem od niego daleko. Łapię chwile – popołudniowa kawa, weekendowy koktajl i garść pistacji, ciepły koc, patrzenie na książki (czytanie też, a jakże!) i szalenie przyjemna myśl, że jeszcze tyle historii na mnie czeka. Znajduję w tych momentach takie małe ogniki, które ogrzewają od środka. Tylko gardy nie opuszczam już od dłuższego czasu w obawie przed ciosem i może dlatego bycie hygge jeszcze niezupełnie mi wychodzi. Miło było jednak odkryć jak wielkie znaczenie ma ono dla Duńczyków i że w gruncie rzeczy wcale nie jest zarezerwowane tylko dla nich. Komfortowo, bezpiecznie i po prostu szczęśliwie można czuć się przecież niezależnie od tego, czy należymy do najszczęśliwszego narodu na świecie.

Czytaj dalej

Monika Zajas - Autodestrukcja


Monika Zajas, Autodestrukcja, Czarna Kawa, 2016, 255 stron.

Książka Moniki Zajas jest dokładnie o tym, co obiecuje (albo przed czym przestrzega) tytuł – o autodestrukcji. Trójkę głównych bohaterów poznajemy w chwili, w której życie każdego z nich dotarło do takiego punktu, że jedynym rozwiązaniem wydaje się być samobójstwo. Czy rzeczywiście zdecydują się na ten krok? I co ważniejsze – jak to się stało, że zabrakło im nadziei na lepsze jutro? Cofniemy się nieco w czasie, by najpierw poznać odpowiedź na to drugie pytanie. To pierwsze będzie musiało nieco poczekać.

Anja, Alan i Patryk – nie znają się, obracają się w zupełnie innych kręgach, mają inne doświadczenia życiowe, a jednak coś ich łączy – chęć zmian i spełniania marzeń. Żyć muzyką, śpiewać bez tego okropnego paraliżującego lęku, być artystką; wrócić do zajęcia sprzed wielu lat – tworzenia filmów, które zyskają uznanie i zapewnią miejsce w gronie ponadprzeciętnych ludzi; wzbogacić się na tyle, żeby wreszcie poczuć się kimś ważnym i móc sobie pozwolić na wystawne życie. Ciągle kołatała mi się w głowie myśl, że każde z nich pragnie szczęścia i wolności, ale w rzeczywistości ich wybory coraz bardziej zamykają ich na świat, na głos rozsądku, na normalne życie.

Czytaj dalej

Amanda Prowse - Świąteczna kafejka


Amanda Prowse, Świąteczna kafejka [The Christmas Cafe], tłum. Anna Sauvignon, Wydawnictwo Kobiece, 2016, 272 strony.

Nie szukam jakoś w tym roku świątecznego klimatu i przyznam od razu, że chociaż urokliwa okładka „Świątecznej kafejki” (i jak widać tytuł) wskazują na duże znaczenie tego grudniowego czasu, to ja skusiłam się na tę książkę dlatego, że potrzebowałam jakiejś lekkiej i niewymagającej lektury. Amanda Prowse dokładnie to mi zaserwowała, okraszając dosyć banalną historię nieco za dużą dawką słodyczy, ale robiąc to w przyjemnym stylu.

Nie będzie młodziutkiej dziewczyny, która rzuca wszystko, by pojechać na drugi koniec świata i zacząć wszystko od nowa. Jest za to Bea – kobieta po pięćdziesiątce, a od niedawna również wdowa. Peter był wspaniałym mężem, a jego miłości nie zmieniła świadomość, że serce kobiety u jego boku kiedyś należało (i w pewnym sensie nie zmienił tego upływ czasu) do innego mężczyzny, którego dziecko urodziła jeszcze jako młodziutka dziewczyna. Bea cały czas nosiła w sercu wspomnienia sprzed lat, mimo że na swój sposób kochała także męża. To z nim stworzyła w Sydney klimatyczny lokal o nazwie Reservoir Street, który stał się jej przystanią i miejscem przepełnionym pozytywnymi emocjami i pysznym jedzeniem. Zupełnie niespodziewanie Bea nawiązuje e-mailową znajomość z właścicielką Świątecznej Kawiarenki, która znajduje się w Edynburgu. To miasto przywołuje dawne obrazy, bo chociaż wdowa nigdy w nim nie była, to właśnie tam miał mieszkać przed laty jej ukochany.

Czytaj dalej

Monika Glibowska – Andumênia. Przebudzenie


Monika Glibowska, Andumênia. Przebudzenie, Czwarta Strona, 2016, 705 stron.

Z książką Moniki Glibowskiej jeszcze przed lekturą przeżywałam różne nastroje. Cieszyłam się kiedy do mnie dotarła, spojrzałam przychylnym wzrokiem, pogłaskałam  i na chwilę odłożyłam na półkę. Nie czekała tam wcale bardzo długo, a jednak jakoś minął mi zapał do czytania. Trochę zaczęłam się obawiać, że nie odnajdę się w świecie stworzonym przez autorkę, co oznaczało tyle, że odezwał się mój dawny dystans do fantastyki. Trudno to logicznie wyjaśnić, bo wcale nie mam z nią złych doświadczeń (ostatnio wróciłam na przykład do „Hobbita” J. R. R. Tolkiena i świetnie się bawiłam, a nieco wcześniej zachwycił mnie „Czas Żniw” Samanthy Shannon) – faktem jest jednak, że brakowało mi początkowego entuzjazmu, gdy otwierałam „Andumênię. Przebudzenie”.

Po krwawej wojnie z Zineańczykami  skrzydlaci Andumêńscy generałowie zostali uśpieni na prawie 120 lat. Obecna władczyni kraju raczej nie w duchu wielkiego patriotyzmu, ale w imię własnych interesów zleca ich wybudzenie, uznając, że ojczyzna jest narażona na ponowne niebezpieczeństwo, a ona może na tym sporo stracić. Wojownicy próbują odbudować przynajmniej namiastkę armii, a tymczasem ich przywódca Albin dba, by magiczny sarkofag opuścił kolejny generał – May Verteri – kobieta, o której mimo młodego wieku krążą legendy. Krwawa, bezwzględna, waleczna, nieustępliwa, szalenie ambitna, pozbawiona głębszych uczuć – nie do końca wiadomo ile z tego jest prawdą, a ile skrzętnie tworzonym wizerunkiem.

Czytaj dalej

Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć, reż. David Yates, 2016


Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć, reż. David Yates, 2016

Kto, gdzie kiedy
W książce „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” znajdziemy ponad 75 różnych gatunków naprawdę niezwykłych stworzeń, ale próżno szukać w niej fabuły, która mogłaby stać się trzonem filmu. J. K. Rowling miała jednak szansę ożywić Newta Skamandera, tworząc scenariusz do produkcji, która na ekranach kin pojawiła się w listopadzie 2016 roku. Reżyserią zajął się David Yates związany już wcześniej z magicznym światem za sprawą trzech ostatnich części Harry’ego Pottera. Zdjęcia do filmu powstały z Wielkiej Brytanii mimo że akcja toczy się na innym kontynencie.

Pierwsze kadry, czyli Newt Skamander w Ameryce
Newt i jego walizka, która zdecydowanie zasługuje, by o niej wspomnieć, przybywają do Stanów Zjednoczonych. Jeżeli jesteście mugolami (tudzież niemagicznymi ludźmi jeżeli mamy się stosować do amerykańskiego nazewnictwa) to w bagażu nie znaleźlibyście (chyba, że jej właściciel zdecydowałby inaczej) niczego szczególnego poza typowymi przedmiotami zabieranymi w podróż. Walizka w istocie pełna jest niezwykłych zwierząt, które dla własnego bezpieczeństwa zdecydowanie powinny w niej zostać. Niestety, kilka z nich ucieka, a Newt będzie próbował je odnaleźć, wciągając w całą sprawę zupełnie niechcący mugola Jocoba Kowalskiego i byłą aurorkę Tinę. Poza tym w Nowym Jorku zaczynają się dziać niepokojące rzeczy i niepozorny badacz fantastycznych zwierząt wpadnie w sam środek niebezpiecznych wydarzeń.

Czytaj dalej

Samuel Tsang – Mindfulness. Księga origami


Samuel Tsang, Mindfulness. Księga origami [The book of mindful origami], tłum. Anna Jędrzejczyk, Czarna Owca, 2016, 120 stron.

Moje najwcześniejsze wspomnienie związane z origami to tworzone naprędce papierowe samoloty, które przede wszystkim miały lecieć daleko i efektownie (odpowiedni wiraż w powietrzu był zdecydowanie pożądany). Później, ze studenckich czasów, pamiętam pewną żabę, która skakała po stoliku w czasie zajęć i łypała na mnie przyjaźnie domalowanymi oczami. Mniej więcej w tamtym czasie okazało się też, że dużą przyjemność sprawia mi tworzenie różnych rzeczy z papieru, chociaż zafascynowała mnie wtedy inna technika – quilling. Byłam ciekawa czy „Mindfulness. Księga origami” Samuela Tsanga obudzi we mnie fascynację sztuką składania papieru.

Czytaj dalej

Marcin Kozioł – Wombat Maksymilian i Królestwo Grzmiącego Smoka


Marcin Kozioł, Wombat Maksymilian i Królestwo Grzmiącego Smoka, Edipresse, 2016, 288 stron.

Zadziało się kilka fajnych rzeczy – dowiedziałam się więcej o wombatach (do tej pory te zwierzaki były mi znane właściwie tylko z nazwy), poznałam bliżej Bhutan, czyli Królestwo Grzmiącego Smoka i przekonałam się jak w praktyce wygląda czytanie interaktywnej książki. Marcin Kozioł stworzył historię, która w założeniu przeznaczona jest dla młodszych czytelników, ale że mam w sobie mimo upływu lat nadal sporo dziecka, to wcale nie odczułam, że to pozycja zupełnie nie dla mnie.

Maksymilian, w skrócie Maks (bo robi wszystko na maksa!), to nieduży wombat, który na stałe mieszka sobie z rodzicami z norce w Australii. Ma w sobie tak wielką duszę podróżnika (a nie jest to wcale typowe dla przedstawicieli jego gatunku), że pewnego dnia przekopuje się do położonego w Himalajach Bhutanu. Poznaje zwyczaje tego niezwykłego kraju, znajduje przyjaciół i próbuje odnaleźć Króla Smoka, by zdradził mu jedną ze swoich tajemnic.

Czytaj dalej

Camilla Läckberg - Kaznodzieja


Camilla Läckberg, Kaznodzieja [Predikanten], tłum. Inga Sawicka, Czarna Owca, 2016, 440 stron.

Powoli, jeszcze trochę nieśmiało, Camilla Läckberg staje się dla mnie gwarantem przyjemnie spędzonego czasu. Jest kryminalna zagadka, są ciekawi bohaterowie, a wszystko to w pełnym uroku, ale i tajemnic niedużym szwedzkim miasteczku Fjällbacka. Drugi tom serii, czyli „Kaznodzieja” nie zostawił mnie wprawdzie w pełnym niedowierzania szoku, ale od „Księżniczki z lodu” autorka poczyniła postęp i jeszcze sprawniej zdołała mnie wciągnąć w przygotowaną historię.

Kilkuletni chłopiec chciał w Wąwozie Królewskim poczuć się jak rycerz i walczyć ze smokami, a był zmuszony zmierzyć się z przerażeniem na widok martwej kobiety. Szybko okazuje się, że ostatnie dni jej życia były koszmarem, którego nikt nie chciał sobie wyobrażać – kości łamane w różnych odstępach czasu, rany, sińce… ktoś zadał jej niewyobrażalny ból. Sprawę komplikuje fakt, że jej ciało ułożone zostało na dwóch stosunkowo starych szkieletach i wygląda na to, że morderca postanowił w ten sposób zostawić jakąś wiadomość. Jej odczytanie będzie niestety szalenie trudne, a nie wiadomo czy to jego ostatnia ofiara.

Czytaj dalej

Hollie Overton – Laleczka


Hollie Overton, Laleczka [Baby Doll], tłum. Agnieszka Patrycja Wyszogrodzka-Gaik, Czarna Owca, 2016, 312 stron.

Miałam już okazję czytać kilka książek o porwaniach dzieci, między innymi „Nikt nie widział, nikt nie słyszał” Małgorzaty Wardy, „Dziewięć dni” Gilly MacMillan, „Szukając Emmy” Steeny Holmes (wszystkie trzy skupiały się przede wszystkim na emocjach rodziny zaginionych) czy wreszcie „3096” Natashy Kampush – najtrudniejsza, bo opowiadająca o prawdziwych doświadczeniach długoletniego przetrzymywania. Hollie Overton również wzięła na warsztat taką tematykę, chociaż stworzona przez nią bohaterka była nieco starsza w dniu, w którym zmieniło się jej całe życie – Lili miała szesnaście lat, kiedy zniknęła bez śladu.

Czytaj dalej

Lucy Maud Montgomery – Rilla ze Złotego Brzegu


Lucy Maud Montgomery, Rilla ze Złotego Brzegu [Rilla of Ingleside], tłum. Janina Zawisza-Krasucka, Wydawnictwo Literackie, 2015, 343 strony.
Cykl: Ania z Zielonego Wzgórza, tom 8.

Sięgnęłam po kolejny tom z serii „Ania z Zielonego Wzgórza” z nadzieją na tak dobrze znaną mi aurę spokoju i piękna, które zawsze wspaniale potrafili w codzienności odnajdywać bohaterowie stworzeni przez Lucy Maud Montgomery. Okazało się jednak, że tym razem nawet u mieszkańców Złotego Brzegu nastał czas wielkich niepokojów i nieustannego napięcia, a wszystko to przez nadejście Kobziarza, którego w „Dolinie Tęczy” dostrzegł Walter Blythe i który pojawił się w postaci wojny, by zbierać swoje żniwo.

Czytaj dalej

Péter Gárdos – Gorączka o świcie


Péter Gárdos, Gorączka o świcie [Hajnali Láz], tłum. Marta Żbikowska, Czarna Owca, 2016, 254 strony.

Péter Gárdos dopiero po śmierci swojego ojca dowiedział się jak dokładnie poznali się jego rodzice. Od matki dostał dwa pliki listów, przez wiele lat będących kluczem do nie do końca znanej mu historii o miłości, w której nie liczyło się nic poza chęcią spędzenia ze sobą reszty życia. W książce „Gorączka o świcie” autor przybliża losy Miklósa i Lili – doświadczonych przez wojnę i pobyt w obozie koncentracyjnym młodych ludzi, którzy mimo dzielących ich kilometrów nawiązali nić porozumienia, opowiadając o sobie, swojej codzienności i planach na przyszłość.

Czytaj dalej

Plany czytelnicze listopad/grudzień 2016

Tyle nowych historii do poznania w najbliższym czasie :)


Lucy Maud Motgomery - Rilla ze Złotego Brzegu. Przyda mi się spotkanie z piórem kanadyjskiej pisarki, bo lektura jej książek zawsze sprawia mi mnóstwo przyjemności.

Camilla Läckberg - Kaznodzieja. Tom drugi Sagi o Fjällbace. Księżniczka z lodu zapewniła mi kilka godzin ciekawej rozrywki i liczę na to, że tym razem będzie tak samo.

Czytaj dalej

Zygmunt Miłoszewski – Gniew


Zygmunt Miłoszewski, Gniew, W.A.B., 2014, 404 strony.

Kto jak kto, ale Zygmunt Miłoszewski wie jak budować napięcie. Teodor Szacki właśnie kogoś zabił. Udusił gołymi rękami. Pan prokurator, który świetnie potrafi panować nad emocjami (nie ma znaczenia, że chwilami w środku wszystko się w nim burzy), a w pracy najmocniej trzyma go świadomość, że stoi na straży sprawiedliwości, popełnił morderstwo. Po takim wstępie, gdy aż nie mogłam uwierzyć, że do czegoś takiego mogło dojść, autor cofa się w czasie, by poprowadzić czytelnika kręta ścieżką do tego jednego punktu. Trudno nie zauważyć, że zastosowany zabieg to żadne novum, ale jak działa na emocje! Mnóstwo myśli przebiegało mi po głowie i nie mogłam się doczekać aż zobaczę co kryło się za tym nieokiełznanym gniewem.

Czytaj dalej

Aleksander Dumas – Trzej muszkieterowie


Aleksander Dumas, Trzej muszkieterowie [Les trois mousquetaires], tłum. Janina i Krzysztof Błońscy, Znak, 2014, 685 stron.

Przed lekturą czułam ciężar klasyki i nie chodziło wcale o to, że „Trzej muszkieterowie” to książka słusznej wagi. Mimo pozytywnych opinii, z którymi się spotykałam, obawiałam się, że nie odnajdę się w klimacie stworzonym przez Aleksandra Dumasa, a lektura stanie się bardziej walką z innym od współczesnego stylem niż ciekawym obserwowaniem potyczek bohaterów. Martwiłam się zupełnie niepotrzebnie, bo XIX-wieczny pisarz stworzył dzieło, którego poznawanie sprawiło mi ogromną przyjemność. Im bliżej było końca, tym mniej chciałam się rozstać z nowymi przyjaciółmi i XVII-wiecznymi realiami, tak żywo i barwnie uchwyconymi francuskim piórem.

Czytaj dalej

Zostań, jeśli kochasz, reż. R. J. Cutler, 2014


Zostań, jeśli kochasz, reż. R. J. Cutler, 2014

Kto, gdzie, kiedy
Wydana w 2009 roku powieść Gayle Forman pojawiła się pięć lat później na dużym ekranie za sprawą R. J. Cutlera. Reżyser wcześniej mi nieznany, z niewielką w gruncie rzeczy filmografią, być może przez niektórych kojarzony jako twórca serialu „Nashville”. Film "Zostań, jeśli kochasz" kręcono w dwóch kanadyjskich miastach - Coquitlam i Vancouver.

Pierwsze kadry, czyli moment, który wszystko zmienia
Spontaniczny wyjazd z powodu zamknięcia szkół zdaje się być dla 17-letniej Mii i jej rodziny tylko częścią kolejnego dnia, który spędzą w swoim towarzystwie. Przepiękna zimowa sceneria (te kilka ujęć otulonych śniegiem drzew totalnie mnie urzekło) stanie się za chwilę świadkiem tragicznego wypadku. Mia nie od razu zrozumie dlaczego widzi jak wnoszą ją nieprzytomną do karetki i wiozą w ciężkim stanie do szpitala, ale szybko okaże się, że znajduje się w stanie zawieszenia i to od niej ma zależeć czy chce żyć.

Czytaj dalej

Håkan Nesser – Żywi i umarli w Winsford


Håkan Nesser, Żywi i umarli w Winsford [Levande och döda i Winsford], tłum. Małgorzata Kłos, Czarna Owca, 2016, 407 stron.

Szalenie się cieszę, że mam w ostatnim czasie okazję częściej sięgać po skandynawskich twórców (Camilla Läckberg, Arne Dahl, Cilla & Rolf Börjlind), bo często mogę u nich liczyć na niepokojący i wywołujący gęsią skórkę klimat, szeroką warstwę obyczajową, ciekawych bohaterów i w wielu przypadkach także na nieduże społeczności (uwielbiam!), gdzie zbrodnie i tajemnice skrywane są pod maskami uprzejmości. Z optymizmem podeszłam więc do swojego pierwszego spotkania ze szwedzkim pisarzem Håkanem Nesserem, u którego miałam nadzieję znaleźć właśnie te elementy.

Akcja powieści rozgrywa się wprawdzie w Anglii, a nie w skandynawskim kraju, ale wszystko wskazywało na to, że Winsford wcale nie okaże się oazą spokoju dla głównej bohaterki. Jako jeden z niewielu mieszkańców tej małej miejscowości z wietrznymi wrzosowiskami i ponurymi nocami, gdy króluje nieprzenikniona ciemność, pewnie rzeczywiście uwierzyłabym, że ta Szwedka w średnim wieku, która wynajęła na pół roku Darne Lodge – nieduży domek stojący nieco na uboczu – przyjechała tu pisać jakąś książkę. Może przez moment wydawałoby mi się dziwne, że zdecydowała się na podróż tak daleko od domu i to w momencie, gdy zima za chwilę zapuka do okien, ale w końcu kto tam wie co siedzi w głowie takiej pisarce. Cóż, tak szczęśliwie się składa, że miałam jednak okazję się tego bardzo dokładnie dowiedzieć.

Czytaj dalej

Agnieszka Wojdowicz – Niepokorne. Judyta


Agnieszka Wojdowicz - Niepokorne. Judyta, Nasza Księgarnia, 2016,  419 stron.
Cykl: Niepokorne, tom 3

Cieszyłam się na trzeci tom serii „Niepokorne” Agnieszki Wojdowicz, bo wiedziałam, że główną rolę odegra w nim Judyta – bohaterka, która już wcześniej najbardziej mnie intrygowała. Byłam ciekawa czy będzie potrafiła ułożyć sobie na stałe życie w Wiedniu i na ile przeszłość wpłynie na jej dalsze postępowanie. O Elizę byłam w gruncie rzeczy spokojna, bo jej małżeństwo z Antonem już w drugim tomie wydawało się szczęśliwe i oparte na solidnych podstawach, ale otwarta pozostawała kwestia jej babci, która ze względu na tragiczne doświadczenia sprzed lat, nie potrafiła zaakceptować austriackiego męża wnuczki. Po wybuchowej i społecznie zaangażowanej Klarze można się spodziewać wszystkiego, więc w jej przypadku liczyłam na ciekawy rozwój wydarzeń. Trzeci tom dostarczył mi wielu odpowiedzi, ale jednocześnie był rozstaniem z bohaterkami, które naprawdę polubiłam.

Czytaj dalej

Fiona Barton – Wdowa


 Fiona Barton, Wdowa [The Widow], tłum. Agata Ostrowska, Czarna Owca, 2016, 456 stron.
Kate Waters, tom 1

Jean powinna rozpaczać po śmierci męża - czuć rozpacz, smutek i rozdzierający żal – przecież była mu tak bardzo oddana, że trwała przy nim nawet, gdy mógł liczyć tylko na nienawistne spojrzenia, ostre słowa i pogardę. Wtedy, kiedy wielu nazywało go porywaczem i mordercą. A jednak głównej bohaterce powieści Fiony Barton towarzyszy ulga, że wszystkie te „bzdury” Glena wreszcie się skończyły.

Wdowa świadomie opowiada swoją historię czytelnikowi, a nieco mniej chętnie i bez wcześniejszego planu daje się namówić na wywiad przebojowej reporterce Kate Waters. Różnie będą się toczyły te dwie opowieści, bo Jean doskonale wie, o czym nie powinna mówić głośno, a na co może sobie teraz, gdy mąż nie żyje, pozwolić. Tak naprawdę jednak jako narratorka dzieląca się swoimi teoretycznie najskrytszymi myślami cały czas ma kontrolę nad tym, czego się dowiadujemy. Miałam wrażenie, że nie potrafi być szczera nawet sama ze sobą i skrzętnie chowa to, co istotne. Cały czas nie byłam pewna czy w ogóle powinnam jej wierzyć, czy faktycznie tak bardzo kochała Glena i z czego wynikała jej ślepa lojalność wobec niego. Wierzyła w jego niewinność?

Czytaj dalej

Christina Baker Kline – Sieroce pociągi


Christina Baker Kline, Sieroce pociągi [Orphan Train], tłum. Berenika Janczarska, Czarna Owca, 2016, 367 stron.

Nie masz rodziny, a nawet jeśli z kimś żyjącym łączą Cię więzy krwi, to nikt Cię nie chce. Jesteś tylko dzieckiem, a doskonale wiesz jak okrutne może być życie – śmierć, głód, osamotnienie, ból – często znasz je zdecydowanie lepiej niż powinnaś. Jeżeli jeszcze tli się w Tobie nadzieja na lepsze jutro, to przykrywa ją usilnie całe morze wcześniejszych rozczarowań i przeświadczenie, że nie należy się spodziewać czegokolwiek dobrego, bo wtedy zderzenie z rzeczywistością uderza w serce jeszcze bardziej. Wsiadasz do pociągu razem z wieloma innymi dziećmi i chociaż starasz się tego nie pokazać, to przerażeniem napawa cię każda sekunda tej podróży. Czy ktokolwiek Cię zechce? Gdy docieracie do celu (pierwszego, a może już kolejnego) ludzie czekają, bo dowiedzieli się z plakatów, że mogą sobie wziąć sierotę. Stoisz niepewnie jak jakiś okaz, który niczym bydło można sobie obejrzeć i ocenić. Wystarczy kilka szybkich formalności i stajesz się w pewnym sensie czyjąś własnością. I jest to albo nowy, lepszy początek, albo - częściej - kolejny etap piekła.

Czytaj dalej

Beata Szady – Ulica mnie woła. Życiorysy z Limy


Beata Szady, Ulica mnie woła. Życiorysy z Limy, Wydawnictwo Czarne, 2016, 171 stron.

Mało wiem o świecie. Czytałam reportaż „Ulica mnie woła. Życiorysy z Limy” Beaty Szady i właśnie taka refleksja mnie nachodziła. To, czego się uczyłam w szkole wydaje mi się w takich chwilach tylko cieniutką otoczką, która powinna dawać mi poczucie znajomości tematu, a tak naprawdę mówi bardzo niewiele o rzeczywistości. O ludziach wiem może odrobinę więcej, ale i tak często się potykam o swoje pewniki i po raz kolejny się dziwię.

Wiem gdzie leży Peru, jak wygląda na mapie, z kim graniczy, a fakt, że stolicą państwa jest Lima nie ma w sobie nic odkrywczego. Zastanawiam się czy gdybym tam pojechała trzymałabym się tylko tych bezpiecznych i reprezentacyjnych ulic, a może celowo (lub zupełnie przypadkiem) poszłabym dwa kroki dalej, by zobaczyć zupełnie inny świat. Określenie Limy miastem kontrastów wydaje się tu szalenie adekwatne, a Beata Szady wielokrotnie to udowadnia. Miejsca, które tworzy się z myślą o turystach można z powodzeniem obejrzeć w przewodnikach, ale tam, gdzie prowadzi czytelnika autorka, większość nie ma ochoty zaglądać. Cieszę się (mimo że to określenie niespecjalnie dobrze tu brzmi), że miałam taką okazję sięgając po ten reportaż, bo dzięki temu o tym kawałku świata wiem teraz trochę więcej.

Czytaj dalej

Erika Swyler - Księga wieszczb


Erika Swyler, Księga wieszczb [The Book of Speculation], tłum. Magdalena Nowa, Czarna Owca, 2016, 408 stron.

Sięgając po „Księgę wieszczb” czułam się trochę tak, jakbym znalazła ją dla siebie na Cmentarzu Zapomnianych Książek (jeżeli mieliście okazję czytać „Cień wiatru” Carlosa Ruiza Zafóna to pewnie rozumiecie jakie to emocje). Trzymałam ją w dłoniach dłuższą chwilę, przyglądałam się okładce, chciałam zacząć czytać i nie chciałam jednocześnie, bo czułam, że mogę nie być w stanie się od niej oderwać. Pierwsze zdanie, a później kolejne i wszystko dookoła przestało się liczyć – byłam tylko ja i pięknie utkana przez Erikę Swyler historia.

Dla Simona dom, w którym mieszka od dziecka, jest w pewnym sensie symbolem tego, co stracił, a jednocześnie przypomina mu o wszystkim, co kochał. Minęły lata od kiedy siedział przy kuchennym stole i spoglądał na swoją mamę, nie zdając sobie sprawy, że to pożegnanie, a ona podda się głębinom zatoki. Przy tym samym stole, chociaż upłynie trochę czasu, znajdzie martwego ojca, który tak naprawdę nigdy nie pogodził się ze śmiercią żony i tylko trwał, dopóki i jego śmierć zechciała zabrać. To z tego domu uciekła do cyrku siostra Enola i nie wiadomo czy nie mogła wytrzymać ze starszym bratem, który starał się zastąpić jej rodziców, czy chciała uchronić się przed trapiącymi ją demonami. Dziś ten dom dzień po dniu niszczeje i osuwa się ku zatoce Long Island, a jedyną nadzieją, by go zachować jest kosztowna naprawa. Nie muszę sobie wyobrażać co czuje Simon na myśl o opuszczeniu miejsca, w którym wszystko jest wspomnieniem, bo wiem jak to boli.

I wtedy pojawia się księga.

Czytaj dalej

Marcin Hybel – Ballada o przestępcach


Marcin Hybel, Ballada o przestępcach, Czwarta Strona, 2016, 462 strony.

Mam pewną słabość do powieści, których akcja dzieje się Anglii, a w Londynie w szczególności. Pamiętam jak zachwycałam się tym miastem u Terry’ego Pratchetta („Spryciarz z Londynu”), który stworzył obraz niezwykle klimatyczny i pełen ciemnych zaułków. Wprawdzie Marcin Hybel w swojej powieści „Ballada o przestępcach” postawił przede wszystkim na podlondyńskie miasteczko i zupełnie inne czasy (u angielskiego pisarza XIX wiek, u polskiego XIV), ale i tak miałam przeczucie, że dobrze będę się w takiej scenerii czuła.

William i Gilbert mogliby się spodziewać wielu rzeczy, ale z pewnością nie tego, że w kilka minut zostaną pozbawieni rodziców, siostry i wujka. Napaść w czasie ich podróży do Londynu, gdzie mieli prezentować swoje sztuczki, zakończyła się brutalnie i krwawo. Chłopców porwano i zmuszono do stania się częścią przestępczej gildii, a ich szkolenia podjął się znany w tym światku Alard – nieznoszący sprzeciwu, bardzo doświadczony i widzący w nowych nabytkach duży potencjał.

Czytaj dalej

Cilla & Rolf Börjlind - Przypływ

Cilla & Rolf Börjlind, Przypływ [Springfloden], tłum. Inga Sawicka, Czarna Owca, 2016, 457 stron.
Cykl: Tom Stilton i Olivia Rönning, tom 1.

Często mam tak, że podekscytowanie związane z sięgnięciem po nową książkę i zatopieniem się w nieznanej historii miesza się we mnie (jak w jakimś kociołku) z garścią oczekiwań i szczyptą obaw. W przypadku „Przypływu” liczyłam na klimatyczny kryminał, który wciągnie mnie od pierwszych stron (udało się nieco później, ale jednak) i zatrze w pamięci rozczarowanie, jakie towarzyszyło mi, gdy ostatnio czytałam książkę pisaną w duecie („Bestia” Andersa Roslunda i Börge’a Hellströma). Rolf i Cilla Börjlind w swojej debiutanckiej powieści nie ustrzegli się jednej rzeczy przez którą nie potrafiłam się całkowicie zachwycić, ale mimo to dostarczyli mi dawkę rozrywki i pozwolili poznać bohaterów, z którymi naprawdę chętnie się jeszcze spotkam.

Przypływ potrafi zabić, chociaż gdyby mógł o czymkolwiek decydować, pewnie zrobiłby wszystko, żeby tamtej nocy nie przyczynić się do śmierci ciężarnej kobiety. Ktoś inny postanowił jednak, że jej życie powinno się skończyć i to w szalenie okrutny sposób. Zakopana w piasku żeby nie mogła się ruszyć i przytomna na tyle, by rozumieć, że nie ma szans na ratunek. Morderstwo, którego nie potrafiła wyjaśnić policja, na czele z Tomem Stiltonem, stało się z biegiem czasu jedynie jedną z nierozwiązanych spraw. Po ponad 20 latach wraca do niej młoda studentka Wyższej Szkoły Policyjnej Olivia Rönning i krok po kroku daje się wciągnąć mokrym i brudnym łapom przeszłości.

Czytaj dalej

Klimatyczna okładka, intrygujący opis, zarwana noc...

Na K-czyta raczej nie pojawiają się różnego rodzaju tagi, bo - przyznam otwarcie - wiele z nich wydaje mi się nic nowego nie wnosić. Czasami jednak mogą być okazją do przypomnienia Wam o ciekawych książkach. Tak właśnie postanowiłam potraktować tag, do którego zaprosiła mnie Erato Czyta (dziękuję Adrianno!) :) Większość powieści jest zdecydowanie warta uwagi, więc serdecznie zapraszam do czytania, a żeby poznać więcej moich wrażeń z lektury - klikania w tytuły.

[Zalotny Tag Książkowy]

Faza 1: zauważenie
Książka, którą kupiłam ze względu na okładkę.


Lubię ładne okładki, ale przyznam, że niezbyt często wybieram książkę tylko ze względu na jej wygląd - nie dlatego, że taką mam zasadę, ale zwyczajnie lista tytułów, które chciałabym poznać jest na tyle długa, że ciężko o przypadkowość w zakupach.

"Cyrk nocy" to powieść, w której bardziej niż fabuła liczył się dla mnie klimat powieści - niezwykły, magiczny i na tyle sugestywny, że niemal czułam smaki i zapachy. Przewracałam kolejne strony i coraz mocniej dawałam się porwać cyrkowej (nie)rzeczywistości.

~~*~~

Faza 2: pierwsze wrażenie
Książka, którą kupiłam ze względu na opis.

Było tak: 
"Maura Beth organizuje klub książki, aby uchronić lokalną bibliotekę przed zamknięciem. Jej inicjatywa spotyka się z entuzjastycznym przyjęciem. Na wiernych czytelników oprócz interesujących rozmów czekają bowiem pyszne smakołyki.

Klubowicze od dyskusji nad "Przeminęło z wiatrem" przechodzą do plotek, wymiany przepisów, zwierzania się z sekretów i snucia marzeń. Zawiązują się przyjaźnie, a gdy na horyzoncie pojawia się przystojny Jeremy, serce bibliotekarki zaczyna bić szybciej".

Powieść o bibliotece i książkach, a do tego dobre jedzenie - to mnie zdecydowanie przekonało. Niestety akurat w tym przypadku spotkało mnie niemałe rozczarowanie - bohaterka, która nie wzbudzała emocji, fabuła bez polotu i niewykorzystany potencjał.

Czytaj dalej

Jane Austen – Opactwo Northanger


Jane Austen, Opactwo Northanger [Northanger Abbey], tłum. Anna Przedpełska-Trzeciakowska, Świat Książki, 2015, 238 stron.

Pamiętam, że gdy „Opactwo Northanger” pojawiło się w mojej biblioteczce, nie miałam wobec niego jakichś konkretnych oczekiwań - książkę kupiłam jako wyraz chęci kontynuowania znajomości z Jane Austen po lekturze dwóch innych jej powieści – „Rozważna i romantyczna” oraz „Duma i uprzedzenie”. W gruncie rzeczy częściej spotykałam się z opiniami, że tytuł, który wybrałam na trzecie spotkanie z autorką dla wielu był rozczarowaniem. Już teraz mogę powiedzieć, że ja bawiłam się przy nim świetnie i chociaż fabuła jest naprawdę nieskomplikowana, to już z niektórymi bohaterami nie jest tak prosto.

Katarzyna (mogłabym po cichu szepnąć wam, że polubiłam tę książkę ze względu na imię głównej bohaterki, ale to nie byłaby prawda) to 17-letnie naiwne dziewczątko, które naprawdę niewiele wie o życiu i jeszcze mniej od niego oczekuje. Może odrobinę uwagi innych, bo tego nigdy jakoś nie miała w nadmiarze. Gdy więc trafia się okazja pojechania do Bath – miasteczka, gdzie można liczyć na poznanie nowych ludzi i kilka atrakcji – Katarzyna wprost nie posiada się ze szczęścia. Tam też zaprzyjaźnia się z Izabellą i z pewnymi drgnięciami serca zaczyna myśleć o młodym mężczyźnie imieniem Henry.

Czytaj dalej

Jim Butcher – Śmiertelne maski


Jim Butcher, Śmiertelne maski [Death Masks], tłum. Piotr W. Cholewa, MAG, 2015, 459 stron.
Cykl: Akta Dresdena, tom 5.

Gdy wróciłam do swoich wrażeń, które towarzyszyły mi po przeczytaniu „Rycerza Lata” – czwartego tomu serii Jima Butchera o chicagowskim magu Harrym Dresdenie zrobiło mi się mimowolnie przykro. Wtedy bawiłam się naprawdę świetnie i podkreślałam, że każde kolejne spotkanie z autorem podoba mi się bardziej. Teraz czuję się winna, bo wiem, że wobec piątej części mogę być trochę niesprawiedliwa - „Śmiertelne maski” miały odciągnąć moją uwagę od rzeczywistości i chyba wymagałam od nich zbyt dużo, a fakt, że nie potrafiłam się w pełni zaangażować w tę historię muszę uczciwie zrzucić – przynajmniej częściowo – na usilnie błądzące gdzieś indziej myśli. A myśli z rodzaju tych, które raczej trudno byłoby okiełznać jakiejkolwiek książce.

Trudno mi wyobrazić sobie dzień, w którym Harry Dresden nie ma żadnego zmartwienia, a przede wszystkim nie pojawia się ktoś, kto czai się gdzieś w zaułkach (albo wręcz przeciwnie – w ogóle się nie kryje) i chce go zabić. Jego śmierć byłaby na rękę naprawdę pokaźnej liczbie osób, a fakt, że mag w ogóle jeszcze żyje, związany jest najczęściej nie z jego umiejętnościami, ale zwyczajnym fartem i tym, że jest paru ludzi, którym jednak na nim zależy. Teraz na przykład znajduje się między innymi na celowniku mafii oraz wampirów i czeka go z jednej strony unikanie śmierci, a z drugiej bliskie z nią spotkanie w morderczym pojedynku. Dodać do tego jeszcze zlecenie, w ramach którego ma odnaleźć skradziony Całun Turyński i już mamy kociołek pełen tajemnic i niebezpieczeństw.

Czytaj dalej

Deborah McKinlay – Cała nadzieja w Paryżu


Deborah McKinlay, Cała nadzieja w Paryżu [That Part Was True], tłum. Aleksandra Górska, Feeria, 2014, 268 stron.

Potrzebowałam lekkiej lektury, która pozwoliłaby mi się oderwać od codzienności, a jednocześnie nie wymagała ogromnego zaangażowania. Z rodzaju tych, przez które ze spokojem i przyjemnością się przepływa, by na końcu poczuć w sercu miłe ciepło. Liczyłam na to, że taka właśnie będzie „Cała nadzieja w Paryżu” i chociaż historia w niej zawarta zdecydowanie miała potencjał, a sporo jej elementów naprawdę doceniam, to muszę przyznać, że czuję pewien niedosyt.

Jack jest znanym pisarzem, który zgubił gdzieś przyjemność tworzenia (stan ten ma jednak dużo mniej dramatyczny charakter niż na przykład u Thada Beaumonta z powieść „Mroczna połowa” Stephena Kinga) i zabłądził w poszukiwaniu życiowego spełnienia. Właśnie rozstał się z żoną, a mając na karku pięćdziesiątkę czuje, że w jego codzienności czegoś brakuje. Co ciekawe nawet wcześniej, gdy był w związku, trudno byłoby mu się nazwać naprawdę szczęśliwym człowiekiem. Eve - mieszkająca w zupełnie innym kraju - ma piękny dom, dorosłą córkę i mnóstwo czasu, by robić to, na co tylko ma ochotę. Jej jednak również daleko jest do radosnego korzystania z życia – przez lata żyła w cieniu despotycznej matki i sama nie do końca potrafiła nią być, mąż zostawił ją wiele lat temu, a dom stał się w pewnym sensie jej więzieniem. Tych dwoje połączyły wędrujące przez ocean listy i miłość do gotowania – czy jednak to wystarczy, żeby coś zmienić?

Czytaj dalej

Arne Dahl – Głuchy telefon

Arne Dahl, Głuchy telefon [Viskleken], tłum. Robert Kędzierski, Czarna Owca, 2016, 475 stron.
Cykl: Opcop, tom 1.

„Głuchy telefon” to pierwsza część cyklu Opcop, ale jak się okazuje (o czym nie miałam pojęcia i odrobinę żałuję, że nie sprawdziłam tego dokładniej) część bohaterów żyła już sobie na kartach wcześniejszych powieści Arne Dahla tworząc Drużynę A. Pewnie inaczej patrzyłabym na nich, gdybym im wtedy towarzyszyła (tamte doświadczenia musiały mieć przecież na nich niemały wpływ), ale tak czy inaczej cieszę się, że od teraz mam okazję śledzić ich poczynania.

Najważniejsi uczestnicy spotkania na szczycie krajów G-20 z pewnością nawet nie zorientowali się, że przed jego rozpoczęciem ktoś zginął pod kołami samochodu prowadzonego przez dwóch funkcjonariuszy, tym bardziej, że wyglądało to na nieszczęśliwy wypadek. Znacznie bardziej dramatyczne wydaje się znalezienie zwłok młodej kobiety, którą upozorowano niczym dzieło sztuki i maltretowano w taki sposób, że nie można ustalić tożsamości. W jej ciele znaleziona zostaje wiadomość dla nowo utworzonej jednostki operacyjnej Europolu, o której nikt postronny nie powinien wiedzieć.

Czytaj dalej

Plany czytelnicze wrzesień/październik 2016

Tak się będzie działo w najbliższym czasie na blogu :)


Beata Szady - Ulica mnie woła. Chciałam w tym roku częściej sięgać po reportaże, ale do tej pory niespecjalnie mi to wychodziło. Mam nadzieję, że ten tytuł będzie przełamaniem ciągłego odkładania tych planów na później.

Deborah Mckinlay - Cała nadzieja w Paryżu. Pamiętam, że gdzieś w blogosferze ktoś mnie do niej zachęcił swoją recenzją, a że trafiła się okazja, to postanowiłam się z tym tytułem zapoznać.

Czytaj dalej

Agatha Christie – Tajemnica rezydencji Chimneys


Agatha Christie, Tajemnica rezydencji Chimneys [The Secret of Chimneys], tłum. Urszula Gutowska, Wydawnictwo Dolnośląskie, 302 strony.

„Tajemnica rezydencji Chimneys” ma w sobie to, co cenię u Agathy Christie – nietuzinkowych bohaterów, trudną do rozgryzienia zagadkę i wiele zwrotów akcji, które sprawiają, że do końca niczego nie można być pewnym. Przyznaję jednak, że mimo przyjemności z poznawania kolejnej powieści Królowej Kryminału, jakoś zabrakło mi trochę tego entuzjazmu, który towarzyszył mi przy ulubionych tytułach (wspomnieć wystarczy o kilku -  „Mężczyzna w brązowym garniturze”, „I nie było już nikogo”, „Morderstwo w Orient Expressie”). Czuję się więc po lekturze usatysfakcjonowana, ale czytania z wypiekami na twarzy tym razem nie było.

Anthony Cade to typ człowieka, który nie potrafi długo usiedzieć w miejscu i nieustannie szuka nowych wyzwań. Nic więc dziwnego, że gdy przyjaciel sugeruje mu, by rzucił aktualne zajęcie i przejął jego zlecenie, ten nie zastanawia się długo. Dostarczenie pamiętników niedawno zmarłego premiera niewielkiego państwa – Herzoslovakii - ma być okazją do przytulenia pokaźnej dawki gotówki. I wszystko byłoby dobrze, gdyby wielu, najczęściej nieprzebierających w środkach, ludzi nie miało na nie chrapki. Krok po kroku, wydarzenie po wydarzeniu i ścieżki różnych osób przetną się w znanej rezydencji Chimneys, a wtedy już będziemy mieli do rozwiązania zagadkę zabójstwa. A to nie jedyny trup, z jakim przyjdzie się mierzyć i bohaterom, i czytelnikowi.

Czytaj dalej

Katarzyna Berenika Miszczuk – Druga Szansa


Katarzyna Berenika Miszczuk, Druga Szansa, Uroboros, 2013, 350 stron.

Zdarzają się w chwile, w których wymazanie z pamięci różnych rzeczy wydaje się furtką do szczęścia i pozbycia się zżerających od środka obrazów i słów. Zapomnienie kusiło przez chwilę na przykład Marca z powieści „Odłamek” Sebastiana Fitzka, ale i on szybko zrozumiał, że straciłby w pewnym sensie siebie. Z pustką w głowie budzi się dziewczyna – mówią jej, że nazywa się Julia, ma dwadzieścia dwa lata i znajduje się w ośrodku Druga Szansa, gdzie trafiają ludzie pozbawieni w wyniku różnych zdarzeń (w jej przypadku pożaru) pamięci i bliskich. Rzeczywiście nie jest w stanie niczego sobie przypomnieć, a obce wydaje się nawet odbicie w lustrze. Może z ufnością podejść do swojej terapeutki Zofii, która chce zostać jej przyjaciółką, z pokorą przyjmować podawane leki i wierzyć we wszystko, co o jej przeszłości powiedzą pracownicy ośrodka. Pytanie – wy byście uwierzyli?

Czytaj dalej

Camilla Läckberg - Księżniczka z lodu


Camilla Läckberg, Księżniczka z lodu [Isprinsessan], tłum. Inga Sawicka, Czarna Owca, 2016, 424 strony.

Moja znajomość z Camillą Läckberg zaczęła się od „Latarnika” – siódmej części serii kryminalnej i jest dla mnie jednym z przykładów, jak po pewnym czasie można nieco inaczej odbierać przeczytaną książkę. Wtedy – tuż po lekturze – dosyć surowo podeszłam do stworzonej przez szwedzką pisarkę historii, ale gdy zaczęłam o niej myśleć po pewnym czasie, to wspominałam ją jakoś łaskawiej, bardziej doceniając naprawdę zaskakujące zakończenie i klimat. Pewnie dlatego postanowiłam dać szansę autorce i tym razem zacząć czytanie od początku, czyli od „Księżniczki z lodu”.

Naga kobieta w wannie. Krew, która jeszcze mocniej razi na tle niemal białej skóry. Zimno przenikające do szpiku kości i dreszcz związany z myślą, że została tylko śmierć. Przecięte żyły sugerują samobójstwo, ale szybko okazuje się, że ktoś podał Alex Wijkner środki nasenne i wtedy pozbawił ją życia. Morderstwo wstrząsa niewielkim miasteczkiem i budzi demony przeszłości, które wielu osobom nie dadzą spać.

Czytaj dalej

Dennis Lehane – Gdzie jesteś, Amando?


Dennis Lehane, Gdzie jesteś, Amando? [Gone, Baby, Gone], tłum. Zofia Uhrynowska-Hanasz, Prószyński i S-ka, 2012, 542 strony.
Cykl: Patrick Kenzie/Angela Gennaro, tom 4.

Trudno mi uwierzyć, że od mojego ostatniego spotkania z książką Dennisa Lehane’a minęło już kilka miesięcy, bo gdy sięgnęłam po „Gdzie jesteś, Amando?” i zaczęłam czytać o kolejnej sprawie, której podjęli się Patrick Kenzie i Angie Gennaro, to miałam wrażenie jakbyśmy wcale nie rozstali się na tak długo. Cieszę się, że dwójka głównych bohaterów nadal jest mi bliska i tak dobrze czuję się w ich towarzystwie, tym bardziej, że czwarta część cyklu okazała się szalenie wciągająca i nie waham się tego napisać – najlepsza z dotychczasowych historii o bostońskich detektywach.

Czteroletnia Amanda znika ze swojego pokoju. Cóż, nie bez znaczenia jest fakt, że jej matka zostawiła ją w domu samą i nawet nie zamknęła drzwi na klucz, ale cała sprawa tak czy inaczej wydaje się dziwna. Na nogi postawione zostało całe miasto, na każdym kroku z plakatów patrzy mała dziewczynka, przesłuchiwani są wszyscy mogący mieć jakiekolwiek informacje, ale intensywne poszukiwania nie przynoszą właściwie żadnych efektów. Do Patricka i Angie zgłasza się ciotka i wujek zaginionej, a chociaż szanse na jej znalezienie maleją z każdą minutą, to detektywi przyjmują zlecenie.  

Czytaj dalej

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy